Jonathan Gold to taki nasz Maciej Nowak, tylko że z Los Angeles. Nietrudno wyobrazić sobie, jak wygląda oferta kulinarna miasta, którego mapa składa się z nazw typu Little Armenia, Little Ethiopia czy Tehrangeles. Gold podobno zna wszystkie tamtejsze uliczne stoiska z tacos, a według jednego z bohaterów filmu o kuchni koreańskiej wie więcej niż niejeden Koreańczyk. Pulitzera dostał jednak nie za recenzje egzotycznych dań, ale za podkreślanie potencjału różnorodności miasta. Według niego nie ma jednej dobrej restauracji – są ich tysiące i to na tysiące różnych sposobów. Teksty Golda wychodzą daleko poza opis samego jedzenia i są swoistym przewodnikiem po pozbawionym centrum megalopolis, wobec którego stosowanie określenia „multikulturowy” wydaje się eufemizmem. Jako świeżo upieczona studentka wydziału filmowego UCLA Laura Gabbert poznawała miasto właśnie poprzez kolumnę kultowego krytyka, teraz to samo robi w swoim dokumencie. Jak mówiła w wywiadzie dla IndieWire, jej film jest listem miłosnym do Los Angeles. [opis AFF]
Reżyserzy:
Laura GabbertPremiera (Świat):
27 stycznia 2015Premiera (Polska):
21 października 2015Kraj produkcji:
USACzas trwania:
96 min.Gatunek:
Biografia, Dokument
Najnowsza recenzja redakcji
Laura Gabbert w swoim dokumencie pt. City of Gold zabiera nas w podróż przez Miasto Aniołów w najlepszym możliwym towarzystwie. Trudno byłoby sobie wyobrazić lepszego przewodnika niż Jonathan Gold, jeden z najsłynniejszych krytyków kulinarnych na świecie. Już od pierwszych minut filmu pozostajemy pod ogromnym wpływem tego człowieka - jego charyzmy, talentu i pasji. Sposobu, w jaki mówi o jedzeniu i o mieście, które nie ma przed nim żadnych tajemnic, a już na pewno nie tych kulinarnych.
Gdy jedna z właścicielek restauracji przysięga, że swojej receptury na popisowe danie nie zdradziła nikomu, a Jonathan był w stanie wyczuć każdy pojedynczy składnik, z łatwością jesteśmy w stanie jej uwierzyć. Gold nie ma bowiem w sobie żadnej fałszywej nuty, nie ma w nim pozerstwa i lansu. Jego miłość do wyjątkowego jedzenia i małych rodzinnych restauracji jest oczywista, a on sam wzbudza jedynie sympatię i czułość. To ktoś, kogo chciałoby się mieć za przyjaciela.
[video-browser playlist="757263" suggest=""]
Kiedy słuchamy tego, jak Jonathan mówi o swoim życiu, przestaje dziwić fakt, że za swoje teksty kulinarne zdobył nagrodę Pulitzera. Jego pisanie o jedzeniu to coś więcej niż zwykłe recenzje. To głębokie refleksje zahaczające o problemy społeczne, zjawiska kulturalne, analizy kondycji miasta podane w pięknej oprawie tekstów o kuchni. Ta wyjątkowa zdolność pisania w taki kontekstowy, nieoczywisty i jednocześnie piękny sposób czyni go kimś więcej niż "kimś, kto pisze o jedzeniu".
Gold pozwala Laurze Gabbert zajrzeć pod maskę anonimowości, w której udawało mu się funkcjonować przez wiele lat. Pokazuje jej swoje ukochane miejsca w ukochanym mieście, a ona sprawia, że Los Angeles staje się drugim pełnoprawnym bohaterem filmu. Miasto jest tak różnorodne jak jedzenie, którego można w nim skosztować, a Jonathan przysięga, że nie ma takiej potrawy, której nie da się w nim zjeść.
Czytaj także: „Pole walki”: To się dzieje właśnie teraz – recenzja
Mimo że City of Gold kreśli sylwetkę krytyka kulinarnego, tak naprawdę jest filmem o krytyce jako takiej. Jonathan Gold dzieli się swoją wiedzą i doświadczeniem, tłumaczy, czym krytyka różni się od wystawienia gwiazdkowych ocen na portalach, co może robić każdy z nas. Mówi o szacunku do dzieła, także takiego w postaci jedzenia. Jego poczucie humoru, błyskotliwość i ogromna inteligencja sprawiają, że z wielką uwagą słuchamy tego, co ma do powiedzenia. Z kolei po skończeniu seansu, z wielkim podekscytowaniem poszukujemy jego tekstów, dawkując je sobie, tak by wystarczyły na dłużej. Z Jonathanem Goldem bowiem nikt nie chce się żegnać.
Za akredytację na festiwal AFF dziękujemy telewizji Ale kino+.