Najlepsze święta w życiu zapowiadały się przyzwoicie. Akcja dzieje się oczywiście w okolicach świąt. Jedna kobieta wiedzie pozornie idealne życie, a druga, niczym się niewyróżniająca, stara się odkryć pewną tajemnicę. Założenie było ciekawe, ale wszystko niszczy wykonanie. Nie ma mowy o zabawie czy wzruszeniu na seansie – a przecież to powinno być fundamentem filmów świątecznych. W końcu nawet te najbardziej banalne tytuły Netflixa potrafiły nas rozbawić. Miło zobaczyć na ekranie Heather Graham, która rzadko teraz pojawia się w głównych rolach. Szkoda, że zachowanie jej postaci jest tak absurdalne. Nie da się znieść tej bohaterki, bo bez żadnych powodów szerzy ona chaos i zniszczenie, wynajdując problemy tak wymuszone, że aż mało wiarygodne. Nie wzbudza też pozytywnych emocji, których oczekujemy po świątecznym filmie. Obserwowanie rozwoju historii nie sprawia nam przyjemności. Poza tym opowieść nie ma do zaoferowania nic ponad to, co widzimy w zwiastunie.  Nawet te banalne filmy świąteczne – ze Świątecznym księciem na czele – wyróżniają się nastrojem, urokiem, emocjami i sympatycznymi postaciami. Jeśli chodzi o recenzowaną produkcję, to mam wrażenie, że jest ona o niczym – gdzieś w tle pojawiają się przesłania o przyjaźni, otwieraniu się na świat czy podążaniu za marzeniami, ale to kompletnie nie wybrzmiewa. Wszystko jest przytłoczone postacią Heather Graham i pasmem absurdów, które ona generuje. Sytuację poprawia nieco Brandy w drugiej głównej roli. Gdy ta utalentowana wokalistka śpiewa, pojawia się świąteczny klimat, ale to za mało, by fabuła była w stanie poruszyć nasze emocje. A to już rzecz niewybaczalna dla filmu świątecznego.  Obok tego wszystkiego pojawia się wątek dzieci, które prowadzą śledztwo – chcą się dowiedzieć, czy Święty Mikołaj istnieje. Ten motyw miał spory potencjał, bo twórcy mogli pokazać chęć wydłużenia dzieciństwa, potęgę wyobraźni i świąteczny klimat. Szkoda więc, że tak nieudolnie to rozwinęli. Raz chcą udowodnić bohaterom, że Mikołaj jest prawdziwy, co im się udaje, by chwilę później w bezsensowny sposób wejść w rejony nadnaturalne. Wypada to po prostu dziwacznie. Najlepsze święta w życiu to film przeciętny, daleki od solidnych netflixowych tytułów, które idealnie budowały nastrój. Produkcja nie bawi ani też nie tworzy wyjątkowej atmosfery. To chaotyczna i bezcelowa próba opowiedzenia historii bez ładu i składu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj