Zadzwoń do Saula - sezon 6, odcinek 8 - recenzja
Serial Zadzwoń do Saula powrócił po kilkutygodniowej przerwie, aby zaserwować widzom kolejny krwawy odcinek. Emocji nie brakowało! Oceniam.
Serial Zadzwoń do Saula powrócił po kilkutygodniowej przerwie, aby zaserwować widzom kolejny krwawy odcinek. Emocji nie brakowało! Oceniam.
Kapitalny siódmy odcinek Zadzwoń do Saula zakończył się szokującym cliffhangerem, w którym Lalo zastrzelił Howarda na oczach Jimmy’ego i Kim. Jednak na dalszy ciąg widzowie musieli poczekać kilka tygodni. Cierpliwość została wynagrodzona znakomitym epizodem, który diametralnie różnił się od poprzedniego. Tym razem nikomu nie było do śmiechu, a do tego panowała gęsta atmosfera. Serial nabrał ogromnej powagi i ciężkości, a sama historia stała się mroczna.
Jedynie w otwierającej scenie nie panował mrok. Plaża, szumiące morze i fale mogły działać uspokajająco, ale szybko okazało się, że pokazano nam miejsce, w którym Howard stracił życie. Łatwo było wyciągnąć przygnębiające wnioski, co zdarza się niezwykle rzadko w tego typu scenach w Zadzwoń do Saula. Tym razem tajemnica tkwiła w przebiegu wydarzeń, które doprowadziły do tego stanu rzeczy. Jednak najważniejsze, że mimo tej odmiany poziom zainteresowania wciąż był wysoki.
Akcja rozpoczęła się dokładnie w tym samym miejscu, w którym zakończyła się w poprzednim odcinku. Przestraszeni Jimmy i Kim zostali uspokojeni przez Lalo, który zupełnie nieprzejęty dokonanym morderstwem wyznaczył Saulowi misję zabicia Fringa. Prawnikowi udało się wynegocjować, żeby to jego żona udała się do domu Gustava. O ile Jimmy zachował zimną krew, a Lalo w swoim stylu luzacko podszedł do całej sprawy, to w przypadku Kim zobaczyliśmy jej zupełnie inne oblicze. Była przerażona i spanikowana. Rhea Seehorn nie do końca dobrze oddała te emocje. Zbyt usilnie starała się je podkreślić. Z drugiej strony można to też uznać za oznakę większego autentyzmu. Na szczęście w kolejnych scenach, gdy Kim zmierzała do rezydencji Fringa, Seehorn poradziła sobie znakomicie. W połączeniu z upiorną muzyką w tle i kilkoma świetnymi ujęciami to wydarzenie niezwykle trzymało w napięciu. I co zaskakujące – wygląda na to, że postać była gotowa zamordować Gusa, czego raczej byśmy się po niej nie spodziewali.
Kim została powstrzymana, a później przesłuchana przez Mike’a. Twórcy wpletli w tę całą napiętą sytuację mały żarcik, gdy bohaterka wskazała na ciemnoskórego ochroniarza, którego według niej miała zastrzelić. Ta nieco humorystyczna, ale uzasadniona pomyłka rozpoczęła nową, pasjonującą rozgrywkę między Lalo a Gusem. Bohaterowie niczym szachiści przewidywali swoje kolejne ruchy, aż do krwawej konfrontacji w podziemiach pralni, a zarazem przyszłego laboratorium metamfetaminy. Los Fringa był nam znany z Breaking Bad, więc tak naprawdę intrygowało to, czy Eduardo Salamanca wyjdzie cało z tego pojedynku. Ostatecznie to przygotowany na atak Gustavo śmiertelnie postrzelił Lalo, który się wykrwawił. Cała scena na placu budowy trzymała w napięciu. A ciemność, która zapanowała podczas strzelaniny, dodawała dreszczyku emocji, że aż wstrzymywało się oddech w oczekiwaniu na jej rezultat. Tony Dalton i Giancarlo Esposito byli jak zwykle wspaniali w swoich rolach, dzięki czemu ta ostateczna konfrontacja przebiegła w tak satysfakcjonujący sposób.
Mimo że Fring został ranny, to nie zapomniał o swoich obowiązkach w restauracji. Twórcy naprawdę dbają o każdy szczegół historii. To imponuje. Dlatego też tak ważne było dokładne wytłumaczenie przez Mike’a, jak mają teraz postąpić Jimmy i Kim w sprawie Howarda. Przypominało to nieco rozmowę, gdy Ehrmantraut przyszedł do Jessego, gdy umarła Jane, co również zbliża nas do Breaking Bad. W końcu też pełna strachu wypowiedź Saula z tego flagowego serialu, gdy po raz pierwszy wspomniał o Lalo, próbując zwalić winę na Nacho, nabrała sensu. Twórcy wykonali doskonałą robotę, aby fabuły obu seriali idealnie ze sobą spiąć.
Końcówka odcinka była niezwykle smutna. Ciała Howarda i Lalo trafiły do jednego grobu w miejscu przyszłego laboratorium. Najbardziej szkoda było Hamlina, który nie zasłużył na taki los, aby spocząć obok kryminalisty, a oficjalna wersja śmierci ma się nijak do rzeczywistości. To był przykry obrazek, ale z drugiej strony serial godnie pożegnał obie postacie.
Ósmy odcinek Zadzwoń do Saula przyniósł nie mniej emocji niż poprzedni. Oglądało się go z dużą uwagą i zaangażowaniem od początku do końca. Serial znalazł się na ostatniej prostej. Jeszcze kilka kwestii zostało do wyjaśnienia, w tym historia Kim. Może w końcu fabuła skupi się na tytułowym bohaterze, ponieważ znowu osunął się on nieco w cień przy natłoku pobocznych, ale przynajmniej ekscytujących wątków. Miejmy nadzieję, że jeszcze poczujemy podobne emocje, co w tych dwóch ostatnich odcinkach!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat