Ursula K. Le Guin bez wątpienia należy do najlepszych i najważniejszych autorek w historii fantastyki, tworząc utwory fantasy, science fiction, a także cały szereg tekstów trudnych do jednoznacznego zdefiniowania. Wydawnictwo Prószyński i S-ka od kilku lat wydaje omnibusy z jej twórczością. W nasze ręce otrzymaliśmy m.in. tomy zawierające po kilka powieści, np. Ziemiomorze i Sześć światów Hain, ale także chociażby zbiór esejów Nie ma czasu. Myśli o tym, co ważne czy tomik wierzy Dotąd dobrze. Najnowszym omnibusem, który dzisiaj ma premierę, jest Cała Orsinia - zawiera ona powieść Malafrena, trzy piosenki, zbiór opowiadań Opowieści orsiniańskie oraz dwa dodatkowe opowiadania. To dla odmiany teksty quasihistoryczne, z fabułami osadzonymi w fikcyjnym europejskim kraju w XIX wieku.  Cała Orsinia została wydana w twardej oprawie, liczy 568 stron i kosztuje 59,99 zł. Oto jej okładka oraz fragment z przedmowy autorki:
Źródło: Prószyński i S-ka
Pamiętam, kiedy wpadłam na ten pomysł: w naszym małym spółdzielczym akademiku Everett House w Radcliffe w jadalni, gdzie można było uczyć się i pisać na maszynie do późna, nie przeszkadzając śpiącym. Miałam dwadzieścia lat, pracowałam około północy przy jednym ze stołów i wtedy po raz pierwszy mignął mi przed oczami ten mój inny kraj. Nieważny kraj w Europie Środkowej. Jeden z tych, które zdemolował Hitler, a teraz demolował Stalin. Kraj położony niezbyt daleko od Czechosłowacji albo Polski, ale… nie przejmujmy się granicami. Nie któryś z tych częściowo zislamizowanych narodów – bardziej zorientowany na Zachód… Może jak Rumunia z językiem wywodzącym się z łaciny, lecz ze słowiańskimi naleciałościami? Aha! Zaczynam nabierać wrażenia, że do czegoś dochodzę. Zaczynam słyszeć nazwy. Orsenya po łacinie, a po angielsku Orsinia. Zobaczyłam rzekę Molsenę, płynącą przez otwartą słoneczną okolicę do starej stolicy Krasnoy (krasniy to po słowiańsku „piękny”). Krasnoy na trzech wzgórzach: Pałacowym, Uniwersyteckim, Katedralnym. Katedrę Świętej Teodory, jawnie nieświętej świętej, noszącej imię mojej matki… Zaczynam orientować się w terenie, czuć się jak u siebie w domu, tu, w Orsenyi – to matrya miya, moja ojczyzna. Mogę tu mieszkać, dowiedzieć się, kim są inni mieszkańcy i co robią, i o tym opowiadać. Tak też zrobiłam.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj