Austriacki serial kryminalny doczekał się wielu sezonów. W Polsce ciągle można znaleźć powtórki na niektórych stacjach telewizyjnych. Była to produkcja udana i jedyna w swoim rodzaju - przygody detektywa i jego partnera, psa emocjonowały, zaskakiwały i ciekawiły widzów.
Trudno powiedzieć, dlaczego TVP po sukcesach z oryginalnymi serialami policyjnymi zdecydowała się zrobić produkcję na zagranicznym formacie. Od początku widać, że była to decyzja błędna. Z trudem można znaleźć pozytywy w pilotażowym odcinku komisarza "Alexa".
[image-browser playlist="604629" suggest=""]fot. Witold Baczyk, ©TVP
Scenariusz jest bardzo przeciętny. Najgorzej wypada w dialogach, które przepełnione są sztucznością i żenującą próbą rozśmieszenia widzów. Najsłabszych ogniwem serialu są jednak sami bohaterowie - postacie kompletnie nieciekawe, płytkie i nudne. Sama fabuła jednak jeszcze była w miarę interesująca, tylko że scenarzyści w 1/4 odcinka tak ją poprowadzili, że od razu było wiadomo, kto jest winny morderstwa. Dokonali tego w za bardzo oczywisty sposób - w końcu dobry kryminał powinien emocjonować do końca, a nie nudzić brakiem niespodzianek. Dodajmy także, że niektóre fabularne sytuacje tak bardzo raziły brakiem logiki i głupotą, że można było z wrażenia złapać się za głowę.
Wiadomo, że słabo napisane postacie mogłaby uratować obsada, ale tutaj niestety ludzie od castingu popełnili szereg błędów. Aczkolwiek nie mamy do czynienia z ogranymi twarzami, co należy poczytywać na plus. Oczywiście poza głównym bohaterem Markiem Bromskim, w którego wciela się Jakub Wesołowski. Po obejrzeniu "Czasu honoru" i teraz pilota "Komisarza Alexa" utwierdzam się w przekonaniu, że ten aktor jest jednym z najgorszych w polskiej branży. Cały czas gra jedną miną i jego wizerunek amanta sprawia, że nie da się go traktować poważnie w roli twardego detektywa. W przypadku Wesołowskiego to jest prawie ten sam poziom braku gry aktorskiej, co pewnych braci bliźniaków z jednej telenoweli, który wpływa ogromnie negatywnie na odbiór "Komisarza Alexa".
[image-browser playlist="604630" suggest=""]
fot. Witold Baczyk, ©TVP
Gościnnie pojawili się m.in. Daniel Olbrychski, który zagrał policjanta na emeryturze oraz Katarzyna Figura w roli powiązanej ze sprawą pani Werner. Olbrychski jest klasą samą w sobie i nawet w epizodzie nie ma o co się do niego przyczepić. Natomiast Figura stworzyła tak przerysowaną postać, że efekt był po prostu komiczny. Pozostali ludzcy bohaterowie są nijacy, ale żaden z aktorów aż tak tragicznie nie kreuje swojej postaci jak Wesołowski. Przede wszystkim są bardziej przekonujący.
O dziwo, najlepiej grającym aktorem w tym serialu jest Rocky, który wciela się w tytułowego Alexa. Tak, w tym serialu najlepszą kreację stworzył pies - jest wiarygodny w roli policjanta, potrafi wzbudzić sympatię widza i nawet go rozśmieszyć. Nawet do bólu kiczowata scena, w której Alex przynosi sobie zakupy w sklepie jest do przełknięcia, gdyż ma on w sobie tyle ekranowej charyzmy, że można przymknąć oko na niektóre minusy.
Przejdźmy do części technicznej, która stoi na przeciętnym poziomie. Zdjęcia są akceptowalne, chociaż podczas scen akcji, łagodnie mówiąc, kuleją - było szczególnie to widoczne podczas pościgu czy początkowej strzelaniny. Plusem natomiast jest muzyka Michała Lorenca, która utrzymana jest w typowym dla kompozytora stylu. Wpada w ucho i stoi na wysokim poziomie kompozycyjnym. Chociaż w paru scenach nie została należycie dopasowana do obrazu.
[image-browser playlist="604631" suggest=""]fot. Witold Baczyk, ©TVP
Pilot "Komisarza Alexa" niestety wypada bardzo blado. Tu nawet nie jest potrzebne porównanie z "Komisarzem Reksem", gdyż jako samodzielna produkcja ma w sobie więcej wad niż zalet. Serial jak na razie nudzi i prezentuje nam zbyt prostą i przewidywalną fabułę. Jeśli to się nie zmieni w kolejnych odcinkach, wysoka oglądalność pilota szybko spadnie.
Ocena: 4/10