The Lorax, czyli jak zmarnowano potencjał na prawdziwy hit
Kit, który mógł być hitem. Jak Illumination zamieniło przygnębiającą historię Dr. Seussa w animowanego średniaka?
The Lorax to ilustrowana książka dla dzieci z 1971 roku autorstwa Theodora Seussa Geisela, amerykańskiego pisarza znanego m.in. z bajek The Cat in the Hat (pl. Kot Prot) czy How the Grinch Stole Christmas! (pl. Grinch: Świąt nie będzie). Poruszająca historia o ochronie środowiska i kapitalizmie w 1972 roku doczekała się dwudziestopięciominutowego odcinka specjalnego, a w 2012 roku — adaptacji spod skrzydeł Illumination. Finalnie świeże spojrzenie na uniwersum Loraxa niczym nie zaskoczyło, ale wzbudziło pewną dyskusję. Okazało się bowiem, że twórcy filmu nie wykorzystali wielu materiałów, które mogły całkowicie odmienić los animacji i zrobić z niej coś więcej niż kiepskiej jakości adaptację.
Aby zrozumieć, gdzie popełniono błędy i jak zmarnowano potencjał tworu, należy najpierw przeanalizować materiały źródłowe, a także wszelkie concept arty oraz inne, niewykorzystane pomysły, i zastanowić się, dlaczego Illumination postąpiło tak, a nie inaczej. W tym celu będę korzystała z oryginalnych wersji językowych Loraxa, a więc tych angielskich. I oczywiście, uwaga na spoilery!
Pierwowzór: The Lorax (1971)
Oryginalna historia Dr. Seussa mocno odbiega od najnowszej adaptacji Illumination. Przede wszystkim jest to krótka bajka, więc zrobienie z niej pełnometrażowej animacji wymagało pewnych zmian i rozbudowania uniwersum. W praktyce sama książka skupia się jedynie na opowieści Once-Lera (jego imię stworzono od określenia „once upon a time”, często używanego we wstępach do bajek), który przedstawiany jest jako dwie ręce ubrane w zielone rękawiczki — innymi słowy, nigdy nie widzimy jego faktycznej postaci. Jest to oczywiście zabieg celowy, bo Once-Ler to w rzeczywistości everyman, czyli każdy z nas. Natomiast filmowy chciak w oryginale nazywa się thneed i jest to zwykłe połączenie słów „the need” (pl. potrzeba), co ma prezentować jakiekolwiek dobra konsumpcyjne.
Żeby zrozumieć różnicę pomiędzy pierwowzorem a najświeższą animacją, trzeba dowiedzieć się, jak przebiega historia. Wszystko zaczyna się od bezimiennego chłopca, który przybywa do starej fabryki Once-Lera w celu dowiedzenia się, co stało się z drzewami (w bajce nazywano je „truffula trees”, co w polskiej wersji językowej filmu zostało przetłumaczone na puszłasy). Aby stary biznesmen zdradził tajemnicę, należy dać mu zapłatę w postaci piętnastu centów, gwoździa oraz muszli praprapradziadka ślimaka. Wtedy dopiero zaczyna mówić, używając do tego urządzenia wyglądającego jak długa tuba.
Dowiadujemy się, że Once-Ler zawitał do krainy pełnej zieleni swoim wozem i zachwycił się tamtejszymi drzewami, ponieważ z ich koron można było wykonywać wymyślony przez niego thneed (rzecz o tysiącu zastosowań). Natychmiast założył w pobliżu swój sklep i ściął pierwsze drzewo, a następnie wykonał z niego swój produkt. Wtedy to na pozostałym pniaku magicznie pojawiła się owłosiona istota z wąsami — Lorax, obrońca natury — i zwróciła się do niego z prośbą o zaprzestanie. Once-Ler nie chciał słuchać, a do jego sklepu wkrótce zawitał pierwszy klient, co utwierdziło go w przekonaniu, że ten produkt miał szansę zaistnieć.
Biznesmen zadzwonił więc do swojej rodziny i zaprosił ją do pracy. W ten sposób sklep Once-Lera zamienił się w wielką fabrykę, z której wychodziły cztery drogi eksportowe, każda na inną stronę świata. Skonstruowano nawet specjalne urządzenia, które pozwalały ścinać cztery drzewa za jednym zamachem.
Wkrótce Once-Ler ponownie został odwiedzony przez Loraxa. Tym razem istota poinformowała go, że ściął tak wiele drzew, że bar-ba-looty (czyli w zasadzie niedźwiedzie), żywiące się ich owocami, nie mają co jeść, więc musi odesłać je w inne miejsce. Once-Ler przez moment czuł smutek, jednak prędko opamiętał się i uznał, że rozwój jest ważniejszy i musi kontynuować pracę.
Fabryka produkowała wiele smogu, a odpady z niej wylewano do pobliskich wód. To spowodowało, że Lorax jeszcze raz odwiedził biznesmena. Przekazał mu, że wytworzone przez niego zanieczyszczenia uniemożliwiły życie kolejnym zwierzętom (w książce nazywane są one „swoome swans” oraz „humming fishes”). Once-Ler stracił cierpliwość i wyrzucił Loraxowi, że „wszyscy, wszyscy, wszyscy potrzebują thneedów” (pada tutaj również m.in. zdanie „I’m figuring on biggering”, które przyda nam się później).
Finalnie ostatnie drzewo zostało ścięte, co oznaczało brak materiałów do dalszej produkcji. Pracownicy odjechali, pozostawiając Once-Lera samego z Loraxem oraz opuszczoną fabryką. Strażnik natury nie miał mu jednak już nic więcej do powiedzenia, jedynie patrzył na niego smutno, by potem unieść się gdzieś do nieba, pozostawiając po sobie nagrobek z napisem UNLESS (pl. jeżeli).
Na tym skończyła się retrospekcja Once-Lera, który przyznał, że przez wiele lat martwił go ów napis i zastanawiał się, czego mógł on dotyczyć. Jednak zrozumiał, że wiadomość skierowana była do kogoś takiego jak chłopiec. Tutaj pojawia się słynny cytat: „UNLESS someone like you cares a whole awful lot, nothing is going to get better. It's not.” (w polskiej wersji animacji przetłumaczony na „JEŻELI tacy jak ty nie zaczną się naprawdę przejmować, nic się nigdy nie zmieni. Jego słowa.”).
W finale bajki Once-Ler przekazuje chłopcu ostatnie nasionko drzewa i prosi go, aby zasadził je w miejscu ze świeżym powietrzem i podlewał je czystą wodą. Wtedy być może powstanie las, a Lorax i jego przyjaciele wrócą do domu.
Teraz, znając już oryginał, możemy przyjrzeć się bliżej jego adaptacjom i ustalić, jak zmarnowano potencjał tej ostatniej, od studia Illumination.
The Lorax (1972), czyli prekursor przyszłej produkcji
Pierwsza animacja książki Dr. Seussa była wyjątkowo wierną adaptacją. Zmieniła, a raczej poszerzyła tylko niektóre fragmenty uniwersum, co jedynie wzbogaciło historię oryginału. Skupiła się przede wszystkim na zatruwaniu środowiska, pokazała cały proces destrukcji od początku do końca. Co ciekawe, Once-Ler dalej pozostał tylko rękami — nie stworzono mu specjalnego designu. Zamiast tego mądrze używano otaczającego świata w celu zakrycia jego pełnej sylwetki.
W odcinku dodano również przemyślenia biznesmena, które świetnie przedstawiają drugą stronę medalu. Podczas gdy Lorax przemawia w imieniu drzew, Once-Ler twierdzi, że robi to w imieniu ludzi. Tłumaczy swoje zachowania napędzaniem ekonomii, rozwojem, tworzeniem miejsc pracy czy choćby tym, że gdyby nie on, zrobiłby to ktoś inny. Mamy okazję wiele razy zobaczyć jego zwątpienie (co czyni go wyjątkowo ludzkim), ale jednocześnie chciwość i pychę, które nie pozwalają mu przestać. Jego postać tylko utwierdza widza w przekonaniu, że każdy mógłby być na jego miejscu i nic nie jest czarno-białe.
Animacja prezentuje także ciemne strony konsumpcjonizmu — Once-Ler staje się niemalże ikoną. Jego imię sygnuje sieci restauracji czy innych obiektów, dookoła widać reklamy jego produktów, a ludzie z przejęciem obserwują rosnące zyski, wyczekując miliona sprzedanych sztuk thneedów. Pojawia się tam nawet piosenka wychwalająca Once-Lera jako kogoś, kto zaczynał z niczym, a dotarł na sam szczyt (swoją drogą utwory i muzyka w tej animacji są fantastyczne, a wykorzystane elementy komediowe nie dość, że są zabawne, to nie psują poważnego tonu produkcji).
Skoro ciekawe rozszerzenie uniwersum było możliwe, to jak poradziło sobie z tym Illumination, potrzebujące uzyskać materiał na aż półtorej godziny animacji?
Zmarnowany potencjał — Lorax (2012)
W swojej adaptacji wytwórnia filmowa Minionków postanowiła poszerzyć uniwersum o założone przez Once-Lera miasto, zwane Thneedville (pl. Chciakowo), a głównym bohaterem historii stał się Ted — książkowy bezimienny chłopiec, otrzymujący ostatnie nasionko drzewa. Stworzono także nowego złoczyńcę, Aloysiusa O'Harego, czyli biznesmena sprzedającego mieszkańcom świeże powietrze. Niestety, choć w teorii pomysły te nie brzmią tak źle, to fatalnie je wyegzekwowano, a opowieść Dr. Seussa nie dość, że została zaprezentowana po macoszemu, to nie oddaje rzeczywistych charakterów Loraxa i Once-Lera. Ale zacznijmy od początku.
Do świata przedstawionego wprowadza nas piosenka pt.: Thneedville (pl. Chciakowo). I tutaj pojawia się pierwszy zgrzyt. Pomimo że opisywane w niej miasto jest wykonane z plastiku, a woda i powietrze są rzekomo zatrute, mieszkańcy zdają się żyć w istnej utopii. Nie widać tutaj żadnych konsekwencji dawnych poczynań Once-Lera. W Thneedville cały czas świeci słońce, toksyczna rzeka nikomu nie robi krzywdy, a wszyscy spędzają czas na zewnątrz, bez żadnych masek antysmogowych czy innych środków prewencyjnych, choć muszą kupować świeże powietrze do domów. Nawet bez roślin i zwierząt ludzie wciąż mają dostęp do jedzenia. Zdecydowanie mija się to z pierwotnym założeniem, że należy dbać o środowisko — tutaj po prostu nie ma takiej potrzeby, bo nie ma z tego tytułu żadnych niedogodności. Brak tu jakiejkolwiek refleksji nad panującym stanem rzeczy.
Ciekawe jest to, że oryginalne demo piosenki Thneedville brzmi nieco inaczej niż to, co końcowo znalazło się w filmie. Prezentuje mieszkańców jako materialistów, pragnących wciąż więcej i więcej, szybko nudzących się otaczającymi ich rzeczami. Jeden z wersów dosłownie brzmi: „All I ever wanted is the stuff that I don't have” (pl. Wszystko, czego chciałem, to to, czego nie mam). Zmiana tego utworu była zbędna — oryginalna wersja wprowadziłaby dużo ciekawszą narrację, dzięki której lepiej zrozumielibyśmy, dlaczego mieszkańcy niczym się nie przejmują (bo są zaślepieni chciwością). Dodatkowo wśród pierwszych concept artów miasta możemy znaleźć różne próby rozwiązania problemu braku świeżego powietrza na zewnątrz, np. poprzez specjalne urządzenia, których mieszkańcy mieliby używać — z czego, jak już wiemy, również zrezygnowano.
Koncept materialistycznego Thneedville mógł również ożywić postać Teda. Jego motywem byłaby chęć posiadania tego, czego nie ma, czyli w tym przypadku prawdziwego drzewa, a nie pragnienie zaimponowania dziewczynie w celu rozwinięcia i tak niepotrzebnego wątku romantycznego. Wtedy jego misja przywrócenia natury do życia byłaby bardziej przejmująca, zwłaszcza jeśli twórcy zadbaliby o to, żeby Ted, poprzez zdobycie wiedzy o tym, do czego potrafi doprowadzić konsumpcjonizm, zrozumiał, że jego wizja postrzegania świata była błędna.
Skoro wprowadzenie mamy za sobą, zwróćmy uwagę na retrospekcję Once-Lera i na to, w jaki sposób został przedstawiony. Co najważniejsze, zdecydowano się nadać mu ludzką postać (która doprowadziła do szaleństwa nastolatki na Tumblerze). Nie był to jednak pierwszy pomysł. Biznesmen pierwotnie miał wyglądać jak wysoki, zielony, owłosiony stwór. Tutaj mimo wszystko wydaje się, że zrobienie z niego człowieka rzeczywiście było bardziej trafione — w końcu wtedy łatwiej jest się z nim utożsamić, a taki właśnie był zamysł. Czy to dobrze, że wykreowano go na uroczego chłopaka z gitarą? Trudno powiedzieć. W pewnym stopniu dodaje mu to niewinności i sprawia, że jego przemiana jest tym bardziej szokująca — ale została źle poprowadzona, więc potencjalne spojrzenie na niego jak na faktycznego antagonistę jest utrudnione.
Co konkretnie poszło nie tak? Once-Ler jest kompletnie nieświadomy swoich błędów. Przedstawiono go jako zwykłego, dobrego chłopaka, którego rodzina nie wierzy w jego możliwości, więc ten decyduje się pokazać im, co potrafi. Gdy w końcu mu się to udaje, pod naciskiem matki (nie z własnej woli, jak w oryginale) łamie złożoną obietnicę i ścina drzewa, choć wcale nie jest z tego powodu zadowolony. Jego przemiana w chciwego biznesmena trwa tyle, co piosenka How Bad Can I Be? (pl. Czy jestem zły?). Nie jest to przekonujące, zwłaszcza że samo niszczenie środowiska zajmowało większość animacji z 1972 roku, a tutaj mamy tego zaledwie dwie minuty. Nie wspominając już o wewnętrznych konfliktach Once-Lera, które mogliśmy obserwować, a których w adaptacji Illumination brakuje.
To, że Once-Ler jest nieświadomy, można dostrzec jeszcze bardziej, gdy How Bad Can I Be? porównamy z utworem Biggering, który to pierwotnie miał znaleźć się w filmie właśnie na jego miejscu. Biggering mocno nawiązuje do oryginału Dr. Seussa m.in. tekstem, np. „I’m figuring on biggering” (mówiłam, że to zdanie się przyda), ale to nie wszystko. Pokazuje Once-Lera dokładnie takim, jakim stworzył go pisarz. W tej mrocznej piosence jest on bezwzględnym biznesmenem, który doskonale zdaje sobie sprawę, że czyni źle, ale nie jest tym przejęty. Otwarcie decyduje się ignorować ten fakt dla zysków oraz sławy. Jest uosobieniem chciwości i pychy. W utworze znajduje się także solo Loraxa, który próbuje uświadomić Once-Lera o jego drodze ku samodestrukcji. To świetny fragment, dający nam poczucie, że nie walczy on tylko o drzewa, ale również o samego Once-Lera.
To z kolei poprawia wizerunek Loraxa, bo w adaptacji Illumination przypomina on raczej irytującego szkodnika stworzonego na potrzeby komedii niż rzeczywistego obrońcę natury. Trudno jest go brać na poważnie, przyznawać mu rację, a tym bardziej polubić, gdy usiłuje on zneutralizować Once-Lera poprzez wrzucenie go do rzeki, albo włamuje mu się do domu, niszcząc jego rzeczy.
Wracając do głównego wątku filmu – Once-Ler przekazuje Tedowi nasionko drzewa, wypowiadając przed tym kultowy, wcześniej przytoczony przeze mnie cytat. I tutaj zaczyna się sekwencja akcji, bowiem Ted już od dawna monitorowany był przez pana O'Harego.
O’Hare to nudny antagonista, ale całkiem nieźle uwypukla koncept chciwego bogacza. Sprzedaje świeże powietrze (niestety nigdy nie wytłumaczono, skąd je bierze), chociaż doskonale wie, że w rzeczywistości mieszkańcy mogliby otrzymywać je za darmo, gdyby tylko posadzono drzewa (co wynika z fragmentu utworu Thneedville: „I sell them something they could get for free”/Sprzedaję im coś, co mogliby zdobyć za darmo). Handluje tym, czego mieszkańcy faktycznie potrzebują i co zostało utracone przez Once-Lera, więc można pomyśleć, że jest to lepsze niż thneed, a to z kolei może skłonić do interesujących wniosków i refleksji.
Utwór zamykający produkcję jest wyjątkowo średni (zwłaszcza to, że rodzice dziecka świecącego się od chemikaliów potrzebowali całego filmu, żeby choć odrobinę się tym przejąć). Mocno kontrastuje z tym, że jeszcze sekundę wcześniej mieszkańcy chcieli usunąć nasionko i potrzebowali zniszczenia muru, żeby zorientować się, co jest nie tak. Zapewne, gdyby Thneedville nie było utopią, można byłoby rozegrać to znacznie lepiej.
No i wreszcie finał, czyli powrót Loraxa. Jego pochwała Once-Lera połączona z ponowieniem cytatu Dr. Seussa w ogóle się nie klei. Przecież w gruncie rzeczy stary biznesmen nic nie zrobił. Przez wiele lat miał nasionko, jednak nie zdecydował się tego wykorzystać, końcowo tylko przekazując je Tedowi i nawet nie pomagając mu go zasadzić. Zwyczajnie zrzucił odpowiedzialność na kogoś innego, co bynajmniej nie jest godne pochwały.
Jako ciekawostkę warto dodać, że istnieje jeszcze kilka utworów, które nie trafiły do końcowej produkcji, takich jak The Once-Ler's Traveling Madness, I Love Nature, You Need a Thneed, czy Nobody Needs a Thneed, także mogących wzbogacić historię. Inną sprawą są pomniejsze problemy jak wyjątkowo kiepski humor, dziury logiczne oraz fatalne dobranie aktorów głosowych w oryginalnej, angielskiej wersji językowej.
Na zakończenie warto zadać pytanie: dlaczego? Dlaczego tyle ciekawych konceptów nigdy nie ujrzało światła dziennego? Illumination użyło dwóch argumentów, tłumacząc, czemu Biggering zostało usunięte z produkcji, ale uważam, że zapewne odnoszą się one do całokształtu: zbyt straszne dla dzieci i antykorporacyjne. Pierwszy argument może zostać obalony z łatwością, bo przecież istnieją trudniejsze, czy nawet straszniejsze (jak Koralina) twory dla najmłodszych. Pewne niewygodne tematy należy poruszać, aby edukować, więc ucieczka od tego nie ma sensu. Drugi argument antykorporacyjności może wydawać się śmieszny, bo przecież takie było założenie książki. Jednak trzeba wziąć poprawkę na to, że Illumination jest korporacją, w dodatku bardzo często współpracującą z innymi korporacjami. Postać Loraxa nawet pojawiała się w reklamach przeróżnych produktów (np. SUV-a, iHOP-a), co mocno kontrastuje z przekazem Dr. Seussa. Myślę więc, że aby uniknąć animacyjnego średniaka, studio albo musiałoby podjąć wyzwanie i pozwolić sobie na kontrowersję tego przekazu (zapewne stając się wtedy czystym przykładem hipokryzji), albo The Lorax powinien zostać stworzony przez kogoś niezależnego.