Wkraczając w pustkę to przede wszystkim filmowe wyzwanie, ale wspomniana chęć zakończenia seansu nie jest bynajmniej wadą filmu. To, co może początkowo zniechęcać widza do oglądania, stanowi istotę metody twórczej francuskiego reżysera. Noé wywodzi się bowiem z kręgu francuskich filmowców określanych mianem ekstremistami, co dobrze oddaje charakter ich działalności. Szokują, przekraczając wszelkie bariery obyczajowe, i eksperymentują z formą filmową, co niejednokrotnie skazuje ich filmy na funkcjonowanie w kinowym podziemiu. Niemniej twórca Nieodwracalnego, chociaż odpowiada wizerunkowi filmowca skandalisty oraz eksperymentatora, zdołał wyprowadzić swoje dzieła z festiwalowej niszy i dotrzeć do szerszej publiczności. 

Konsekwentne utrudnianie i udziwnianie odbioru filmu obecne jest już od pierwszych sekund projekcji. Napisy początkowe, krzykliwe i nieznośnie migoczące, zostają zaprezentowane przy kakofonii dźwięków odtwarzanych w częstotliwości wyjątkowo nieprzyjaznej dla ludzkiego ucha. To, co następuje później, też nie należy do klasyki kina.

Czytaj także: T-Mobile Nowe Horyzonty 2014 - szczegóły nowej sekcji ALE KINO+

W zasadzie cały film złożony jest z zaledwie jednego ujęcia, przerywanego jedynie kilkoma retrospekcjami, ale i tutaj zachowana jest swoista ciągłość. Ciągłość spojrzenia. Świat przedstawiony bowiem oglądamy oczami głównego bohatera - Oskara. Niezależnie od wydarzeń, jakie go spotykają, łącznie ze śmiercią w wyniku postrzału, film narzuca odbiór z jego perspektywy. Najpierw jako młodego dilera narkotyków działającego w mrocznych dzielnicach Tokio, a następnie, już po tragicznej śmierci, jako lewitujące ciało astralne przemierzające największą aglomerację miejską świata. Największą, a zarazem zepsutą i wrogą, rozświetloną mdłymi, hipnotyzującymi neonami.

Pośmiertna wędrówka Oskara to, jak zostaje zasugerowane na początku filmu, wizualizacja śmierci, a także stanu, w jakim po niej utrzymuje się dusza. Ma to być zgodne ze wskazówkami zawartymi w Tybetańskiej Księdze Umarłych, którą bohater zgłębiał jeszcze za życia. Ta atrakcyjna interpretacja zdaje się być zaledwie pretekstem do przyjęcia niezwykłej perspektywy, a chociaż wszystko odbywa się zgodnie z wykładnią buddyjskiej filozofii, to sam film zachęca do odczytania go nie tylko w ujęciu filozoficzno-teologicznym. Próbując sklasyfikować wizualną i dźwiękową warstwę filmu, można by pokusić się o stwierdzenie, że są one utrzymane w poetyce narkotycznych oparów. W połączeniu z przyjętą perspektywą pierwszoosobową powoduje to skojarzenia z kinem atrakcji, swoistą teledyskowością, a także wywołuje wrażenie zbliżone do tego, które odczuwamy w trakcie grania w gry wideo. Zapominamy wówczas o buddyzmie i motywie śmierci, ciesząc się samym doznaniem wizualnym. Film Noégo wyzwala rzadko spotykane odczucia, czyniąc z kina nie tylko pożywkę dla umysłu, ale także dla ciała. Wystawia na próbę główne zmysły, raz będąc nieznośnym, jak na początku seansu, a raz wręcz rozkosznym. Zasadne wówczas zdaje się założenie, że reżyser dokonał jedynie zobrazowania odlotu narkotycznego - jaki by on nie były - redukując treść do tego jednego doświadczenia. Można by nawet pokusić się o próbę określenia, pod wpływem jakich substancji można zapewnić sobie takie przeżycie, ale wówczas zapomnielibyśmy, co stanowi istotę twórczości autora. Wykorzystanie medium filmowego do przedstawienia wszelkich odchyleń i stanów - czy to sansarycznej wędrówki duszy, czy najzwyczajniejszych hajów - zdaje się być jego celem, co potwierdza status kina jako narzędzia najwierniej oddającego ludzkie odczucia.

Czytaj także: Znamy program 14. MFF T-Mobile Nowe Horyzonty

Na szczęście nie chce ona symulować uczuć, ale je wywoływać. Stąd reżyser sięga po jeden z najstarszych schematów kinowych - melodramatyczny. Historia miłości między siostrą Oskara i jego przyjacielem odpowiada losom bohaterów wcześniejszych filmów Noégo. Jest to miłość taka jak świat, który widzimy w filmie - brudna, zakazana, nieraz zwulgaryzowana oraz naznaczona traumatycznymi doświadczeniami. A jednak zwycięska, bowiem powołująca na świat nową istotę, a przez to pozwalająca na dopełnienie się cyklu życia i śmierci. Nieco naiwna opowieść o miłości w zdeprawowanym świecie każe przypuszczać, że reżyser pozwala sobie na swoiste szyderstwo, również z widza. Wydaje się jednak, że jest to coś więcej niż autorska prowokacja.


[image-browser playlist="583871" suggest=""]Wkraczając w pustkę dziś w ale kino+ o 23.00.






To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj