To nic nowego, że pierwsze odcinki nowego sezonu Yellowstone stawiają na spokojny rozwój fabuły, bez wymuszania na widzach wielkich emocji czy adrenaliny. Tak jakby twórcy uważali, że na wszystko przyjdzie pora, a teraz mamy nacieszyć się plenerem, muzyką i w przypadku tej serii - szczęśliwymi bohaterami. I trudno mieć do nich o to pretensje, bo uśmiechnięty John to rzadki widok. Cały ten wątek kempingu, w którym bohaterowie mają chwilę spokoju, mogą się zrelaksować oraz otworzyć na innych, ociepla atmosferę. A wspomnienia Johna o swojej żonie nawet potrafiły wzruszyć. Może to nie jest to, czego oczekujemy od tego serialu i trochę może nudzić, ale te szczere i pełne miłości sceny sprawiają, że robi się przyjemniej na sercu. Natomiast powrót motywu wilka to wyraźny znak, że ta sielanka niedługo się skończy, a twórcy już szykują problemy i komplikacje, aby zmącić spokój Duttonów. Również wątek Beth i Ripa ociekał romantycznością, aż zbyt przesadną, ale przynajmniej nie aż tak mdłą jak w związku Moniki i Kaycego. Warto jednak docenić to, że ich wspólne sceny mają w sobie wiele uczucia. Podobnie jak w przypadku Johna, również Beth pokazała wrażliwe oblicze, o które byśmy jej nie podejrzewali. I mimo, że ta reakcja na przygotowanie jej śniadania jest niespodziewana i zaskakująca, to wszystko w tej scenie działa, niosąc ze sobą duży ładunek emocjonalny. A to dzięki świetnej grze Kelly Reilly i Cole’a Hausera oraz chemii między bohaterami. A do tego postaci się rozwijają, a ich wątek ma dużą wartość fabularną.
fot. Paramount
Na szczęście twórcy nie dali się tak całkowicie ponieść walentynkowej atmosferze w tym odcinku. Beth rozpracowała plany Roarkego i inwestorów, które mają większy rozmach, niż się spodziewała. A to może oznaczać, że mamy do czynienia z potężnym oponentem zagrażającym Duttonom i ranczu. Na razie twórcy skąpią nam tych informacji, a do tego Roarke też jest bardzo enigmatyczny i pozornie sympatyczny. Ale kto wie, co kryje się za tym uwodzicielskim uśmiechem. Nie da się ukryć, że postać grana przez Josha Hollowaya bardzo przypomina Sawyera z Zagubionych, któremu najwyraźniej udało się wyrwać z Wyspy. Mam nadzieję, że gdy już fabuła nabierze rozpędu i bardziej go poznamy, to wrażenie już nie będzie tak silnie oddziaływać. Ważne, że wzajemne uszczypliwości i docinki z Beth dostarczyły niezłej rozrywki, a sam Roarke zaczyna intrygować. Jednak najważniejszym wydarzeniem odcinka, które zapadło najbardziej w pamięć, była śmierć dwóch opryszków spowodowana przez Steve’a Hendona. Wydawało się, że skończy się na kilku siniakach i zadrapaniach w ramach nauczki, a żwawa muzyka wzmagała te wesołe humory. Jednak przez tę nagłą zmianę nastrojów, sceny szokowały. Nie trzeba dodawać, że już w pierwszym dniu pracy na najważniejszym stanowisku Jamie wpadł w kłopoty, będąc pośrednio odpowiedzialnym za tragedię. W każdym razie sprawa przedstawia się bardzo poważnie, a jednocześnie niezwykle interesująco. Szczególnie, że sytuacja spowodowała dużo napięć, a do tego sam Hendon wywołuje współczucie. Na uwagę zasługuje również wprowadzenie nowej bohaterki o imieniu Teeter, którą zatrudniono do pomocy na ranczu. Ma odegrać sporą rolę w trzecim sezonie, ale już można powiedzieć, że się wyróżnia swoim sposobem mówienia i męskim zachowaniem. Zapowiada się, że Jen Landon sprawi więcej frajdy w serialu niż poprzednia kowbojka Avery (Tanaya Beatty), która zniknęła w drugiej serii. Taki kobiecy pierwiastek dobrze zrobi Yellowstone, który jest zdominowany przez mężczyzn. Ale tak naprawdę największą bohaterką odcinka była… muzyka. Na kempingu wzmagała uczucie spokoju i swobody podczas oglądania krajobrazów, przybliżając widzów do natury. Z kolei podczas tańca Beth i Ripa utwór Lady May w tle dodawał scenom romantyczności. A rockowa muzyka przyniosła trochę luzu i dzikości. Nawet jeśli odcinek nie wywoływał ekscytacji, to przynajmniej cieszył uszy. Nowy epizod kontynuuje obraną ścieżkę w trzecim sezonie, dając bohaterom czas na chwilę oddechu i nabranie sił. Pytanie tylko, czy nie za spokojnie Yellowstone zaczyna nową serię, wystawiając na próbę cierpliwość widzów. Jak na razie serial broni się pięknymi widokami, uczuciowymi wątkami oraz dobrą realizacją i harmonią poszczególnych scen. Ale przyszedł czas na konkretniejszą akcję, która rozrusza Yellowstone. Oby nastąpiło to już w kolejnym odcinku!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj