Historia Switcha to pasmo niekończącego się niedowierzania. Kiedy pojawiły się pierwsze przecieki na temat hybrydowego charakteru tej konsoli, wielu internetowych komentatorów wątpiło w to, czy taki sprzęt jest komukolwiek potrzebny. Po kilka tygodniach od premiery Switcha okazało się, że sprzęt rozchodzi się w błyskawicznym tempie, krytycy nie mogli uwierzyć w dane sprzedażowe publikowane przez Nintendo. Stworzenie hybrydowej konsoli okazało się strzałem w dziesiątkę. A potem Japończycy po raz kolejny zadziwili całą branżę, zapowiadając, że będą sprzedawać papierowe zabawki interaktywne na Switcha. Na pierwszy rzut oka Nintendo Labo wydaje się najbardziej niedorzecznym peryferium konsolowym. W końcu tylko szaleńcy zdecydowaliby się na wprowadzenie do dystrybucji zestawu kartonowych szablonów dla konsoli, za który trzeba zapłacić kilkaset złotych. A jeszcze więksi wariaci zdecydowaliby się na jego zakup. Jednak Labo to nie tylko kolorowe kartony. Kupując ten zestaw nie płacimy  za sam papier, to przede wszystkim aplikacja oraz zestaw narzędzi, dzięki którym dzieci mogą uczyć się programowania od najmłodszych lat. Potencjał tej formy edukacji dostrzegł jeden z brytyjskich nauczycieli nauczania początkowego, Chris McGivern, który na co dzień wykorzystuje Labo na zajęciach z sześciolatkami. Za największą zaletę tego zestawu kreatywnego uważa możliwość ćwiczenia wielu umiejętności jednocześnie. Podczas zabawy z kartonowymi szablonami dzieci uwalniają swoją kreatywność, realizują się twórczo i poznają podstawowe zasady rządzące językami programowania. A przy okazji nieźle się bawią składając wędki, roboty, pianina oraz poznając technologię stojącą za Joy-Conami. Z pomocą Nintendo Labo dzieci nie napiszą skomplikowanych gier i aplikacji, nauczą się jednak analitycznego myślenia, które przyda się na późniejszych etapach edukacji. Wiedza ta zaprocentuje w przyszłości, kiedy sięgną po znacznie bardziej złożone oprogramowanie. Doświadczenie zdobyte podczas zabawy ze Switchem pozwoli im szybciej opanować klasyczne języki programowania. Labo ma także szansę oswoić najmłodszych z nową technologią i zachęcić ich do eksperymentowania. Jestem ciekaw, kiedy takie metody nauczania wejdą do powszechnego użytku. Po cichu liczę na to, ze za kilka lat przypadek Chrisa McGiverna nie będzie ciekawostką z działu technologii lecz powszechnym sposobem na naukę obsługi programowania. Może za naszych czasów lekcje informatyki polegały na pisaniu w Wordzie i rysowaniu w Paincie, ale to nie znaczy, że nasze dzieci również mają umierać z nudy podczas tych zajęć.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj