John Belushi nie był pierwszym i nie ostatnim aktorem, który umarł zbyt wcześniej. Przed nim był James Dean, po nim chociażby River Phoenix, Heath Ledger, ostatnio Paul Walker. Ale on jeden nas przede wszystkim bawił. Był w tym absolutnym mistrzem. Jak każdy z aktorów komediowych marzył oczywiście by czasem wyrwać się do świata poważniejszego kina, ale nie zdążył. Mówi się, że to on miał z Robertem De Niro zagrać główne role w „Dawno temu w Ameryce”. Miał też w planach sporo filmów komediowych - „Łowcy duchów”, „Szpiedzy tacy, jak my”, „Nieoczekiwana zmiana miejsc”. Częściowo pałeczkę bawienia milionów przejął po nim młodszy brat James Belushi. Ale dziś nie o tym. Dziś przypomnijmy sobie Johna, tam gdzie zagrać zdążył. Początkiem jego kariery i wielkim popisem jego talentu były pierwsze sezony „Saturday Night Live” - istniejącego do dziś świetnego programu telewizyjnego, istnej wylęgarni komediowych gwiazd. Belushi występował tam w latach 1975-1979 i był rewelacyjny. Zresztą zobaczcie sami – oto parodia Marlona Brando jako Ojca Chrzestnego, jego wersja Ludwiga van Beethovena i popisowa kreacja samuraja: [video-browser playlist="652518" suggest=""]   [video-browser playlist="652494" suggest=""] [video-browser playlist="652496" suggest=""] Pierwszą słynną kinową rolą Belushiego był John Blutarsky w „Menażerii”, filmie będącym początkiem do dziś tak popularnego nurtu komedii studenckich i campusowych. [video-browser playlist="652498" suggest=""] Rok później zagrał u samego Stevena Spielberga w trochę dziś zapomnianej a wciąż prześmiesznej komedii wojennej „1941”. I jak zwykle szarżował jak mało kto: [video-browser playlist="652500" suggest=""] Kolejny rok to już najsłynniejszy jego film – komedia muzyczna „Blues Brothers”. Zaczęło się wszystko od piosenek i skeczy w „Saturday Night Live”, gdzie Belushi i Dan Aykroyd wcielali się w rolę braci Blues. Wychodziło im to tak dobrze, że do tych dwóch telewizyjnych postaci dopisano całą skomplikowaną fabułę pełną samochodowych pościgów i świetnych piosenek, a w filmie obok duetu komików wystąpiła spora gromadka gwiazd kina i muzyki. Zobaczcie fragment występu Blues Brothers z telewizji i kawałek samego filmu (to jedyna scena w filmie, w której Belushi zdejmuje na chwilę okulary przeciwsłoneczne. Aykroyd nie ściągnął ich ani na moment): [video-browser playlist="652502" suggest=""] [video-browser playlist="652504" suggest=""] Sequel tego filmu powstał dopiero osiemnaście lat później, oczywiście już bez Johna. Tymczasem duet Belushiego i Aykroyda pojawił się jeszcze w jednym filmie. Ale po kolei, najpierw Belushi zagrał w komedii „Kontynentalne podziały”, powiedzmy romantycznej... [video-browser playlist="652520" suggest=""] No i wreszcie wspomniany już wcześniej ostatni film aktora. Znowu z partnerem z którym przez lata występował w „Saturday Night Live” a potem wygłupiał się w „1941” i „Blues Brothers”. Tym razem Belushi i Aykroyd zagrali dwóch ostro wojujących ze sobą „Sąsiadów”. Nie był to film na miarę tych poprzednich, ale to wszystko co dziś nam zostało. [video-browser playlist="652508" suggest=""] I już. Belushi odszedł nim nakręcił coś następnego. Pozostała legenda i wielki niespełniony potencjał. Pozostało kilka filmów, kilkadziesiąt skeczy i jakieś drobiazgi jak ten, z telewizyjnego filmu „The Rutles” w którym połączone siły „Saturday Night Live” i brytyjskiego „Monty Pythona” zabawili się w mockumentary o słynnym zespole rockowym (takie żarciki z The Beatles). John przykuwał uwagę nawet w tak drobnych rólkach. Nie zapominajmy o nim. [video-browser playlist="652510" suggest=""]
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj