Serial jest kolejną polską adaptacją powieści Harlana Cobena. Kiedy szczęśliwie zamężna projektantka biżuterii odkrywa niepokojące stare zdjęcie, jej życie pogrąża się w chaosie, a na jaw wychodzi mroczna tajemnica z przeszłości jej męża.
Producenci:
Harlan CobenScenarzyści:
Harlan Coben, Charlotte CobenPremiera (Świat):
5 marca 2025Premiera (Polska):
5 marca 2025Kraj produkcji:
PolskaDystrybutor:
NetflixGatunek:
Dramat, Kryminał, Thriller
Trailery i materiały wideo
Tylko jedno spojrzenie - zwiastun
Najnowsza recenzja redakcji
Netflix zakochał się w twórczości Harlana Cobena. Tylko jedno spojrzenie to już dziesiąta produkcja sygnowana nazwiskiem pisarza i trzecia wyprodukowana w Polsce. Mam bardzo duży problem z rodzimymi ekranizacjami kryminałów tego amerykańskiego twórcy, gdyż nasi scenarzyści z niewiadomych przyczyn starają się za każdym razem „poprawić” oryginalną historię. Czasami dodają do niej kompletnie niepotrzebne polskie wątki (mowa o W głębi lasu) czy też zmieniają sens finałowego twistu. A że nie mają takiego talentu pisarskiego jak Coben, to kompletnie rozwalają stworzoną przez niego intrygę.
Wszystkie książki Harlana Cobena opierają się na tym samym schemacie. Pewnego dnia główny bohater lub bohaterka musi zmierzyć się z jakimś mrocznym sekretem z przeszłości. Przeważnie chodzi o powrót kogoś, kto zaginął X lat temu. Podobnie jest i tym razem. Greta (Maria Dębska) ma swój własny biznes, kochającego męża (Cezary Łukaszewicz) i dziecko. Gdyby nie to, że zmaga się z traumą z przeszłości (na koncercie wybuchł pożar, który pochłonął wiele ofiar), można by powiedzieć, że prowadzi życie idealne. Pewnego dnia po odbiorze wywołanych zdjęć znajduje wśród nich jedno, którego nie robiła. To kadr uwieczniony w dniu feralnego koncertu. Widać na nim chłopaka łudząco podobnego do jej męża. Jest to jednak niemożliwe, gdyż oni się wtedy nie znali. Gdy Greta pokazuje ukochanemu, co odkryła, ten wychodzi z domu i znika bez śladu. To dziwne wydarzenie zbiega się z wyjściem z więzienia mężczyzny podejrzanego o podłożenie ognia na koncercie. Greta uważa, że te sprawy są ze sobą powiązane. Myśli tak również prokurator (Mirosław Zbrojewicz), którego córka zginęła w pożarze.
Tylko jedno spojrzenie ma świetnie dobraną obsadę. Maria Dębska jako Greta wypada bardzo przekonująco. Zarówno jej strach, jak i częste wybuchy gniewu są realistyczne. Widz szybko angażuje się w jej historię i chce dojść do prawdy. Jak to u Cobena bywa, mamy mnóstwo bohaterów, w mniejszym czy większym stopniu uwikłanych w główną intrygę. Andrzej Zieliński wciela się w pogrążonego w żałobie mafiosa, a Mirosław Zbrojewicz w prokuratora dążącego do ukarania osoby, która jest odpowiedzialna za śmierć jego córki. Postacie te dodają serialowi charakteru. Nie odsłaniają od razu swoich prawdziwych intencji i dozują nam informacje. Dzięki temu każde spotkanie z nimi to kolejny puzzel do tej układanki. Podczas czytania szybko zapominamy o niektórych postaciach, które pojawiły się na chwilę, a w serialu bardzo często zaburzają one dynamikę opowieści. Tak jest chociażby z Johnnym (Piotr Stramowski), wokalistą zespołu, który dawał koncert podczas tragicznych wydarzeń. Dziwnie wygląda to, że pojawia się za każdym razem, gdy fabuła zaczyna zwalniać, i swoją obecnością motywuje główną bohaterkę do działania.
To nie jest pierwsza ekranizacja tej książki, bo w 2017 roku sięgnęli po nią Francuzi. Gdyby nie to, że nasi scenarzyści zmienili fundusz powierniczy na tantiemy i kompletnie ośmieszyli cały wątek kryminalny, to powiedziałbym, że nasza wersja wypada lepiej. Dzięki aktorom i budowanej dramaturgii potrafi doskonale trzymać w napięciu. Jednak kulminacja wywołuje rozczarowanie. Szkoda, bo obsada naprawdę zrobiła wszystko, by nas zaangażować w tę historię.
Tylko jedno spojrzenie nie jest złym serialem. Ma wszelkie zadatki, by przyciągnąć widza do ekranu i go przy nim utrzymać. Problemem okazała się kulminacja i rozwiązanie zagadki. Harlan Coben potrafi zaskoczyć! Rzadko zdarza się, by czytelnik przed głównym bohaterem odgadnął, o co chodzi. Pisarz zawsze tak prowadzi historie, że główny twist szokuje. I nieważne, jak bardzo pogmatwane jest wytłumaczenie intrygi – gdy się nad nim lepiej zastanowimy, dochodzimy do wniosku, że ma ono sens. Szkoda więc, że tego sensu nie ma serial Netflixa. Scenarzyści zdecydowali się na własny pomysł. Chcieli to uprościć i przenieść na grunt, który zna polski odbiorca. Najwidoczniej uznali, że nie zrozumiemy tego, co stworzył pisarz. W tym przypadku takie niedocenienie widza zemściło się na twórcach. Gdy zapytałem Cobena podczas jego niedawnej wizyty w Warszawie, czy nie ma problemu z tak inwazyjną zmianą w jego powieści, dostałem dość prostą odpowiedź: „Gdy ktoś będzie chciał sprawdzić, co napisałem, przeczyta książkę. Serial jest czyjąś interpretacją tego, co napisałem”.
Pokaż pełną recenzję

