Koncept wyjściowy serialu "Secrets & Lies", mimo że mało oryginalny, był naprawdę niezły. Klimat sennego miasteczka, w którym często pada, naturalnie przywodził na myśl inne tego typu produkcje, z doskonałym "Dochodzeniem" na czele. Niestety twórcy nie byli w stanie wykorzystać potencjału tkwiącego w historii i zaciekawić widza do końca. Nie oglądałem australijskiego oryginału, więc trudno mi stwierdzić, czy to wina niedopracowanego materiału źródłowego, czy decyzji scenarzystów. Ben nie miał najlepszych ostatnich dni. Nie dość, że podejrzany, wyklęty przez rodzinę i przyjaciół, to sam postanowił bawić się w prywatnego detektywa, przez co wzbudzał jeszcze większe podejrzenia i niechęć. Niestety życie nic go nie nauczyło i oto został jednym z najgłupszych oraz najbardziej naiwnych bohaterów serialowych, jakich widział świat. Jess zostaje przesłuchana przez detektyw Cornell, ale kto zna produkcję, od razu domyśla się, że to nie ona zabiła. Co prawda twórcy robią wszystko, tnąc odpowiednio dialogi i kończąc w sprzyjających momentach, by podtrzymać atmosferę grozy i napięcia, ale nie oszukujmy się - każdy sprytniejszy wpadł już na trop prawdziwego mordercy. Pod znakiem zapytania stał motyw. I ten twórcom się udał, ponieważ postawili na suspens. Wpierw widzimy rozwiązanie oczami prawdziwego sprawcy, potem zaś Cornell tłumaczy wszystko tak, jak naprawdę się wydarzyło. I o ile na początku byłem zawiedziony, bo mielibyśmy powtórkę z wspomnianego już "Dochodzenia", to rozwiązanie przedstawione przez Cornell podobało mi się o wiele bardziej. Co najważniejsze, było w miarę spójne, a Belle Shouse przez pryzmat całego sezonu zagrała naprawdę dobrze. [video-browser playlist="694724" suggest=""] Nielogiczne jest jednak to, jak główny bohater na wszystko wpadł. Przez kilka dni obchodził dom, szukał wskazówek, aż tu nagle pod sam koniec znalazł buty? Dziur w scenariuszu jest o wiele więcej. Detektyw Cornell, największy wrzód na tyłku bohatera, nie może nic zrobić, bo przełożony nie pozwala postawić zarzutów niesprawdzonej osobie. Oczywiście badania i dowody nic nie znaczą, bo naukowcy wcześniej się skompromitowali. I tak głupota goni głupotę, a wszystko dlatego, że scenarzystom widział się koncept poświęcenia ojca dla córki. Nieco to naciągane. Biorąc pod uwagę cliffhanger, widać, że twórcom zamarzyło się zamówienie na drugi sezon, niestety do dziś nie wiadomo, czy takowy powstanie. Jeżeli nie, to dostaniemy jeszcze jeden niby zakończony serial, który kończy się po prostu nie najlepiej. Oczywiście poświęcenie rodzica jest cudowne, ale czy aż tak potrzebne w momencie, gdy ma do czynienia z psychopatką? "Secrets & Lies" to serial pełen sprzeczności. Całkiem niezły klimat sennego miasteczka i dobry koncept wyjściowy zostały zepsute przez nielogiczności fabularne i idiotyczne zachowania bohaterów. Twórcy robili wszystko, co im się żywnie podoba, byle całość pasowała do ich wizji, przez co powstała produkcja mało spójna, która momentami wręcz irytowała. Szkoda, bo Ryan Phillippe radził sobie całkiem nieźle jako zrezygnowany, zmęczony i chwilami wkurzony główny bohater, podobnie jak Juliette Lewis z tą jej wiecznie kwaśną miną i sceptycyzmem. Czytaj również: Ryan Phillippe zagra tytułową rolę w serialu „Iron Fist”? Czym więc jest produkcja? Ot, prostą wydmuszką z ciekawym sekretem w tle i nadzieją na coś więcej. Nadzieją niestety niespełnioną.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj