Deadpoool & Wolverine bez fabuły i celu? Nic bardziej mylnego - ta historia ma znaczenie
Niektórzy uważają, że Deadpool & Wolverine to pozbawiony fabuły zlepek gagów. Czy rzeczywiście tak jest?
Deadpool & Wolverine to film pozbawiony fabuły? Gdy czytam takie komentarze, zastanawiam się, czemu zapomnieliśmy o początkach uniwersum? W porównaniu do wielu produkcji z pierwszych lat Filmowego Uniwersum Marvela, perypetie Deadpoola i Wolverine'a wypadają naprawdę dobrze. Zapomnieliśmy już o pretekstowej i schematycznej walce dobra ze złem? O złoczyńcach tak nudnych i stereotypowych, że nie dało się ich zapamiętać? Krytykując dokonania Marvela z ostatnich lat, nie bierzemy pod uwagę tego, że początki wcale nie były lepsze, a wątki i poziom rozrywki wielu tytułów pozostawia wiele do życzenia. Przyjrzyjmy się temu bliżej!
Przemiana Deadpoola i Wolverine'a
Ta historia jest kluczowa dla rozwoju bohaterów, bo obaj mają wady, które trzeba wyeliminować. Chodzi o to, że Wolverine i Deadpool niechętnie grają w drużynie. Dlatego fabuła poświęcona wzajemnemu docieraniu się i przemianie staje się kluczowa dla ich dalszych losów w MCU. Oni muszą nauczyć się być superbohaterami, aby później współpracować z Avengers w ostatecznym rozrachunku. Twórcy nienagannie pokazali to przede wszystkim na przykładzie Logana – czyli najgorszego Wolverine'a, który popełnił więcej błędów w życiu niż ten znany z kinowego ekranu. Wyrzuty sumienia, żal, żałoba i depresja – tak perfekcyjnie przedstawione przez Hugh Jackmana! – stają się czymś, co go definiuje i zarazem czymś, co musi przezwyciężyć. Świetnie ukazano to, że kolejne wydarzenia mają wpływ na jego powolne, ale owocne przeobrażenie się w superbohatera. Doskonale wykorzystano do tego relację z Laurą, która wykracza poza multiwersum i staje się czymś mistycznym. Choć bohater w ogóle jej nie zna, podskórnie wie, że jest kimś, przed kim może się otworzyć. Dla Laury to trudne, bo nie jest on jej "ojcem" Loganem, który zginął w Logan: Wolverine. Czuje jednak z nim więź i wie, jak do niego trafić. Ten kluczowy moment pozwala przypieczętować rozwój bohatera. Jednak równie duże znaczenie miało coś jeszcze...
Nie da się ukryć, że Deadpool & Wolverine jest przytłoczony przez serię gagów i samego Pyskatego Najemnika, któremu paszcza po prostu się nie zamyka. To odciąga uwagę od sedna fabuły. A prawda jest taka, że rozwój Wolverine'a zależy w dużej mierze od Deadpoola – tak jak rozwój Deadpoola zależy od Logana. To ich wzajemny wpływ na siebie w całej tej burzy agresji, dowcipów i konfliktów porusza coś w ich sercach i daje poczucie, że zmieniają się w kogoś lepszego. W kulminacyjnej scenie najpierw mamy perfekcyjną synchronizację w walce z korpusem Deadpoolów, a później emocjonalną kłótnię o to, kto powinien poświęcić życie. Twórcy wbrew pozorom poświęcili im dużo czasu. Podczas drugiego czy trzeciego seansu możemy dostrzec, że fabuła wcale nie jest tak pretekstowa – drzemie w niej wiele subtelnych niuansów, mających w tym wątku ważne znaczenie. Koniec końców obaj panowie są gotowi, by popracować z Avengers. I oto chodziło!
Hołd dla superbohaterów
To jest druga rzecz, która świetnie działa w Deadpool & Wolverine. Choć jest to historia o dojrzewaniu tytułowego duetu, to wydarzenia temu towarzyszące stanowią ważny element fabularnej zabawy twórców. Pyskaty Najemnik i Logan wchodzą do MCU i stają się istotną częścią przyszłości – zarówno uniwersum, jak i multiwersum. Ryan Reynolds i spółka starali się stworzyć pomost pomiędzy tym, co było, a tym, co będzie. Wielu oczekiwało, że Deadpool & Wolverine zmieni MCU (o tym później), a dostaliśmy coś, co jest hołdem dla superbohaterów i kina komiksowego.
To piękny list miłosny do filmowych X-Menów i innych tytułów opartych na komiksach Marvela, tworzonych przez 20th Century Fox. Studiu słusznie oberwało się w tym filmie, bo, owszem, zrobiło wiele dobrego, ale popełniło też wiele błędów. Tak naprawdę zakończyło istnienie tego uniwersum w najgorszy możliwy sposób. Wystarczy wspomnieć ich Deadpoola w X-Men Geneza: Wolverine i to, jak bardzo zniesmaczeni wyszliśmy z seansu X-Men: Mroczna Phoenix. Dzięki temu, że Marvel Studios ma prawa do wszystkiego, co stworzyło 20th Century Fox (w tym też bohaterów z komiksów Marvela, należących wówczas do Foxa), najnowszy film staje się zarówno pożegnaniem ze znanym uniwersum X-Menów, jak i wspomnianym listem miłosnym. A napisy końcowe z ujęciami z planu produkcji o mutantach stają się taką kropką nad i.
To, że dawniej nie wychodziło, nie było winą aktorów, którzy dawali z siebie wszystko. Wiele postaci w ogóle nie dostało satysfakcjonującego finału. Deadpool & Wolverine to zmienił – w sposób dosłowny i metaforyczny. Pokazał Elektrę, Gambita, Ludzką Pochodnię, Laurę, Wolverine'a i Deadpoola w akcji i walce z różnymi losowymi złoczyńcami, których widzieliśmy na ekranie we wcześniejszych produkcjach. Każdy miał swoją chwilę chwały, by ich role mogły wybrzmieć. W tym wątku widzę to, jak Reynolds i spółka szanują postacie. Da się to odczuć nawet w słowach, które Deadpool kieruje do Wolverine'a Henry'ego Cavilla.
Nawet motyw śmierci X-Menów z rzeczywistości najgorszego Wolverine'a można interpretować jako alegorię tego, jak przez głupotę X-Meni skończyli w najgorszy możliwy sposób na ekranach kin. Być może wyszło to przypadkowo. Błędy osób decyzyjnych i ich niezrozumienie potencjału historii w filmie obrazował wspomniany Logan.
W produkcji można dostrzec szacunek wobec franczyzy, która spopularyzowała kino komiksowe. Blade zasługuje na osobny akapit. Bez jego sukcesu nie byłoby MCU, X-Menów i niczego związanego z obrazkowymi opowiastkami, bo do premiery filmu Blade - Wieczny łowca tego typu produkcje były niszą. Gdy już pojawiały się na ekranie, dostawały same negatywne recenzje i okazywały się klapą. Ktoś pamięta z lat 90. Fantastyczną Czwórkę, Spawna, Cienia Fantoma czy Kapitana Amerykę? No, właśnie... Dlatego największy hołd oddano pierwszemu twardzielowi tego gatunku, czyli Blade'owi w wykonaniu Wesleya Snipesa. Wszystko zostało tak rozpisane, aby się spinało i zarazem wpływało na tytułowych herosów. Zauważmy, że w scenach z nimi Wolverine i Deadpool nie przytłaczają. Blade pokazuje, że nic nie stracił ze swoich umiejętności i wciąż jest świetnym zabijaką, a metahumor z nim związany jedynie podkreślił jego dziedzictwo. Słowa: "Zawsze był tylko jeden Blade i zawsze będzie tylko jeden Blade", stają się taką szpilą wbitą w zadek Marvela, który od pięciu lat nie może zrobić filmu o łowcy wampirów z Mahershalą Alim. Do tego w bardzo oczywisty sposób pominięto serialowego Blade'a, który powinien zniknąć w otchłani zapomnienia.
Dlaczego więc Deadpool & Wolverine według niektórych osób jest pozbawiony fabuły? Przecież opowiada historię o herosach, ich bohaterstwie i dziedzictwie w sposób trafny i z dobrą dawką emocji. Każda z postaci odegrała jakąś rolę w dziejach opowieści komiksowych na ekranie lub stała się metaforą mówiącą o problemach z ich tworzeniem. Reynolds i spółka starali się to sprawnie zobrazować. Hit MCU, w odróżnieniu od wielu filmów z tego uniwersum, nie jest wyłącznie o typowej walce dobra ze złem.
Deadpool & Wolverine ważni dla MCU
Poza tym nie da się ukryć, że Kevin Feige i jego ekipa z Marvel Studios wykorzystali Deadpool & Wolverine, by wprowadzić coś kluczowego dla uniwersum i dalszych losów Sagi Multiwersum. Koncept istot prymarnych jest ciekawy i intrygujący. Ma nie tylko znaczenie, ale także duży potencjał fabularny. Tutaj też trwają spory, czy to ma sens. Tylko jak ocenić to w czymś tak abstrakcyjnym? Multiwersum to idea z ustalonymi zasadami, które albo akceptujemy, albo nie. Sam uważam, że to intrygujący pomysł, który w kolejnych produkcjach, zwłaszcza w Avengers: Doomsday oraz Avengers: Secret Wars, może być kluczowy. Nie można jednak oszacować jego wagi, bo nie wiemy, jak to będzie rozwinięte. Uważam, że w kwestii pożegnania uniwersum X-Menów oraz walki Deadpoola i Wolverine'a jest to realne i ma sens. Kultowy Logan i jego dziedzictwo zamknięte w Logan: Wolverine z 2017 roku nie zostało obrażone ani naruszone. To kolejny przypadek świetnie ukazanego hołdu dla superbohatera.
Zabawa Deadpoola i Wolverine'a
Po kolejnym seansie dostrzegam w tym widowisku coś głębszego. Uważam, że twórcy włożyli w tę produkcję sporo pracy i serca – więcej, niż można było się tego spodziewać. Więcej niż zrobiono to w wielu starszych hitach MCU. A może to serce tej opowieści pozwala ją odbierać na innym poziomie? Może to nostalgia, humor oraz wspomniany hołd stają się taką mieszanką wybuchową?