Opowiedz mi bajkę powraca z kolejnymi odcinkami. Jest dobrze, chociaż nadal nie wszystkie wątki trzymają równy poziom. Oceniam.
Hannah i Gabe nadal przebywają u matki, przygotowując się do ucieczki z kraju z pieniędzmi. Jednak w domu zjawiają się mężczyźni podający się za agentów FBI. Wkrótce rodzeństwo będzie zmuszone toczyć walkę o życie ze zbirami depczącymi im po piętach. Kayla postanawia zakończyć związek z Nickiem. Jednak obsesja nauczyciela zaczyna wzrastać do niepokojących rozmiarów. Dziewczyna postanawia dowiedzieć się więcej o swoim byłym kochanku. Odkrywa, że może nie być tym, za kogo się podaje. Jordan coraz mocniej zaciska pętle wokół złodziei, którzy stoją za napadem i śmiercią jego ukochanej. Jednak z bycia łowcą wkrótce szybko staje się zwierzyną.
Zdecydowanie najsłabszym elementem fabularnym tych odcinków był wątek związany z Kaylą i Nickiem. Po tym, co zaprezentowali wcześniej scenarzyści, myślałem, że ten aspekt pójdzie mocno w stronę mrocznego thrillera, jednak ku mojemu zdziwieniu zawędrował w rejony słabej historii o toksycznej miłości. Sielankowe obrazy miłosnych perypetii rodem ze średnich komedii romantycznych, które po chwili przechodzą w tony młodzieżowego dreszczowca nie za bardzo sprawdzają się wśród reszty wątków produkcji. Ta intryga czasami trzymała się tylko i wyłącznie na dobre słowo i za bardzo rozłaziła się w posadach. Nie ma jakiegoś napięcia, tempa w wprowadzeniu tej opowieści przez twórców. Wszystko jest kliszą wielu podobnych historii, które widzieliśmy do tej pory na ekranie. Samo budowanie nawiązań do bajki o Czerwonym Kapturku, co miało być pewnym oryginalnym elementem w produkcji, jest topornie przekazywane widzowi. Są pewne przesłanki, że ta historia może powrócić na odpowiednie, mroczne tory, gdy Kayla odkrywa, że Nick może podawać się za swojego brata. Jednak w tych odcinkach scenarzyści trochę popsuli ten wątek.
Znacznie lepiej prezentował się w tych epizodach aspekt fabularny dotyczący Jordana i jego zemsty. W końcu twórcy popchnęli tę historię do przodu, wpajając w nią odpowiednią dawkę mrocznej i pełnej napięcia energii. Wcześniej zachowanie bohatera i sama intryga zmierzały donikąd, tutaj opowieść nabrała rumieńców i stała się pełnokrwistą historią o niepohamowanej wendecie. Jordan nadal jest postacią, do której profilu kompletnie nie pasuje mi ten psychopatyczny sznyt, jednak w tym wypadku nie gryzie się on już tak mocno z prowadzoną narracją. Motywacja postaci jest tutaj znacznie bardziej ugruntowana i prowadzi do czegoś, a nie stanowi tylko bezbarwny element kreacji bohatera. Ta linia kontrolowanego szaleństwa, jednak podpartego pewną dozą dawnej normalności w tej narracji sprawdza się dobrze. Świetnie widać to w scenach rozmów Jordana z wyobrażeniem zmarłego Eddiego czy w ostatniej sekwencji 7. odcinka, gdy staje oko w oko z człowiekiem odpowiedzialnym za śmierć jego ukochanej. Tutaj bardzo dobrze to szaleństwo ustępuje na chwilę zdrowemu rozsądkowi, gdy Jordan z myśliwego zamienia się w ofiarę. Jestem ciekaw, co do zaproponowania ma ten wątek w kolejnych epizodach.
Nieźle, choć nie tak dobrze prezentował się element historii związany z Hannah i Gabem. To, co podobało mi się w poprzednich odcinkach, to ukazanie właśnie tej destrukcyjnej relacji rodzeństwa z ich matką, gdzie ból mieszał się z pewną emocjonalną apatią. Tutaj ta więź nie została za mocno pogłębiona. Raczej przerwano ją w najmniej odpowiednim momencie i nie zostawiano sfery dla rozwoju. Jednak w dalszej części wątek rodzeństwa przybiera zupełnie inną formę stając się swoistym sensacyjniakiem z niezłym tempem i sprawnie zrealizowanymi scenami. Bardzo dobrze obserwowało mi się, jak Hannah znajduje się tak właściwie w swoim naturalnym środowisku, czyli w ferworze walki z przeciwnikiem. Od początku ta bohaterka sprawdzała się w produkcji jako rasowa twardzielka, jednak tutaj ta kreacja nabrała jeszcze większej mocy, oczywiście pozytywnie dla historii. Jedynie Gabe cały czas nie pasuje mi w tym wątku, ponieważ ani jego motywacje, ani ekranowe działania nie są czymś, co zostaje w pamięci po seansie.
Nowe odcinki serialu
Tell Me a Story mają poprawne tempo i w ciekawy sposób rozwijają wątki, przynajmniej w większości. Następują pewne przestoje i słabe momenty w prowadzonej narracji, jednak koniec końców ogląda się to nieźle.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h