Zachwyty i rozczarowania 2023 roku - Wiktor Stochmal
Rok 2023 był dla mnie okresem przyjemnych niespodzianek i niepokoju związanego z przyszłością kina. Zachęcam do zapoznania się z moim podsumowaniem.
Rok 2023 pokazał, że kino może wrócić do normalności po wszystkich przeciwnościach losu. Wzrost znaczenia streamingu, pandemia i bankructwo wielu sieci kin zwiastowały, że ze światem filmu może być tylko gorzej i gorzej... albo przynajmniej inaczej niż dotychczas. Na szczęście ostatnie miesiące udowodniły, że kina nadal oddychają i podnoszą się z kolan niczym Spider-Man z Poprzez multiwersum. Ukochane marki i wieloletnie serie filmowe powróciły w ciągu jednego roku, a kreatywni twórcy zachwycali nas na każdym kroku, tak jak to było w przypadku Chłopów. Wielcy reżyserzy prześcigali się w premierach ogromnych widowisk kinowych, a produkcje na podstawie gier przestały odstraszać widzów.
Nie obyło się jednak bez kontrowersji. Wzrost znaczenia AI i praktyki z nią związane wstrząsnęły branżą, a scenarzyści i gwiazdy stanęły ramię w ramię, aby zawalczyć o swoje prawa. Wspomniany wcześniej przepych w kinach doprowadził też do tego, że ludzie, biegnący w czarnych i różowych strojach na Barbenheimera, stratowali przy okazji kilka premier, które zasługiwały na lepszy wynik w box offisie. Kinowe Uniwersum Marvela zaczęło łamać się od środka od ciosów człowieka-mrówki, a Wiedźmin od Netflixa to… nadal Wiedźmin od Netflixa.
ZACHWYTY
Kinowy przepych
W tym roku swoje filmy pokazali światu: Christopher Nolan, Martin Scorsese, Greta Gerwig, James Gunn, Ari Aster, Ridley Scott, Wes Anderson. Roiło się od wielkich, hucznych premier, które wręcz nachodziły na siebie i wzajemnie się pożerały. Mission: Impossible, John Wick 4, Fast X, Transformers: Przebudzenie bestii. W końcu pojawiło się kilka filmów na podstawie gier, które wyszły naprawdę nieźle, np. Sonic czy Dungeons & Dragons: Złodziejski honor. W tym roku kina przypominały piekarnię o poranku, w której sprzedaje się świeżo upieczone bułeczki różnego rodzaju. Jedne produkcje były lepsze, inne gorsze.
"Animacja to kino" – Guillermo del Toro
Znów jestem zadowolony z animacji, które pojawiły się na ekranach kin. Jeszcze kilka lat temu narzekałem, że większość tego typu produkcji ma podobny styl i ton. Rewolucją, przynajmniej dla mnie, w tej kwestii był Spider-Man: Uniwersum z 2018 roku. Niesamowite dzieło, które pokazało, że można inaczej. A w tym roku pojawiła się kontynuacja, która zmiotła z planszy wszystkie moje oczekiwania. To również świetnie napisana historia z doskonałą muzyką. Jednak to wizualia podobały mi się najbardziej. Ilość pracy włożona w stworzenie każdej z tych wyjątkowych stylistycznie klatek musiała być ogromna. Wojownicze Żółwie Ninja: Zmutowany chaos również podążyły tą drogą, a Chłopi pokazali jeszcze inny sposób robienia animacji, który zasługuje na osobne miejsce w tym zestawieniu.
Chłopi
Twój Vincent był jednym z moich ulubionych filmów z 2017 roku. Zachwycił mnie pomysłem i wykonaniem. Tegoroczni Chłopi przebili moje oczekiwania i podnieśli poprzeczkę jeszcze wyżej. To niesamowita pod względem wykonania produkcja, która zaadaptowała jedną z moich ulubionych szkolnych lektur. Twórcy wyciągnęli wnioski z poprzedniego projektu, w którym scenariusz i postaci w mojej ocenie były przeciętne. Chłopi to na każdym polu wyjątkowa produkcja, która wywołała efekt "wow". To też jeden z najpiękniejszych wizualnie filmów, jakie widziałem. Praca włożona w wykonanie każdego ujęcia jest nie do opisania.
Barbenheimer
Nie będę się wypowiadać o niepodważalnej jakości obu tych filmów, bo powiedziano już o nich wszystko. To, o czym chciałbym wspomnieć, to zjawisko Barbenheimer. Nie spotkałem się wcześniej z niczym podobnym. A były to dwie oryginalne produkcje z łącznym budżetem równającym się Tajnej Inwazji. Barbenheimer podbił serca widzów. Ludzie przebierali się za Barbie, Kenów, Oppenheimera i tłumnie gromadzili się w salach kinowych. Nie było żadnych większych konfliktów ani rywalizacji między tymi produkcjami. Ba! Obie się nawzajem napędzały. Jak wspomniała Margot Robbie, promocja była niezwykle łatwa, bo za wielką jej część odpowiadali widzowie. W sieci krążą kreatywne plakaty łączące obie te produkcje. Nigdy przedtem nie uczestniczyłem w tak niespodziewanym, masowym evencie, który niósł ze sobą tyle pozytywnej energii – przedtem takie wydarzenia były zarezerwowane dla ogromnych marek. np. Gwiezdnych Wojen czy Kinowego Uniwersum Marvela. To był najlepszy moment w roku, jeśli chodzi o świat kina.
Udany strajk aktorów i scenarzystów
Trwało to długo, wstrzymało wiele produkcji, lecz aktorzy i scenarzyści walczyli w słusznej sprawie. Wielkie wytwórnie filmowe oraz giganci streamingowi rozochocili się w ciągu ostatniego roku i kontynuowali wyciskanie pieniędzy z osób, dzięki którym w ogóle są w stanie produkować. Walka z wpływem AI w branży to kolejny z istotnych powodów rozpoczęcia strajku. Korzystanie z AI nie jest złe, o ile pojawią się odpowiednie regulacje zabezpieczające interesy scenarzystów i aktorów. Ludzka kreatywność jest nieskończona i nie trzeba się posiłkować narzędziami, które w wielu przypadkach okradają oryginalnych twórców z ich treści. Cieszy mnie, że te kwestie zostały rozwiązane, a scenarzyści i aktorzy mogą wrócić do swojej pracy i zachwycać nas nowymi projektami.
Adaptacje gier
To był udany rok dla adaptacji gier. Chociaż miałem pewne problemy z serialem The Last of Us od HBO, to muszę podkreślić, że podszedł on z szacunkiem do materiału źródłowego (nawet jeśli z paroma zmianami się nie zgadzam). Super Mario Bros. było przyjemną rozrywką w pięknej oprawie, a Dungeons & Dragons: Złodziejski honor to prawdziwa gratka dla człowieka uwielbiającego D&D. Mam nadzieję, że kolejny rok będzie jeszcze lepszy, a potężne studia filmowe zaczną mieć na oku niektóre z obiecujących growych serii, bo wiele z nich ma ogromny potencjał filmowy. W przyszłym roku czeka nas premiera drugiego sezonu doskonałego Arcane, a na horyzoncie widać też kolejne sezony Twisted Metal, The Last of Us, Sonica 3 czy filmu Death Stranding, przy którym współpracuje sam Hideo Kojima.
Baldur’s Gate 3
Nie, nie grałem w poprzednie części. Już Was straciłem? Dajcie mi szansę się wytłumaczyć.
Baldur’s Gate 3 to absolutnie fenomenalna gra, która sprawiła, że reszta branży zatrzęsła portkami ze strachu przed wielkością i osiągnięciami tej produkcji. Gra studia Larian Games w każdy sposób udowodniła, że zasługuje na miano Gry Roku (które też słusznie zdobyła) – jestem gotów walczyć z każdym, kto twierdzi inaczej, ale umówmy się na rzuty kostkami, zgoda? Świetny scenariusz, doskonale napisane dialogi odegrane przez utalentowanych aktorów głosowych (Neil Newborn i jego rola Astariona to majstersztyk pod względem tego, jak wiele emocji można ukazać w grze; od bezlitosnego sarkazmu, przez wesołkowatość aż do ujmującego smutku, który robi dziurę w sercu gracza). To pierwszy cRPG, który przebił się tak mocno do mainstreamu od czasów, gdy te gry królowały na rynku. Wygrana z takimi tuzami jak Sony, Nintendo czy EA jest wielkim osiągnięciem, które pokazuje, że gracze są spragnieni nowości na rynku. Baldur’s Gate 3 to niezapomniana przygoda z postaciami, które na długo zapadają w pamięć. Larian Studios i ich kontakt ze swoją społecznością również zasługuje na uwagę – jaka inna firma robi darmowy epilog, bo gracze chcą spędzić więcej czasu z ulubionymi towarzyszami?
I tak, chcę zagrać w poprzednie części. Podejrzewam, że spore grono z tych 22 milionów, które zakupiło grę, zrobi podobnie. Możecie schować pomidory!
Moje top 5 filmów 2023 roku
Moje top 5 seriali 2023 roku
ROZCZAROWANIA
Flopy box office
Nie dla każdego jest miejsce przy box office’owym stole! Mission: Impossible, które jest przecież wielką marką i z każdą częścią stara się przesuwać granicę swoich szaleństw, zarobiło bardzo mało. Dungeons & Dragons: Złodziejski honor, które wyłamało się z klątwy słabych adaptacji gier komputerowych, także nie zarobiło wiele, co szczególnie mnie boli jako fana papierowych RPG-ów. Filmy komiksowe również zaliczyły karkołomny upadek, bo tylko Strażników Galaktyki 3 można pochwalić za wynik. Flash, Blue Beetle, Marvels czy Ant-Man i Osa: Kwantomania to z kolei porażki finansowe, które producentom odbiją się czkawką.
Idol
Nie mam nic przeciwko charakterystycznemu, specyficznemu stylowi, w jakim Sam Levinson tworzy swoje produkcje. Pierwszy sezon Euforii uważam za coś naprawdę dobrego i kreatywnego. Próbował coś przekazać i robił to w atrakcyjnej wizualnie formie. W drugim sezonie nieco odpłynął. Jednak to dopiero Idol uwypuklił jego najgorsze cechy. To bezsprzecznie najgorszy serial, jaki widziałem w tym roku. Na próżno szukać pozytywów. Poziom dialogów jest niebywale słaby, a kreatywność Levinsona gdzieś zniknęła. Szkoda, bo pomysł był ciekawy i miał potencjał.
AI
Trudno zliczyć kontrowersje narosłe wokół AI. Kopiowanie własności intelektualnej bez pozwolenia autorów, skanowanie twarzy artystów celem ich użycia w przyszłości, wyzyskiwanie statystów w podobnym celu. Sztuczna inteligencja i jej narzędzia są potrzebne ludzkości i mogą służyć w dobrym celu, ale nieuprawnione korzystanie z nich może prowadzić do niebezpiecznych zjawisk. Nie mam tu na myśli żadnego apokaliptycznego buntu maszyn, ale przeraża mnie wizja świata, w którym filmy mogłyby być wymyślane przez maszyny bez uczuć. Przecież w filmach najpiękniejsze są emocje! Na całe szczęście ten temat został na jakiś czas (przynajmniej w kwestii świata filmowego) odłożony na boczny tor, a regulacje w związku ze strajkiem aktorów mają zostać wprowadzone w życie. Zobaczymy, co będzie. Obyśmy nie dali Cameronowi kolejnych pomysłów na filmy.
Wiedźmin – sezon 3
Jako ogromny fan twórczości Andrzeja Sapkowskiego, fanatyk gier od CD Projekt Red i entuzjasta pierwszego sezonu netflixowego serialu, nie jestem w stanie dłużej patrzeć na to, co platforma robi z jedną z moich ulubionych serii książek. Jest nieco lepiej od poprzedniego sezonu, ale nadal nie można mówić o poprawie, która osłodziłaby gorycz związaną z oglądaniem tego tworu. Odejście Henry’ego Cavilla – któremu z całej tej ekipy chyba najbardziej zależało na stworzeniu dobrej adaptacji – to gwóźdź do trumny. Coś poszło nie tak, jeśli z serialu o łowcy potworów najlepiej wspominam piosenkę Jaskra z pierwszego sezonu.
Kinowe Uniwersum Marvela
Wiele filmów i seriali oglądałem z polecenia rodziców (Władca Pierścieni, Rocky i Terminator na zawsze w moim sercu, na dobre i na złe!), ale to MCU stało się moim świadomym wyborem. Zacząłem stosunkowo późno, bo od Avengers: Czas Ultrona, ale szybko nadrobiłem poprzednie produkcje. Stałem się wielkim fanem MCU, który zafascynował się także komiksami i grami z tego uniwersum. Kulminacją tej miłości było Avengers: Koniec gry, które w mojej opinii jest też zwieńczeniem tego, co w MCU było najlepsze. I choć w kolejnych latach zdarzały się pojedyncze produkcje, które mi się podobały (WandaVision, Loki), to nie był to poziom, do jakiego Kevin Feige i spółka mnie przyzwyczaili. Uwidoczniło się to szczególnie w 2023 roku, który miał być kluczowy dla kolejnych faz Marvela. Raczkująca 5. faza przedstawiła Kanga, "następnego Thanosa", który pozwolił się zlać człowiekowi przebranemu za mrówkę w absolutnie fatalnym filmie Ant-Man i Osa: Kwantomania. Kontrowersje związane z Jonathanem Majorsem, zmiany w Disneyu na wysokich szczeblach i mizerna jakość seriali (choćby Tajna Inwazja obiecująca coś kompletnie odwrotnego względem tego, czym naprawdę była) sprawiły, że moje zainteresowanie zgasło. Takie produkcje jak Strażnicy Galaktyki 3 czy drugi sezon Lokiego czasem dmuchały na ten płomień w sercu, ale nawet bóg sztuczek nie był w stanie mnie zmanipulować wystarczająco mocno, bym czekał z wypiekami na twarzy na kolejne przygody trykociarzy.