Zgodnie z oczekiwaniami przedostatni odcinek 2. sezonu The Mandalorian to tylko wstęp do kulminacji. Przez to też mamy znaczne zwolnienie tempa i wydarzenia będące jedynie drogą do celu. Problemem bynajmniej nie jest wpisanie go w trend pobocznej misji, która ma znaczenie dla głównej historii, ale to, jak ta fabuła jest mało ekscytująca. Mogliśmy domyślić się, że całość skupi się na znalezieniu lokacji, w której przebywa Moff Gideon. Szkoda, że twórcy nawet nie zasugerowali, gdzie jest i co dokładnie robi, ale przyznać trzeba, że ta wiadomość wysłana przez Mando robi wrażenie i zastanawia. Skoro bohater nie wykorzystuje elementu zaskoczenia, to w tym wszystkim będzie bardziej pewny swego, a nie sądzę, by to na pewno był dobry pomysł. Mayfield to niezła postać z potencjałem. W tym odcinku został o wiele lepiej wykorzystany niż w pierwszym sezonie. Nie chodzi o to, że ma dość wesołą naturę i dużo gada. Po prostu Rick Famuyiwa (reżyser i scenarzysta odcinka) pozwala lepiej poznać tę - mimo wszystko - epizodyczną postać. Kapitalnie wypada scena w imperialnej mesie podczas rozmowy z oficerem, który ma na sumieniu tysiące żołnierzy Imperium, w tym właśnie przyjaciół Mayfielda. Z jednej strony doskonale wiemy, do czego to wszystko zmierza, gdy odkrywamy kolejne informacje o postaci, a z drugiej strzałem w dziesiątkę jest obsadzenie Richarda Burke'a w roli imperialnego psychopaty. Pierwszy Nocny Król z Gry o tron jest stworzony do  grania takich postaci i aż szkoda, że to taka mała rólka.
fot. Disney+
+3 więcej
Ten odcinek The Mandalorian pokazuje też, jak spotkanie z Bo-Katan oraz relacja z Grogu zmieniła Dina Djarina. Pierwszy raz podejmuje świadomą decyzję, by odkryć swoją twarz dla dobra misji. Jest to jedna z bardziej kluczowych scen, w których procentują wydarzenia tego sezonu. Zrozumienie obyczaju Mandalorian oraz pogłębienie więzi z malcem zmieniła Mando. Dojrzał do decyzji, za którą sam niedawno chciał zabijać. Przede wszystkim jednak przyznał przed samym sobą, kim jest dla niego Grogu i jak jest dla niego ważny. A to w finałowej konfrontacji będzie mieć fundamentalne znaczenie, bo Djarin będzie w stanie zrobić wszystko, by uratować Baby Yodę. Rick Famuyiwa to solidny reżyser, a tym odcinkiem nie zachwyca. Pomysły na sceny akcji nie porywają, nie ekscytują i nie wywołują jakichś większych emocji. W poprzednim odcinku może strzelaniny były głupie, ale Robert Rodriguez potrafił operować tymi narzędziami tak, że oglądało się to z zapartym tchem. Tego tutaj brakuje. Czy to podczas rozrywkowej akcji ataku piratów, czy podczas strzelaniny ze szturmowcami w rafinerii - czuć, że to wszystko jest poprawne, dobrze zrealizowane, ale jakoś po ostatnich odcinkach apetyt wzrósł tak bardzo, że tak "zwyczajne" sceny akcji pozostawiają zbyt duży niedosyt. A wręcz wywołują duże pokłady obojętności. Plus za easter egg z Bobą używającym sztuczki z miną z Atak Klonów. To dziwne, bo po tylu różnorodnych i świetnych odcinkach ten wypada po prostu najsłabiej w przekroju całego sezonu. Nie zrozumcie mnie źle - to nadal niezła rozrywka, ale poziom 2. sezonu The Mandalorian ustawił poprzeczkę oczekiwań, której Rick Famuyiwa nie sprostał. Dokonano formalności przed finałem, w którym dopiero będą prawdziwe emocje, a to tym bardziej rozczarowuje, bo po takiej podbudowie z porwaniem Grogu brak wrażeń w tym odcinku tym bardziej jest odczuwalne.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj