Podczas sprzątania domu po zmarłym dziadku młoda para znajduje oryginalne plansze komiksu zatytułowanego Utopia. Szybko orientują się, że znalezisko może mieć dużą wartość dla kolekcjonerów. Okazuje się bowiem, że jest to kontynuacja komiksu Destopia, który ma dość szeroką bazę fanów. Postanawiają więc go sprzedać na aukcji urządzonej podczas jednego z konwentów. Oprócz zwykłych fanów komiksu, na imprezę przybywa także grupa przyjaciół znających się tylko z chatu internetowego w składzie Samantha (Jessica Rothe), Ian (Dan Byrd), Becky (Ashleigh LaThrop) i Wilson Wilson (Desmin Borges). Wszyscy oni twierdzą, że komiks przepowiada przyszłość i informuje o nadejściu nowych śmiercionośnych wirusów, które zgładzą ludzkość. Jednak nie oni jedni chcą pozyskać dla siebie to graficzne znalezisko. W tym samym czasie na konwent przybywa tajemnicza para zabójców dowodzona przez niejakiego Arby'ego (Christopher Denham), która za wszelką cenę chce przejąć plansze. Jakby tego było mało, na imprezie pojawia się także kobieta, która twierdzi, że nazywa się Jessica Hyde (Sasha Lane) i to o jej losach opowiada komiks. Jeśli jesteście fanami brytyjskiej wersji Utopi to już po tym wstępie widzicie, że historia amerykańskiej wersji od samego początku znacznie odbiega od oryginału. I tak pozostaje przez cały pierwszy sezon. Są oczywiście nawiązania i mrugnięcia okiem do tych zagorzałym fanów, ale scenarzyści postarali się, by nie robić dosłownej kopii, a jedynie opowieść inspirowaną. Scenariusz został tak mocno zmieniony, by zarówno nowi widzowie, jak i starzy dobrze się bawili podczas seansu wszystkich 8 odcinków. Oczywiście niektóre twisty nie będą zaskoczeniem dla fanów tego tytułu, ale na szczęście twórcy zachowali w rękawie kilka asów, które sprawią widzom frajdę. Nie powiem, dziwnie ogląda się serial o dziesiątkującym ludzkość wirusie, gdy na zewnątrz mamy szalejącą pandemię. Twórcy raczej nie liczyli na to, że ich produkcja będzie niezmiernie aktualna i chcąc nie chcąc, będzie nawiązywała do prawdziwych wydarzeń. Otóż atakujący jedynie dzieci wirus grypy, z jakim nie może sobie poradzić świat w serialu, pochodzi od owocowego nietoperza z Peru. Brzmi znajomo? I takich nawiązań w serialu napisanym przez Gillian Flynn, inspirującą się jedynie pracą Dennisa Kellyego, jest mnóstwo. Poczynając od społeczeństwa, które nie czując tego, że jest manipulowane przez przedstawicieli przemysłu farmaceutycznego, wymusza na rządzie dopuszczenie do ogólnego obiegu niesprawdzonej szczepionki, poprzez sektę szukającą jakiegokolwiek celu w swoim życiu i będącej w stanie oddać za owy cel własne życie. Utopia opowiada w dużej mierze o naiwności ludzkiej i o tym, jak ludzie potrafią to wykorzystać dla własnych celów. Każdy z nas chce wierzyć w to, że jego życie ma jakiś większy sens. Nic więc dziwnego, że są na świecie ludzie, którzy będą chcieli to wykorzystać. Niestety, z przykrością stwierdzam, że Flynn nie udało się swoją wersją Utopii dorównać oryginałowi. Jest to słabsza kopia. Na szczęście nie rozczarowująca, ale sporo jej brakuje do wersji Kelly'ego. Czuć w niej dalej ten czarny brytyjski humor, jednak nie jest on tak dobrze podany jak w oryginale. Tempo akcji jest dużo wolniejsze niż u jej kolegi po fachu. Czuć, że scenarzystka musiała rozciągnąć ową historię, przez co trochę mniej się w niej dzieje. Niemniej mamy tutaj kilka twistów, które widzów zaskoczą, a także kilka kreacji, które przypadają do gustu. Dzięki tej produkcji przypomniałem sobie, jak dobrym aktorem jest John Cusack. Jako Doktor Kevin Christie jest nieprzewidywalny, a zarazem bardzo zagadkowy. Jego postać napędza ten sezon. Trzyma wszystkie karty bardzo blisko siebie i dopiero w finałowym odcinku je odkrywa, co jest świetnym rozwiązaniem. Znakomicie nadaje też tempo całej opowieści. Z każdym odcinkiem widz zbliża się do poznania całego planu. Krok po kroku dochodzi do rozwiązania zagadki zawartej na planszach Utopii. Cusack świetnie się bawi jako czarny charakter. Nie często otrzymuje takie propozycje, więc widać, jak bardzo rozkoszuje się tą postacią. Ile pracy włożył w stworzenie wizjonera, jakim jest Christie, który chce zmienić świat wedle własnej wizji. Takie połączenie szaleńca i geniusza. Moją uwagę wśród licznych bohaterów przykuł też Desmin Borges jako Wilson Wilson, fan wszelakich teorii spiskowych, który żyje w bunkrze pod domem swojej rodziny i jest w pełni przygotowany na koniec świata. Borges gra go na granicy obłędu, co jest niezmiernie wyczuwalne. Czasami aktor jakby odpływa w swoich dziwnych monologach i mam przeczucie graniczące z pewnością, że jest to jego znakomita improwizacja. Zresztą widać to w niektórych scenach po minach jego kolegów, którzy są naprawdę zagubieni w tym, co się właśnie dzieje.  
screen z YouTube
Zadziwiająco przeciętnie natomiast wypada Rainn Wilson jako Michael Strarns, naukowiec starający się wynaleźć szczepionkę na panującą epidemie grypy. Jego bohater jest nijaki, a czasami nawet irytujący. Szkoda, bo Wilson zazwyczaj dostarczał ciekawych kreacji, no ale może takiej właśnie wymagali od niego twórcy. Pod względem wykonania Utopia jest niezmiennie blisko do innej wielkiej produkcji Amazon Video czyli The Boys. Oba seriale mają podobny komiksowy charakter oraz sporą ilość krwawych i brutalnych scen. Hektolitry rozlanej krwi zaczynają powoli stawać się znakiem rozpoznawalnym tej platformy. No ale jeśli widzowie to lubią, to po co kombinować. Podsumowując, fani brytyjskiej Utopii raczej nie zostaną fanami wersji amerykańskiej, ale ci którzy po raz pierwszy będą tę historię oglądać właśnie na Amazonie, mogą się w niej zatracić.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj