fot. materiały prasowe
Po wygranym turnieju Santi myśli, że jest nie do pokonania. Typowa dla młodego człowieka osiągającego sukcesy wiara w swoją boskość przejawia się w lekceważeniu trenera. Owen Wilson jako Pryce przez cały epizod serialu Mistrz kija usiłuje jakoś dotrzeć do swojego podopiecznego. Dodatkową moc początkowym scenom daje uwaga matki Santiego o dzieciach. W dotychczasowych trzech epizodach mieliśmy zarysowany temat utraty syna, teraz dowiadujemy się, co tak naprawdę się stało. Duża dawka smutku i melancholii zostaje umiejętnie wpasowana w zazwyczaj dość lekko prowadzoną narrację. Przy okazji poznajemy też głównego antagonistę serialu, z którym Santi zapewne zmierzy się w finale.
Jednak czwarty epizod to przede wszystkim kapitalnie ukazany sposób myślenia tak zwanego pokolenia Z. Bryluje w tym Zero, dziewczyna, którą Santi poznał w trzecim odcinku. Za jej sprawą porusza się kwestie zaimków (przy okazji tego wątku pojawia się zabawna, choć pewnie dla niektórych oburzająca reakcja Mittsa), ochrony klimatu, wegetarianizmu czy wreszcie – kapitalizmu i swego rodzaju osobistego wyzwolenia. A wszystko to pokazane ze swadą i odpowiednim umiarem. Aktorka grająca Zero (Lilli Kay znana chociażby z serialu Yellowstone) mocno stara się, by wszystko, co robi na ekranie, wyglądało naturalnie. Jej relacja z Santim wydaje się czymś prostym, absolutnie niewymuszonym. Oboje mają wolność, ale różnie z niej korzystają. On chce się jej przypodobać, ona nie udaje kogoś, kim nie jest, poza tym nie szczypie się w język (czasami wychodzą z tego zabawne sytuacje, jak choćby jej rozmowa z Prycem podczas zmywania naczyń) i nie zamierza się dostosowywać.
fot. materiały prasoweWielką siłą tego serialu, obok świetnej gry Owena Wilsona, jest przyjemny, ciepły klimat. To jakby kino familijne, podzielone na epizody i przeniesione na mały ekran. To oddech od ciągłej akcji, to historia ludzi, często bardzo różnych, którzy dążą w życiu do celu, choć jeszcze nie do końca wiedzą, co tym celem jest. Mam nadzieję, że serial utrzyma wysoki poziom w momencie, w którym zaczną się prawdziwe golfowe rozrywki, oraz że czymś nas zaskoczy i nie pójdzie utartymi schematami. Podróż Santiego na pewno nie będzie (wbrew temu, co myśli) usłana różami. Życie zapewne bardzo szybko kopnie go w tyłek i nauczy pokory. Jednakże chciałbym, by było to coś świeżego i intrygującego. Na razie jestem o to spokojny. Wydaje się, że scenarzyści wiedzą, co robią, że umieją zachować balans i uderzać w odpowiednie struny w odpowiednich momentach.
Czwarty epizod Mistrza kija jest bardzo ważny w kontekście dalszej fabuły. Rozstawia on najważniejsze figury na szachownicy i zapowiada wielkie sportowe emocje. Pokazuje też kunszt, z jakim Pryce niemal na poczekaniu tworzy kolejne manipulacje, a także odkrywa karty z jego przeszłego życia. To naprawdę udany odcinek i godny polecenia serial od Apple Tv +.
Poznaj recenzenta
Jakub Jabłoński