Banishers: Ghosts of New Eden - graliśmy w nową grę twórców Life is Strange
Około 90 minut rozgrywki skutecznie rozbudziło moje zainteresowanie Banishers: Ghosts of New Eden, nową produkcją francuskiego studia DONTNOD Entertainment.
Około 90 minut rozgrywki skutecznie rozbudziło moje zainteresowanie Banishers: Ghosts of New Eden, nową produkcją francuskiego studia DONTNOD Entertainment.
Mam wrażenie, że Banishers: Ghosts of New Eden to tytuł, który pojawił się praktycznie znikąd, a media wcale się o nim nie rozpisywały. A szkoda, bo zapowiada się on całkiem interesująco. Odpowiada za niego utalentowany zespół deweloperów z DONTNOD Entertainment, francuskiego studia mającego w swoim dorobku między innymi dwie części udanego i ciepło przyjętego przez graczy Life is Strange.
Ich najnowsze, nadchodzące dzieło jest jednak zdecydowanie bliższe Vampyrowi z 2018 roku, bo i tutaj dostajemy mieszankę akcji, przygody i eksploracji – a wszystko to okraszone mroczną, niepokojącą atmosferą. Głównymi bohaterami przygody są Red mac Raith i Antea Duarte, para kochanków i zarazem łowcy duchów, trudniący się ochroną żywych przed tymi, którzy już ten świat opuścili. Duet staje w obliczu tragedii, gdy Antea traci życie i staje się zjawą, a więc tym, czym do tej pory gardziła. Nowa forma pozwala jej jednak nadal znajdować się blisko ukochanego, a ten z kolei decyduje się zrobić wszystko, co w jego mocy, by w jakiś sposób pomóc kobiecie. Jak sami widzicie, punkt wyjścia historii jest naprawdę intrygujący. Świetnie działa to szczególnie w połączeniu z czasem i miejscem akcji, bo XVII-wieczna Ameryka Północna nie pojawiała się w grach zbyt często.
Demo, przygotowane przede wszystkim z myślą o odwiedzających targi Gamescom, trwało około 90 minut i umożliwiło zapoznanie się z jednym z głównych zadań fabularnych. Red zostaje zrekrutowany do polowania na tajemniczą "bestię", która zagraża mieszkańcom niewielkiego miasteczka. Bohaterowi i jego duchowej partnerce nie pozostaje nic innego, jak tylko udać się tropem tajemniczej i niebezpiecznej istoty. Po drodze odkrywamy prawdę dotyczącą wydarzeń, jakie miały miejsce, a także tożsamości samej "bestii". Oczywiście nie zamierzam zdradzać żadnych szczegółów na ten temat, ale powiem tylko, że rozwiązanie całej sprawy było zaskakująco mroczne i ciężkie.
Rozgrywka bardzo przypominała mi ostatnie dwie odsłony serii God of War – te dziejące się już w realiach mitologii nordyckiej. Podobieństw jest sporo: charakterystyczne ustawienie kamery, oznaczanie wrogów atakujących poza naszym polem widzenia, struktura poziomu (liniowa z pewnymi opcjonalnymi ścieżkami) i wspierający nas w walce towarzysz. No i nie zabrakło także elementów rozwoju postaci. Zdobywamy lepsze wyposażenie (możemy dodatkowo wzmacniać je dzięki zbieranym surowcom) i awansujemy na kolejne poziomy doświadczenia, co umożliwia odblokowywanie nowych talentów.
Walka jest prosta. Red potrafi atakować w zwarciu i strzelać z muszkietu do oddalonych wrogów. Może także blokować ciosy i próbować ich unikać. Urozmaiceniem jest możliwość przełączenia się na Anteę, która dysponuje nieco innymi zdolnościami. Zwykli wrogowie nie stanowili większego wyzwania. Sprawiali wrażenie raczej obowiązkowych przeszkód mających na celu wydłużenie zabawy. Ciekawiej zrobiło się dopiero przy potyczce z bossem, gdzie wprowadzono kilka interesujących ataków, a nawet prościutką sekwencję QTE.
Gry Francuzów z DONTNOD zasłynęły przede wszystkim niejednoznacznymi wyborami moralnymi, mającymi wpływ na przebieg opowieści. Wygląda na to, że i tutaj je otrzymamy – pod koniec dema trzeba było podjąć pewną decyzję. I choć nie miałem okazji zapoznać się z jej konsekwencjami, to z podpowiedzi wynikało, że będą od tego zależeć dalsze losy głównych bohaterów. Istnieje więc szansa, że w Banishers doczekamy się co najmniej dwóch różnych zakończeń.
Pod względem oprawy graficznej jest... solidnie. Nie jest to tytuł szczególnie pieszczący zmysł wzroku, ale nie odstrasza. Podobnie jak Vampyr, a więc wcześniejsze dzieło deweloperów z DONTNOD, mankamenty wizualne nadrabiane są klimatem, a na nieco toporne animacje czy drobne niedoskonałości przestaje się zwracać uwagę po jakimś czasie. Podczas akcji i eksploracji zwykle też zwyczajnie nie ma na to czasu. Dziwić może jedynie fakt, że produkcja ta zmierza wyłącznie na konsole obecnej generacji i całkowicie pomija PlayStation 4 i Xboksa One, bo nie zauważyłem niczego, co wymuszałoby na twórcach taki krok. Choć nie jestem ekspertem, to mam wrażenie, że bez problemów dałoby się wypuścić ten tytuł także na starszych sprzętach i to bez silenia się na większe kompromisy. Trzeba natomiast wziąć pod uwagę, że był to przedpremierowy build, więc trochę może jeszcze się zmienić w kwestii warstwy technicznej.
Banishers: Ghosts of New Eden – premiera 7 listopada na PC, PlayStation 5 i Xbox Series X|S.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat