Cień i kość zasługiwał na znacznie więcej. Wylewam swoje gorzkie żale po skasowaniu serialu
Nie jestem zaskoczona, ale głęboko rozczarowana. Serial Cień i kość nie otrzymał od Netfliksa szansy, na którą tak bardzo zasługiwał.
Czy poczuliście kiedyś prawdziwą ekscytację na wieść o tym, że Wasza ulubiona gra bądź książka zostanie zekranizowana? Co więcej, obsada była idealnym odzwierciedleniem Waszych ukochanych postaci, a za produkcję wzięła się jedna z największych firm? Najpewniej mogą z tym utożsamić się fani Igrzysk śmierci bądź miłośnicy twórczości Stephena Kinga.
Dokładnie taką ekscytację poczułam, gdy dowiedziałam się, że Netflix zaangażuje się w produkcję Grishaverse, czyli trylogii Cień i kość oraz Szóstki wron. Jeszcze większe zaciekawienie i radość wzbudziło we mnie ujawnienie obsady, która prezentowała się dokładnie tak, jak sobie ją wyobrażałam. Freddy Carter miał chłodne, zawadiackie spojrzenie Kaza Brekkera, a Ben Barnes idealnie nadawał się na czarującego antagonistę. Scenariusz, łączący wątki z obu serii książkowych, również intrygował. Spektakularny seans zapowiadały zwiastuny, z których na pierwszy plan wybijała się autentyczna reprezentacja Ravki oraz zdumiewające moce Zmrocza i Przywoływaczki Słońca.
Dziś wspominam to z wymuszonym uśmiechem i smutkiem, bo wiem już, że produkcja Cień i kość wylądowała na serialowym cmentarzysku Netfliksa. Fani tego uniwersum (podobnie jak ja) zdążyli przejść przez pierwsze etapy żałoby, charakterystyczne dla rozgniewanych widzów – od zaprzeczenia przez złość aż po próbę targowania się. Do przewidzenia było, że do internetu zaczną spływać liczne błagania oraz petycje o wznowienie serialu. Konta społecznościowe serwisu streamingowego zostały zalane komentarzami rozwścieczonych fanów, żądających wznowienia produkcji. Użytkownicy nie stronili także od klasycznych przytyków – "przecież Riverdale było tyle razy wznawiane, a poza tym Wiedźmina kontynuują tylko dlatego, że grał w nim Henry Cavill".
Do fanów dołączyli aktorzy, którzy zachęcali do walki o wznowienie serialu i dodawali wzruszające pożegnania na swoich kontach społecznościowych.
Z ogromnym bólem muszę przyznać, że wiadomość z ostatniego tygodnia nie była niespodzianką. Przeciwnie, już dawno obawiałam się, że Cień i kość poniesie porażkę po 2. sezonie. A szkoda, bo potencjał na rozwój tego uniwersum był ogromny...
Jestem superfanką, ale obiektywną
Jest takie angielskie powiedzenie – no news is good news. Nie powiedziałabym jednak, że to sprawdza się w przypadku seriali. Drugi sezon zadebiutował w drugiej połowie marca 2023 roku. Zazwyczaj czekanie na wieści o wznowieniu serialu przez Netfliksa nie trwa aż ośmiu miesięcy. Dlatego z każdym upływającym tygodniem moje obawy tylko wzrastały.
Szczególnie że 2. sezon faktycznie wypadł słabiej, a sam serial miał problemy z przyciągnięciem widowni niezaznajomionej z treścią książek. Choć oceny jakoś znacznie nie spadły, w mediach społecznościowych przewijały się dość mieszane opinie. Sporo osób twierdziło, że tytuł nużył, gdy na ekranie brakowało Wron. Inni z kolei sądzili, że wątków było wręcz za dużo, co spowodowało chaos i zagubienie. Taki odbiór mógł przyczynić się do spadku oglądalności, a tym samym niższego zysku dla Netfliksa. Serial, który kosztował platformę kilkanaście milionów dolarów, najwidoczniej przestał się opłacać.
To, czy oglądalność serialu ucierpiała, warto sprawdzić u samego źródła. Z danych Netfliksa wynika, że 2. sezon Cienia i kości znalazł się w Top 10 w ponad 80 krajach. Jednakże osiągnął 1. miejsce tylko w 10 z nich. Wśród tych krajów nie ma Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii czy Polski.
Serial zdobył 2. miejsce w rankingu USA, podczas gdy liderem niezmiennie pozostawał 4. sezon Ty, który zadebiutował tydzień wcześniej. W kolejnym tygodniu miejsce tego serialu przejął dreszczowiec Nocny agent.
Przy tym warto zwrócić uwagę na liczbę godzin oglądania – to niezwykle istotny miernik dla Netfliksa. Między innymi od niego zależy decyzja o wznowieniu serialu. Ty był oglądany przez 64 mln godzin, podczas gdy Cień i kość 50 mln. Największa różnica jest widoczna w 2. tygodniu - Nocny agent był oglądany aż 168 milionów godzin, czyli ponad dwukrotnie dłużej niż Cień i kość.
2. sezon zniknął z topki Netfliksa dopiero w drugiej połowie kwietnia, ale liczba godzin gruntownie spadała z każdym kolejnym tygodniem. Przykładowo: z 55 mln zeszło do równo 27. Gigant streamingowy mógł ocenić ten wynik za zbyt słaby, aby kontynuować produkcję.
Czy to coś zmienia? Czy sprawia, że jestem mniej rozczarowana decyzją o skasowaniu serialu? Absolutnie nie! Przeciwnie! Grishaverse ma OGROMNY potencjał na swój rozwój. Finał pokazał, że scenarzyści trzymali asa w rękawie. To mógł być początek kolejnych intryg i mrocznych wątków. Chcecie wiedzieć, co serwis streamingowy wyrzucił do kosza?
Cień i kość – niemal doskonała adaptacja? Porównanie serialu i książki
A mogło być tak pięknie...
Zakończenie 2. sezonu było rozwiązaniem niemal idealnym. Przyznam się Wam, że uwielbiam cliffhangery (może nie wówczas, gdy wiem, że nic po nich nie nastąpi)! To był moment, w którym wątki Aliny Starkov i ekipy Kaza Brekkera przestały być tak ściśle związane. Co więcej, scenarzyści poszli o krok dalej i zaproponowali rozwiązania inne od oryginału. Oczywiście zrobili to za zgodą Leigh Bardugo, która już wcześniej twierdziła, że zmiany są podejmowane dla dobra fabuły i sama wprowadziłaby je, gdyby pisała tę historię po raz drugi. Dzięki temu zakończenie jest świeże, ale i racjonalne, co spodobało się nawet czytelnikom. No i przede wszystkim zbudowało solidny fundament pod 3. sezon.
Jednak decyzja Netfliksa spowodowała, że cliffhanger już nie wzbudza zaintrygowania, a złość widowni. Szczególnie w przypadku Aliny Starkov i jej przyjaciół, których losy potoczyły się zupełnie inaczej niż w książkach. Teraz już nie dowiemy się, w jaki sposób scenarzyści chcieli kontynuować ich wątki. Możemy jedynie przypuszczać, co wydarzyło się po tym, jak Alina rozstała się z Malem. Dało mu to przestrzeń do podróżowania i odkrywania swojego własnego życiowego celu. Nikolai niejako w tym pomógł, gdy podarował Malyenowi swój stoper i legendarny pseudonim Sturmhond. Myślę, że pomogłoby to rozwinąć skrzydła temu bohaterowi, który nawet w książkach jest silnie przywiązany do swojej ukochanej. Zresztą nie tylko jemu – oderwanie Przywoływaczki Słońca od Mala pozwoliło jej na przejęcie tronu. Zamiast wieść spokojne życie bez mocy, co Bardugo zaproponowała w trzecim tomie, Starkov staje się jeszcze silniejsza, przejmując zdolności po Zmroczu. Widzimy też jej przemianę wewnętrzną – wydawało się, że cięcie, które wyegzekwowała niby w samoobronie, sprawiło jej więcej satysfakcji, niż moglibyśmy przypuszczać. Alina mogła stać się następczynią Aleksandra Kirigana i kolejnym potencjalnym zagrożeniem czyhającym na Ravkę. Mogła, ale czy to było zaplanowane? Tego już się nie dowiemy.
Zresztą mroczne moce nie zainteresowały się tylko Aliną. Sugeruje to krótkie ujęcie Nikolaia, patrzącego z przerażeniem na demona w lustrze. Co to mogłoby oznaczać dla nowego króla Ravki i mieszkańców? Czy jego rządy byłyby przepełnione nadnaturalną ciemnością niczym Fałda Cienia, za którą odpowiadał Zmrocz?
Oczywiście jeszcze większe podekscytowanie wzbudzał we mnie potencjalny spin-off o ikonicznej Szóstce Wron. Mówiło się o tym od premiery 2. sezonu. Teraz wiadomo, że scenarzyści faktycznie pracowali nad takowym projektem. Można było się tego spodziewać po narracji Kaza Brekkera, który opowiadał o wyjątkowej ofercie pracy i nowym narkotyku zażywanym przez Grisze, zwanym jurda parem. Z pewnością wywołało to zjawisko fangirlingu u niejednego czytelnika – ów narkotyk był istotny dla wydarzeń z dylogii Bardugo. Słowa Brudnorękiego oznaczały jedno... Napad na Lodowy Dwór był coraz bliższy realizacji. To skutkowałoby wyjściem Matthiasa z więzienia (nareszcie) i ponownym spotkaniem z Niną. Z pewnością wróciłaby także Inej, która wyruszyła w morze, aby odnaleźć swoją rodzinę. W końcu gang Wron byłby kompletny, na co widzowie czekali od samego początku. Gdyby słynna Szóstka stanęła obok siebie w jednym pomieszczeniu, fani byliby podekscytowani – tak jak na widok trzech Spider-Manów w Spider-Man: Bez drogi do domu. Ta myśl pozostawia mnie z gorzkim rozczarowaniem.
Mogłabym gdybać i gdybać o tym, co twórcy zaprezentowaliby w finale. Mogłabym wymyślać kolejne potencjalne scenariusze. Jednak to już pewne, że nie dostanę odpowiedzi na rozwiązania niezgodne z treścią książek. Nie dowiem się, jak potoczyły się losy trzecioplanowych bohaterów, takich jak Pekka Rollins, który został upokorzony przez Kaza czy Tolya. Nie wiem również, czy scenarzyści mieli w planach inspirowanie się kolejnymi książkami Bardugo - Królem z bliznami oraz Rządami wilków. Jestem teraz zmuszona pożegnać przedwcześnie bohaterów serialu.
Netfliksie! Dlaczego?
Pozostaje nikła nadzieja, że Cień i kość pójdzie śladami Lucyfera, który został uratowany po skasowaniu przez telewizję FOX. A może za jakiś czas ktoś stworzy reboot? Tylko wtedy byłoby mi szkoda tak charyzmatycznej obsady z produkcji Netfliksa. Wierzę, że na tych utalentowanych aktorów czekają kolejne obiecujące projekty.
Jak wspomniałam wcześniej, klimat Cienia i kości, choć podobny do innych produkcji fantasy, był unikatowy i świeży. A co jeśli gigant streamingowy widział w nim podobieństwo do innego serialu? Krążą plotki o nowym spin-offie z uniwersum Wiedźmina, którego opis łudząco przypomina Wrony. Nowa produkcja ma opowiadać o "sześciu nastoletnich złodziejach, którzy planują największy napad w swoim życiu". Cóż... na miejscu Netfliksa nie realizowałabym tego serialu w obawie przed rozwścieczonymi fanami.
Chociaż serial Cień i kość został anulowany na dobre, niezmiennie pozostaje jednym z moich ulubionych. Uwielbiam tę obsadę i odgrywane przez nich postacie, a także świat, czerpiący inspiracje z imperialnej Rosji. Ogromnie podoba mi się koncept Griszów oraz efekty specjalne, które w nietandetny sposób odzwierciedliły ich umiejętności. Jako wierna czytelniczka powieści Leigh Bardugo jestem równie wielką fanką scenariusza – mimo że nie zgadzam się ze wszystkimi zmianami fabularnymi. Niezmiernie rzadko zdarza się, że jakaś produkcja wywołuje we mnie tak silne emocje. Na seansie dwóch sezonów naprzemiennie śmiałam się i płakałam, wnikliwie obserwując losy bohaterów. To była fantastyczna przygoda.
Żadnych żałobników. Żadnych pogrzebów.