Drugi sezon „Glee” już rozpoczęty, czeka na nas cały nowy sezon rozśpiewanych przygód i miłosnych igraszek Finna, Rachel, Artiego, Quinn i spółki. I choć opis ten pasuje klimatem bardziej do filmu z serii „High School Musical” to na szczęście sama produkcja FOX jest wciąż od niego daleko. „Glee” wraz z premierowym odcinkiem drugiej serii pt. „Auditions” pokazuje, że zeszłoroczny sukces to nie przypadek – było dobrze, nawet bardzo dobrze.

Widzieliśmy zatem to, co w pierwszym sezonie – (dosyć powolny) rozwój fabuły z kilkoma przerywnikami muzycznymi. Historia skupia się na tych samych bohaterach (choć mamy także 4 nowe twarze) i takim samym celu – pokonanie Vocal Adrenaline.

Bez wątpienia najważniejszą nowością jest trenerka futbolu, pani Beist. Oj, prawdziwa z niej bestia, trzeba to przyznać. Sue dostała godną siebie rywalkę. Relacje w trójkącie Beist-Sue-William są doprawdy niesamowite, łzy i ból brzucha ze śmiechu gwarantowane. Zadziwiające. jak twórcom udało się wprowadzić drugi czarny charakter wśród nauczycieli bez przyćmiewania gwiazdy trenerki cheerliderek, pani Sylvester. Jednak udało się i za to duże brawa. Sama Sue powraca z nowymi zabójczymi tekstami i intrygami.

Jedyne czego brakowało w premierowym odcinku tej serii to wielki, hitowy kawałek, jakim było w Pilocie „Don’t Stop Believing”. Owszem, „Billionaire” chłopaków wyszedł całkiem, całkiem, ale to nie było do końca to. Zresztą, może to i lepsze rozwiązanie niż wybieranie jakiegoś bardzo znanego utworu, a potem powtarzanie go w finale. Odgrzewane kotlety mamy już co tydzień w „CSI”, to wystarczy.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj