Najnowszy odcinek Tacy jesteśmy był nietypowy, ponieważ opierał się na rozmowie podczas sesji terapeutycznej, która wbrew pozorom wcale nie była monotonna. W ten sposób twórcy dobrze przygotowali widzów na finał sezonu. Oceniam.
Twórcy This is Us lubią raz na jakiś czas poeksperymentować i nakręcić odcinek inny niż zazwyczaj. Takim przykładem z poprzedniego sezonu może być The Waiting Room. Tam też wydarzenia rozgrywały się wyłącznie w szpitalnej poczekalni. Z kolei najnowszy epizod skupiał się przede wszystkim na sesji terapeutycznej Randalla. Ale tym razem twórcy nie byli tak wymagający dla widzów, choć niewątpliwie odcinek opierał się na rozmowie, więc potrzebna była większa koncentracja niż zwykle. Na szczęście konwersacja między doktor Leigh a Randallem wcale nie była monotonna, a do tego miała swoje zwroty akcji. Dogłębna analiza psychologiczna bohatera podtrzymywała zainteresowanie. A wszystko to zawdzięczamy tak naprawdę świetnej grze aktorów. Szczególnie, że Pamela Adlon miała okazję bardziej się wykazać, zamiast kryć się za kamerą. Bardzo naturalnie prowadzi terapię, a dociekliwość i ciepło tej postaci odpowiadała stylowi serialu. A Sterling K. Brown już przyzwyczaił nas do swojego talentu aktorskiego, więc rozmowa ta z pewnością pochłonęła każdego widza.
W pierwszej połowie odcinka oglądaliśmy Randalla wyobrażającego sobie, jak potoczyłoby się jego życie, gdyby uratował ojca. Pierwszy scenariusz, który był usłany różami, dość szybko zaczął wybrzmiewać fałszywymi tonami. Na szczęście serial nie popadł w marzycielstwo, a doktor Leigh była tą osobą, która sprowadziła bohatera na ziemię, sarkastycznie podsumowując tę tęczową fantazję. Mimo wszystko z zaciekawieniem obserwowaliśmy starzejącego się Jacka, który miał okazję poznać swoje wnuki. Nie zabrakło również Williama, ale tak naprawdę ich widok nie wywoływał zbyt dużych emocji, lecz nostalgię za pierwszymi sezonami. Przy okazji też przypomnieli nam, że życie nie rozpieszczało Randalla, który w ciągu tych serii stracił dwóch ojców. Dla tego bohatera była to różnica około dwudziestu lat, ale dla widzów zaledwie kilka, a tak szybko można było o tym zapomnieć.
Z kolei drugi scenariusz, który tak przerażał Randalla, był bardziej przyziemny, ale to twórcy tym razem popuścili wodze fantazji. Z jednej strony oglądaliśmy, jak bohater zgorzkniał na przestrzeni lat. Widok cierpiącej Rebecci przez nieczułe traktowanie przez syna był bardzo bolesny. Również brak Beth był mocno odczuwalny. Natomiast wygląd Randalla (kolczyki w uchu!) trochę bawił tak jak jego sposób bycia, który nieco przypominał Kevina. I co ciekawe, Sterling K. Brown w takiej roli był równie przekonujący, co jego oryginalna postać. Ta wersja scenariusza była zdecydowanie ciekawsza niż ta upiększona przez bohatera.
Jednak to, co miało największe znaczenie dla historii, zawierało się w drugiej części odcinka. Na początku mogliśmy sądzić, tak jak Randall, że w tym ćwiczeniu chodzi o ojca, a tak naprawdę w trakcie rozmowy okazało się, że to matka jest przyczyną terapii. Twórcy bardzo dobrze poprowadzili tę konwersację tak, aby zaskoczyć widzów. Bo nie oszukujmy się, większość epizodu jest solidnie przegadana, a mimo to intrygowało, do jakich wniosków dojdą. Widać, że odcinek był przemyślany pod każdym kątem, tak żeby również nie zanudzić widzów.
Natomiast prawdziwych emocji dostarczyła końcówka, w której Randall wymusił na Rebecce poddanie się leczeniu, manipulując jej uczuciami. Co więcej, po przebiegu epizodu, można dojść do wniosku, że robi to z egoistycznych pobudek. Bez względu na wynik jego działań w przyszłości, które mogą przynieść poprawę zdrowia lub przyspieszyć rozwój choroby, jego zachowanie wzbudza kontrowersje. Jest także doskonałym polem do dyskusji o słuszności jego decyzji wobec rodziny. Ponadto jest to również kwestia bardzo realistyczna i życiowa. W takich momentach serial jest najlepszy.
Najnowszy odcinek This is Us był interesujący, ale nie należał do najbardziej emocjonalnych ani wzruszających. Prawdę mówiąc, po obejrzeniu zwiastuna do niego, nie byłam przekonana, czy te alternatywne scenariusze nie będą miały wyłącznie znaczenia sentymentalnego i kwestionowałam czy będą w ogóle potrzebne dla fabuły. Na szczęście zadziałały poprawnie i wraz z terapią oraz dyskusyjną końcówką znakomicie zbudowały grunt pod finałowy epizod, a nawet kolejne sezony. Jasno wyjaśniono powody i motywacje postępowania Randalla. Teraz pozostało nam już tylko poznać konsekwencje tej decyzji, które miejmy nadzieję, że choć trochę zostaną nam przybliżone w finale serii. A to już w następnym tygodniu!