NVIDIA GeForce NOW – największy wygrany w starciu nowej generacji
Debiut nowych konsol oraz kart graficznych kolejnej generacji mamy już za sobą, w związku z czym mogę oficjalnie ogłosić, że w tegorocznym starciu platform może być tylko jeden zwycięzca. I jest nim GeForce NOW.
W teorii koniec roku powinien należeć do konsol dziewiątej generacji, zwiastujących nadejście nowej jakości w świecie gamingu. Niestety, jest z tym pewien problem. Sprzęt w skali globalnej wyprzedał się w zastraszającym tempie i dotarł do relatywnie wąskiego grona zainteresowanych osób, przez co tylko nieliczni gracze mogą poczuć na własnej skórze tę nową jakość. Z drugiej strony debiut ten nie zbiegł się z wysypem gier projektowanych specjalnie z myślą o dziewiątej generacji. Na jej faktyczny debiut przyjdzie nam zatem poczekać jeszcze kilka(naście) długich miesięcy. Kilku tytułów dostępnych na starcie nie można nazwać przełomem.
Drugim kandydatem do roli branżowego rewolucjonisty są karty NVIDII z linii RTX 30, które obiecują wprowadzić nas do świata ray tracingu w relatywnie niskiej cenie. Nowe układy są zauważalnie wydajniejsze niż pierwsza generacja RTX-ów, a koszt ich zakupu wydaje się przystępny. Niestety, tych kart dziś również nie znajdziemy na sklepowych półkach. Wyprzedały się na pniu.
W takiej sytuacji na technologicznego lidera gamingu wyrasta serwis cloud gamingowy NVIDII, który dziś wydaje się najrozsądniejszym narzędziem do zagłębienia się w wysoce immersyjnych światach. Rok 2020 był zdecydowanie pomyślny dla GeForce’a NOW i udowodnił, że na rynku jest miejsce dla usług, które jeszcze do niedawna wydawały się pieśnią dalekiej przyszłości.
Z GeForce NOW jest mi od dawna po drodze, miałem okazję przyglądać się tej technologii od czasów, kiedy funkcjonowała pod nazwą NVIDIA GRID i była usługą pokroju Netflixa dla gier na urządzenia z linii Shield. Po latach ewolucji przeobraziła się w serwis, który w największym uproszczeniu można nazwać „internetowym komputerem na wynajem długoterminowy”. Dziś za jego pośrednictwem otrzymujemy dostęp do mocy obliczeniowej serwerów NVIDII, na których możemy odpalać gry zakupione u zewnętrznych dostawców. To ten model okazał się najkorzystniejszy dla wszystkich stron i sprawił, że GeForce NOW można rozważać jako realną alternatywę dla gamingowych komputerów oraz konsol nowej generacji.
Usługa w obecnej odsłonie trafiła najpierw do zamkniętej bety pod koniec 2017 roku, w której funkcjonowała przeszło dwa lata, do czasu swojego rynkowego debiutu 4 lutego 2020 roku. Po siedmiu latach eksperymentów marzenie NVIDII o powszechnym graniu w chmurze udało się urzeczywistnić.
Na łamach naEKRANIE miałem już okazję nieco szerzej omówić historię GeForce NOW oraz moje wrażenia z testowania finalnej wersji usługi, w tym materiale skupię się na opisaniu tych funkcji i rozwiązań, które stoją za jej rynkowym sukcesem. Tym wszystkim, co według mnie sprawia, że pod koniec roku jawi się jako najciekawsza platforma gamingowa nowej generacji.
Historia cyfrowej rozrywki zna wiele przypadków firm, które próbowały zaistnieć w branży cloud gamingowej, ale ich trudy spełzły na niczym. Oficjalne powody porażki formułowano w najróżniejszy sposób, jednak wszystkie można było spiąć pod hasłem: niepewność. Większość z graczy nie widzi sensu w inwestowaniu w platformę o niepewnej przyszłości, która dziś prężnie funkcjonuje, a za kilka lat może na dobre zniknąć z rynku.
Być może z tego powodu NVIDIA tak długo zwlekała z upublicznieniem swojej usługi szerokiemu gronu odbiorców, GeForce NOW musiał ewoluować, aby przyciągnąć do siebie graczy na dłużej. W obecnej formie wydaje się najpewniejszą inwestycją dla osób zainteresowanych cloud gamingiem, gdyż nie uzależnia ich od nowej platformy. Wszystkie gry, które uruchomimy za pośrednictwem tej usługi, pochodzą od zewnętrznych dostawców, ze sklepów Steam, Epic Games Store, GOG-a, Ubisoft Connect bądź od niezależnych dystrybutorów. Nawet jeśli w pewnym momencie ktoś zrezygnuje z korzystania z GeForce NOW, nadal będzie miał dostęp do wszystkich zakupionych pozycji oraz zapisów gry synchronizowanych w chmurze, gdyż te zapisywane są na serwerach partnerów biznesowych, a nie przez NVIDIĘ.
Na korzyść GeForce’a NOW działa także jego szeroka dostępność. Usługę odpalimy na komputerach z systemami Windows i Mac OS, Chromebookach, pudełkach strumieniujących NVIDIA SHIELD, urządzeniach z Androidem oraz iSprzętach w aplikacji webowej na przeglądarkę Safari. Na tym jednak nie koniec, gdyż w pierwszym kwartale 2021 roku serwis doczeka się oficjalnej odsłony dla wszystkich urządzeń korzystających z przeglądarki Chrome. Tym samym chmurę NVIDII odpalimy niemalże na dowolnym sprzęcie elektronicznym, niezależnie od jego wydajności.
Owszem, komputery sprzed kilkunastu lat, które niezbyt dobrze dogadują się ze współczesnymi systemami operacyjnymi, nadal będą poza zasięgiem GeForce NOW. Jednak znakomita większość graczy prawdopodobnie będzie dysponować co najmniej jednym urządzeniem zdolnym do odpalenia tej gamingowej chmury. Niezależnie od tego, czy preferują granie konsolowe, czy reprezentują frakcję PC Master Race.
Zbliżoną dowolność w wyborze platformy zdaje się oferować jedynie Stadia, ale bibliotekę produkcji w przypadku tego serwisu trzeba budować od zera. W ślady NVIDII planuje pójść również Microsoft, dla którego szeroka dostępność cloud gamingu jest najważniejszym czynnikiem, który może zadecydować o sukcesie tej technologii. NVIDIA osiągnęła tę wszechstronność już teraz, w konkurencyjnej cenie.
Przed laty, kiedy wizja GeForce NOW dopiero się krystalizowała, korporacja rozważała możliwość wynajmu mocy obliczeniowej na godziny. W tamtym scenariuszu korzystanie z usługi byłoby opłacalne wyłącznie w przypadku niedzielnych graczy, sporadycznie logujących się do platformy. Dziś zapoznanie się z możliwościami cloud gamingu od NVIDII nie kosztuje ani złotówki. W ramach darmowego konta możemy odpalić dowolną liczbę jednogodzinnych sesji dziennie, choć czasami trzeba będzie poczekać, aż zwolnią się zasoby mocy serwera. Opłacając abonament w wysokości 25 zł miesięcznie, otrzymamy nie tylko pierwszeństwo w dostępie do serwerów, ale także wydłużoną, sześciogodzinną sesję.
Z pewną obawą podszedłem do informacji o przestojach, jakich usługa doznała w momencie premiery Cyberpunka 2077. Jak się okazało, nie była to żadna awaria, a niedoszacowanie zapotrzebowania ze strony klientów na moc obliczeniową serwerów. Liczba osób, które chciały w tym samym czasie odpalić najnowszą grę CDPR, była tak duża, że nawet niektórzy subskrybenci Founders musieli czekać po kilka minut, zanim zalogowali się na swoje konto.
Rozumiem rozgoryczenie tych, którzy nie mogli od razu zasiąść do rozgrywki, ale patrzę na ten incydent z nadzieją. W końcu znamy przypadki gier, które w dniu premiery przyciągnęły tak dużą liczbę graczy, że zalogowanie się do nich graniczyło z cudem. Przypadek Cyberpunka 2077 to wbrew pozorom dobry znak dla NVIDII, gdyż świadczy o tym, że gracze są gotowi na cloud gaming, trzeba im tylko dać do dyspozycji odpowiednie narzędzia, które umożliwią płynną rozgrywkę.
Zapomnij o sterownikach i wymaganiach sprzętowych
I tu dochodzimy to kilku technologicznych przewag tego modelu dystrybucji. W ciągu ostatnich miesięcy kilkukrotnie na własnej skórze przekonałem się o tym, jak przydatna jest możliwość korzystania z chmury gamingowej. Dysponując pudełkiem strumieniującym Shield, mogłem w ciągu kilkunastu sekund odpalić nawet kilkudziesięciogigabajtowe produkcje. Jako rasowy pecetowiec przed erą GeForce’a NOW podczas organizowania pad party musiałem przenosić całego peceta do salonu. Być może w dobie masowej izolacji pandemicznej takie ćwiczenia pozwalają poprawić kondycję, ale nie są zbyt przyjemne.
Ale najmilej wspominam spotkanie z GeForce NOW z ostatnich kilku dni, kiedy z powodu rozbudowy peceta zostałem na kilka godzin odcięty od gamingowego komputera. Zamiast czekać z odpaleniem Cyberpunka 2077, aż system postawi się na nowym dysku, odpaliłem platformę NVIDII na moim podręcznym Surface Pro i w ciągu kilku minut powróciłem do Night City. Ogrywałem ten tytuł przy maksymalnych detalach z włączonym ray tracingiem na sprzęcie, który ma problem z obsługą gorzej zoptymalizowanych pixelartowych gier retro.
Podczas korzystania z GeForce NOW trzeba tylko pamiętać, aby łączyć się z usługą za pośrednictwem wydajnego łącza internetowego. Sucha przepustowość maksymalna to nie wszystko – nawet jeśli ktoś dysponuje łączem 500 Mb/s, jeśli router ma słabą antenę bądź wokół funkcjonuje kilka innych sieci Wi-Fi, wydajność platformy może pozostawiać trochę do życzenia. Nie jest to jednak problem GeForce’a NOW, a naszego łącza. Przed przystąpieniem do gry warto uruchomić narzędzie do analizowania łącza od NVIDII, aby upewnić się, czy nasz internet nadaje się do grania w chmurze. Może okazać się, że mamy względnie dobry transfer, ale aplikacja gubi zbyt wiele pakietów, aby zapewnić płynną rozgrywkę.
Na szczęście ten problem można rozwiązać na kilka sposobów. Najprostszym z nich jest podpięcie się do routera po kablu, aby zminimalizować opóźnienia. Jeśli jednak nie mamy takiej możliwości, konieczny może okazać się zakup routera z mocną anteną oferującego technologię Wi-Fi 6. Sam przeszedłem przez tę drogę na początku roku. Kiedy odpaliłem Rocket League na smartfonie za pośrednictwem routera od dostawcy internetu, gra cięła się niemiłosiernie. Szybko wyposażyłem się w router Wi-Fi 6 i problem z korzystaniem z GeForce NOW przez Wi-Fi zniknął na dobre. Mogłem nawet odpiąć Shielda od kabla, kiedy ogrywałem Destiny 2 bez obaw o to, że gra będzie ciąć się w najmniej odpowiednim momencie.
Przyszłość leży w chmurze?
Wysnucie tezy, że cloud gaming pokona konsole nowej generacji, byłoby twierdzeniem na wyrost, ale GeForce NOW wygrał to pierwsze starcie, mimo iż wciąż nie jest usługą doskonałą. Proces logowania do zewnętrznych platform mógłby być bardziej przejrzysty, a same gry mogłyby odpalać się jeszcze szybciej. Inżynierowie Google pokazali, że jest to możliwe, Stadia zdaje się prześcigać w tym względzie rynkowego rywala. GeForce NOW nie wyprze także stricte pecetowych platform, gdyż dziś znajdziemy w zasobach usługi ok. 800 tytułów. Choć z każdym kolejnym tygodniem portfolio wzbogaca się o kolejne produkcje, usługa prawdopodobnie nigdy nie pozwoli nam odpalać wszystkich steamowych i gogowych gier. Nie dlatego, że istnieją jakieś ograniczenia technologiczne – gry nie są dodawane automatycznie, lecz na wniosek ich twórców.
Firma musi zainwestować także w nowe serwery, gdyż moc obliczeniowa tych obecnych jest na wyczerpaniu. To dlatego dziś nie można zasubskrybować pakietu Founders na jeden miesiąc. Kiedy zapytałem przedstawicieli NVIDII o brak najtańszej subskrypcji okazało się, że firma nie wycofała jej na stałe, a jedynie do momentu rozbudowy centrum przetwarzania danych, gdyż po premierze Cyberpunka 2077 liczba nowych użytkowników platformy wzrosła tak bardzo, że korporacja musiała ograniczyć ich napływ.
Patrzę z dużym optymizmem w przyszłość cloud gamingu i choć wiem, że NVIDIA ma jeszcze sporo do poprawy w GeForce NOW (m.in. dodanie obsługi rozdzielczości 4K), już dziś usługa wypada na tle konkurencji bardziej niż zadowalająco. W starciu z konsolami dziewiątej generacji to ona wygrywa w końcówce 2020 roku.
Źródło: Materiał zrealizowany we współpracy z firmą NVIDIA