Mistrz kija: sezon 1, odcinki 4 - recenzja
Czwarty odcinek produkcji z Owenem Wilsonem ukazuje skomplikowane relacje międzypokoleniowe i mentalność młodych sportowców. W tym epizodzie widzimy też kilka figur, które będą niezwykle ważne dla dalszej fabuły.
Czwarty odcinek produkcji z Owenem Wilsonem ukazuje skomplikowane relacje międzypokoleniowe i mentalność młodych sportowców. W tym epizodzie widzimy też kilka figur, które będą niezwykle ważne dla dalszej fabuły.

Po wygranym turnieju Santi myśli, że jest nie do pokonania. Typowa dla młodego człowieka osiągającego sukcesy wiara w swoją boskość przejawia się w lekceważeniu trenera. Owen Wilson jako Pryce przez cały epizod serialu Mistrz kija usiłuje jakoś dotrzeć do swojego podopiecznego. Dodatkową moc początkowym scenom daje uwaga matki Santiego o dzieciach. W dotychczasowych trzech epizodach mieliśmy zarysowany temat utraty syna, teraz dowiadujemy się, co tak naprawdę się stało. Duża dawka smutku i melancholii zostaje umiejętnie wpasowana w zazwyczaj dość lekko prowadzoną narrację. Przy okazji poznajemy też głównego antagonistę serialu, z którym Santi zapewne zmierzy się w finale.
Jednak czwarty epizod to przede wszystkim kapitalnie ukazany sposób myślenia tak zwanego pokolenia Z. Bryluje w tym Zero, dziewczyna, którą Santi poznał w trzecim odcinku. Za jej sprawą porusza się kwestie zaimków (przy okazji tego wątku pojawia się zabawna, choć pewnie dla niektórych oburzająca reakcja Mittsa), ochrony klimatu, wegetarianizmu czy wreszcie – kapitalizmu i swego rodzaju osobistego wyzwolenia. A wszystko to pokazane ze swadą i odpowiednim umiarem. Aktorka grająca Zero (Lilli Kay znana chociażby z serialu Yellowstone) mocno stara się, by wszystko, co robi na ekranie, wyglądało naturalnie. Jej relacja z Santim wydaje się czymś prostym, absolutnie niewymuszonym. Oboje mają wolność, ale różnie z niej korzystają. On chce się jej przypodobać, ona nie udaje kogoś, kim nie jest, poza tym nie szczypie się w język (czasami wychodzą z tego zabawne sytuacje, jak choćby jej rozmowa z Prycem podczas zmywania naczyń) i nie zamierza się dostosowywać.

Wielką siłą tego serialu, obok świetnej gry Owena Wilsona, jest przyjemny, ciepły klimat. To jakby kino familijne, podzielone na epizody i przeniesione na mały ekran. To oddech od ciągłej akcji, to historia ludzi, często bardzo różnych, którzy dążą w życiu do celu, choć jeszcze nie do końca wiedzą, co tym celem jest. Mam nadzieję, że serial utrzyma wysoki poziom w momencie, w którym zaczną się prawdziwe golfowe rozrywki, oraz że czymś nas zaskoczy i nie pójdzie utartymi schematami. Podróż Santiego na pewno nie będzie (wbrew temu, co myśli) usłana różami. Życie zapewne bardzo szybko kopnie go w tyłek i nauczy pokory. Jednakże chciałbym, by było to coś świeżego i intrygującego. Na razie jestem o to spokojny. Wydaje się, że scenarzyści wiedzą, co robią, że umieją zachować balans i uderzać w odpowiednie struny w odpowiednich momentach.
Czwarty epizod Mistrza kija jest bardzo ważny w kontekście dalszej fabuły. Rozstawia on najważniejsze figury na szachownicy i zapowiada wielkie sportowe emocje. Pokazuje też kunszt, z jakim Pryce niemal na poczekaniu tworzy kolejne manipulacje, a także odkrywa karty z jego przeszłego życia. To naprawdę udany odcinek i godny polecenia serial od Apple Tv +.
Poznaj recenzenta
Jakub Jabłoński


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1966, kończy 59 lat
ur. 1987, kończy 38 lat
ur. 1977, kończy 48 lat
ur. 1976, kończy 49 lat
ur. 1959, kończy 66 lat

