Gdzie się podziały odcinki świąteczne? O tym, dlaczego telewizyjne rytuały umierają
Jestem przekonany, że każda z osób czytających ten tekst chociaż raz w życiu miała okazję obejrzeć odcinek specjalny jakiegoś serialu. Gdzie się one podziały?
Święta, święta i po świętach. To śpiewka znana od lat – podobnie jak wigilijne tradycje, na które jedni czekają z utęsknieniem już od listopada (szczególnie wszelkiego rodzaju sklepy), a drudzy krzyżują ramiona na piersi i przypominają Grincha. Nie da się jednak zaprzeczyć, że to coś ważnego w życiu człowieka.
O jakich tradycjach bożonarodzeniowych myślę? O tych oczywistych, jak łamanie się opłatkiem, spędzanie czasu z rodziną, otwieranie prezentów, ale również o tych mniej typowych (choć nie znaczy, że mniej popularnych), jak oglądanie Kevina, Szklanej pułapki czy innych produkcji, które uznaje się za świąteczne.
W przeszłości istniało jeszcze jedno zjawisko – szczególnie popularne w telewizji. Co prawda przeszło już do lamusa i straciło na popularności (z wielu powodów, które przedstawię i omówię w dalszej części tekstu), ale warto o nim wspomnieć. To o czym mowa?
Dlaczego rytuały w popkulturze są tak ważne?
Mniej więcej w latach 2013–2016 telewizja zaczęła się bardzo zmieniać. W jeszcze poprzednim wieku było to medium gorsze, słabsze i mniej wpływowe od kina. Aktorzy z Hollywood nigdy nie ubabraliby sobie rąk występem na małym ekranie. To z czasem zaczęło się zmieniać – podobnie jak postrzeganie seriali przez widzów. Produkcje odcinkowe zaczęły być coraz lepsze. Hity pokroju Rodziny Soprano, Breaking Bad i Zagubionych spopularyzowały telewizyjny format. Umożliwiły śledzenie losów z wnętrza ciepłego domu i zagwarantowały cotygodniowe omawianie kolejnych wydarzeń mających miejsce na ekranie. To samo w sobie stało się swoistym rytuałem!
Potem do gry wkroczył Netflix, który wywrócił status quo do góry nogami. Już nie trzeba było czekać tygodnia na kolejny odcinek, bo wszystkie epizody można było obejrzeć w jeden lub kilka dni. To praktyka, która szkodzi wielu produkcjom, co w swoim tekście podkreśliła koleżanka z redakcji, Kaja Grabowiecka.
Wrócę teraz do zjawiska, które chciałem omówić w tym tekście. Chodzi o odcinki specjalne, które pojawiały się w serialach telewizyjnych. Na czym polegały? Jeśli żyliście pod kamieniem lub nigdy nie byliście zainteresowani tasiemcami pokroju tych od zakończonego już Arrowverse, to musicie wiedzieć, że mam na myśli odcinki, które pojawiały się w Halloween, Walentynki albo właśnie w Święta. Charakteryzował je kompletnie inny styl, a fabuła często odchodziła od głównego wątku. Odcinki halloweenowe były zatem straszniejsze i mroczniejsze – przypominały horrory lub bawiły się ich konwencją. W trakcie Walentynek rozwijano relacje romantyczne pomiędzy bohaterami, a w Święta cała obsada zbierała się przy wigilijnym stole. Widzowie lubią celebrować wyjątkowe dni. To właśnie nieodłączna część rytuałów w życiu społecznym. To dlatego 14 lutego premiery mają filmy romantyczne – aby zakochani mogli uczcić swoją miłość w kinie. Zimą zaś całe rodziny wybierają się na seanse produkcji związanych z Bożym Narodzeniem.
To czysty biznes. Nie ma w tym wielkiego sentymentu. Nie mówię oczywiście o twórcach. Ci chcą po prostu stworzyć jak najlepszą produkcję, ale cała machina marketingowa jest już niezależna od nich. Obecnie nadal można znaleźć listy platform streamingowych, które w okresie świątecznym oferują wigilijne klasyki pokroju wcześniej wspomnianego Kevina lub Grincha. Jest to jednak półśrodek w zestawieniu z tym, jak wyglądało to w przeszłości. Dlaczego? Bo odcinków specjalnych robi się coraz mniej. Z wielu powodów.
20 najlepszych odcinków świątecznych w serialach (na podstawie Time Magazine)
Przyczyny zniknięcia odcinków specjalnych
Krócej znaczy lepiej?
Na streamingu próżno szukać serialowych tasiemców pokroju wcześniej wspomnianego Arrowverse czy innych hitów CW, które miały po ponad dwadzieścia odcinków na sezon. Nawet kameralniejsze produkcje w przeszłości zwykle nie schodziły poniżej dziesięciu lub trzynastu epizodów. Teraz jest to raczej górna granica, bo większość seriali liczy od czterech do dziesięciu odsłon. Coraz popularniejsze są też miniseriale. Właśnie dlatego odcinki specjalne straciły na popularności. W dobie produkcji skupionych na opowiedzeniu jednej, konkretnej i zwięzłej historii nie ma miejsca na epizody, które nie łączą się w żaden sposób z główną fabułą.
W czasach sezonów wypełnionych wieloma odcinkami często zdarzały się też tzw. bottle episodes, a więc odcinki ze skromniejszym budżetem, często skupione na paru postaciach lub jednej lokacji. Był to zabieg twórców pozwalający im na zaoszczędzenie pieniędzy, by ważniejsze odcinki mogły się pochwalić lepszymi efektami, większą liczbą scen akcji lub ładnymi widokami.
A kogo to obchodzi?
W swoich tekstach wspominałem już o tym, że krótki czas trwania seriali działa na ich niekorzyść, bo trudniej przywiązać się do postaci. Odcinki specjalne pozwalały nam spędzić więcej czasu z ulubionymi bohaterami. A teraz? Bohaterów widzimy w ośmiu czy dziesięciu epizodach, a potem czeka nas długa przerwa.
Kasa, misiu, kasa
Platformom streamingowym zdecydowanie bardziej opłaca się stworzyć serial lub film, który w zamyśle jest przeznaczony do oglądania w Święta. To na przykład zrobił Netflix z Kontrolą bezpieczeństwa, która podobnie do Szklanej pułapki aspiruje do miana produkcji świątecznej. A takich przykładów jest wiele. To jednak nie zastępuje w żaden sposób odcinków specjalnych.
Powrót do przeszłości
Obserwowanie zmian i zjawisk zachodzących w popkulturze jest fascynujące, ale potrafi też dołować. Tradycja telewizyjna zanika na naszych oczach, a streaming nieustannie się rozwija i idzie w konkretnym kierunku. Seriale mają coraz większe budżety, ale co z tego, skoro nie potrafimy się przywiązać do bohaterów? Powodem tego jest zbyt mała liczba epizodów, brak odcinków specjalnych i długie przerwy pomiędzy kolejnymi sezonami, podczas których można zapomnieć o tym, co się wydarzyło w poprzedniej serii.
To przykre, ale na ten moment nie pozostaje nic innego niż zaakceptować rzeczywistość, rozsiąść się wygodnie w fotelu i włączyć jeden ze starszych odcinków specjalnych, by spędzić Święta nie tylko w towarzystwie rodziny, ale i ulubionych postaci.
Zobacz także: