Templariusze, czyli jak spotkałem Marka Hamilla [na planie]
Na zaproszenie HBO pojechaliśmy do Pragi, by zobaczyć, jak powstaje 2 sezon serialu Templariusze, do obsady którego dołączył Mark Hamill.
Pamiętam, jak Jeremy Renner pokazywał mi w Cannes pierwszy odcinek pierwszego sezonu Knightfall, którego był jednym z producentów. Chciał, by ten serial konkurował z Wikingami. Niestety, pierwszą rundę z nordyckimi wojownikami przegrał. Ale nie złożył broni. Pracę nad drugim sezonem zostały jakiś czas wstrzymane, a scenarzyści siedzieli i dumali, jak by ten serial jeszcze bardziej uatrakcyjnić dla widzów. I wydumali. Potrzeba nam wielkiej gwiazdy, która zwróciłaby uwagę widzów na tę produkcję. Kogoś znanego. Kultowego. I tak pewnego dnia gruchnęła wiadomość w sieci, że do obsady Templariuszy dołączył… Mark Hamill. Zdziwiła mnie ta wiadomość. W końcu nie jest to aktor, który lubi siedzieć godzinami w fotelu gdzie spece od charakteryzacji nakładają na niego blizny, sztuczną brodę itp. Gdy więc HBO zaprosiło mnie do Pragi, bym zobaczył, jak wygląda powstawanie tego serialu od kuchni, a na dodatek Pan Hamill wyraził zgodę na spotkanie i wywiad, pomyślałem, że świat oszalał. Poznam osobiście Luke’a Skywalkera! Wiedziałem, że jak tylko przekażę tę wiadomość Adamowi, to przyjedzie pod mój dom z widłami i pochodnią.
Żeby było jeszcze ciekawiej, w tym samym czasie i w tym samym studio, tylko na innej hali, kręcono niektóre sceny do filmu Spider-Man: Far From Home, ale nie udało mi się nikogo z obsady spotkać podczas wycieczki. A Bóg jeden wie, że próbowałem.
Podobnie jak w przypadku Game of Thrones, część planu zdjęciowego powstała w skali 1 do 1. Tyl że nie chodzi tutaj o sam zamek czy siedzibę templariuszy, a raczej o ulice je otaczające. I muszę przyznać, że spacer tymi zabłoconymi uliczkami w otoczeniu drewnianych domów robi wrażenie. Możecie w galerii zobaczyć na zdjęciach, jak to się prezentuje. Nie było w tutaj statystów, by ożywić trochę plan, przez co wyglądało to trochę jak opuszczone miasto. Oczywiście są to jedynie fasady, a nie funkcjonalne budynki. Nie da się, w przeciwieństwie do Winterfellu, wejść do środka. Większość zdjęć kręconych jest jednak wewnątrz hal. Tam zbudowano wszystkie kluczowe pomieszczenia. Zajmują one aż 4 hale. To dużo, jak na taką produkcję. Zwłaszcza że te pomieszczenia są bardzo rozbudowane, co możecie zobaczyć na załączonych zdjęciach. Pomieszczenia są często połączone korytarzami, w których też można nagrywać poszczególne sceny. Cześć budynków musiała być od nowa budowana, ponieważ przerwa w pracy pomiędzy pierwszym, a drugim sezonem wynosiła ponad rok. Studio filmowe w którym wynajmowane są hale, nie mogło pozwolić sobie na taki przestój. Na szczęście dla produkcji, to, co zostało zbudowane na zewnątrz, pozostało nietknięte. Podczas mojej wizyty nagrywano akurat scenę z udziałem Tancrede’a, granego przez Simon Merrells. Wchodził on w dialog z jedną z zakonnic. „Widać w tej scenie, że Tancrede pomimo tego, że złożył śluby czystości, jest mężczyzną, którym targają uczucia i żądze” mówi mi aktor po zejściu z planu. „W tym sezonie chcemy bardziej pokazać dualizm niektórych postaci, a także wprowadzić trochę akcji i humoru, a co ma odpowiadać właśnie postać Marka Hamilla” dodaje Simon. Wtóruje mu Tom Cullen, czyli serialowy Landry. „Nasi scenarzyści przyjrzeli się co można dopracować i co nie zagrało w pierwszym sezonie na takim poziomie, jak byśmy chcieli. Stąd przerwa na nabranie sił i powrót ze świeżym podejściem. Mam nadzieję, że pojawienie się Marka przyciągnie do nas nowych widzów, którzy o Templariuszach jeszcze nie słyszeli” - tłumaczy aktor. „Poza tym, kto lepiej nauczy nowych templariuszy jak władać mieczem, jak nie mistrz Jedi” - śmieje się Tom. Widać, że obsada bardzo cieszy się z nowego wsparcia.
Hamill tego dnia nie nagrywał. Przyjechał na plan specjalnie na spotkanie z dziennikarzami. Dla każdego zarezerwował czas. Pojawił się w obecności swojej córki, która jest także jego asystentką. Najpierw przywitał nas wszystkich. Spytał się, skąd jesteśmy. Gdy zdał sobie sprawę, że przeważająca część prasy pochodzi z Rosji, zadał dwa pytania: ” Ręka w górę, kto z was pochodzi z Rosji? Dobrze. A teraz niech podniosą ręce ci, który majstrowali przy wyborach prezydenckich w USA”. Nie jestem w stanie opisać min dziennikarzy zebranych w holu. Gdy usłyszał, że jestem dziennikarzem z Polski, zapytał się dokładnie z jakiej redakcji. Pokornie odpowiedziałem, że z serwisu naEKRANIE.pl. Spytał, czy mamy twittera i czy czasami do niego piszemy. Powiedziałem, że czasami go na pewno oznaczamy w jakiś twittach, gdy o nim piszemy. "Już was lubię" - odpowiedział klikając coś w telefonie. Nie miałem pojęcia, że w tym czasie polubił jeden z naszych wpisów, przez co w warszawskiej redakcji nasz redaktor od social mediów prawie dostał zawału.
Następnie przeszliśmy do wywiadów. „Czemu zgodziłem się zagrać w tym serialu?” - zapytał Hamill. „Ponieważ lubię historię. Poza tym nie doczytałem tego fragmentu, gdzie było napisane, że będę musiał siedzieć 2 godziny na fotelu każdego dnia, by można było mnie ucharakteryzować (śmiech). Cały wywiad będziecie mogli przeczytać u nas na portalu w dniu premiery 2 sezonu Templariuszy.
Po spotkaniach z aktorami udałem się jeszcze do hali, gdzie spece od kostiumów tworzyli nowe suknie i zbroje. W odróżnieniu od tych z Gry o tron, te muszą być zgodne z tymi, które były noszone w tamtym okresie. W ekipie znajduje się więc dwóch speców od historii, którzy dopierają odpowiedni kolor np. czerwieni na strojach templariuszy. Dla laika ich barwa nie ma znaczenia, ale dla sprawnego oka i znawców jest ona ogromna. Ja nawet nie wiedziałem, że jest tyle odcieni czerwonego. Niektóre suknie są pożyczane z innych produkcji. Jako że jest to serial historyczny i twórcy starają się zachować pewien realizm to wszystkie wzory, płótna, kolory, style muszą się zgadzać. A to nie jest wcale takie łatwe. „Często stroje, które tworzymy, oprócz tego, że muszą wyglądać autentycznie, to nie mogą ograniczać ruchów aktorów, którzy maja do wykonania jakąś dynamiczną scenę. Do nas należy wtedy zadanie dopracowania stroju danej sceny” - mówi mi jedna z pań szyjących suknię.
Patrząc na rozmach drugiego sezonu widać, że producenci głębiej sięgnęli do kieszeni, by realizm tego, co widzimy na ekranie był jeszcze większy. Nie ma tutaj miejsca na fałsz. Wiedzą o tym, twórcy scenografii biorą materiał jak najlepszej jakości. Drzwi w wybudowanych na planie komnatach są z litego, ręcznie rzeźbionego drewna. Witraże są z szkła, a nie plastiku mającego go imitować. Wszystko tutaj jest autentyczne. Łóżka, stoły, krzesła. Jakby przeniesione minionej epoki. Harmonogram prac jest napięty dlatego wszyscy zwijają się jak w ukropie, by wykonać powierzone działania. Nie ma nawet czasu, by w czasie przerwy się przebrać, dlatego w stołówce w kolejce po obiad stałem z całą armią rycerzy w pełnych zbrojach oraz aktorkami przebranymi za zakonnice, w których oczach było wiać smutek, gdyż miały kręcić scenę palenia żywcem. Bardzo apetyczna rozmowa.
Jestem ciekaw, jaki będzie wynik końcowy tych prac i jak obsada zaprezentuje się w nowym sezonie, który już 26 marca będzie można oglądać na HBO GO.