Najnowsza recenzja redakcji
Rok temu twórcy "Star Wars Rebels" próbowali latem wypuścić w świat przedsmak w postaci filmu telewizyjnego "Star Wars Rebels: Spark of the Rebellion", ale nie wyszło i wyemitowali go tydzień przed premierą serialu. W przypadku wprowadzenia do 2. sezonu, zatytułowanego "Oblężenie Lothal", to się udaje, więc kilka miesięcy przed premierą w telewizji możemy zobaczyć, jaka ma być ta seria.
Przez cały odcinek wyraźnie widać rozwój serialu, który dojrzewa pod względem formy. Nie mamy już do czynienia z kameralną historyjką dotyczącą jedynie jednej grupki, bawiącej się na małej, zapomnianej przez wszechświat planetce. Czuć tutaj zmianę kierunku, bo obserwujemy zmagania większej komórki próbującej walczyć z Imperium. Na razie jest to jeszcze lokalne przedsięwzięcie, ale nie aż tak jak w 1. sezonie i widać, że będzie częściej wychodzić poza Lothal. Cieszy w tym dylemat Kanana, który ma opory przed przystąpieniem do wojny. Gdyby każdy z bohaterów bez żadnych przemyśleń dołączył do Rebelii, nie byłoby to przekonujące.
[video-browser playlist="683559" suggest=""]
Ten odcinek to przede wszystkim Darth Vader. Twórcy pokazują, że są w stanie przedstawić nowemu pokoleniu kultową postać z szacunkiem, rzetelnością i klimatem. Jego poczynania są ciekawe i mają odpowiedni klimat grozy. Vader jest twardy, niepokonany i samą swoją prezencją daje wiele temu serialowi. Widzimy dość dokładnie, że tutaj nie ma mowy o równym starciu, bo bohaterowie nie mają z nim szans. Każdy z nas to wie, wiedzą to i twórcy, więc wychodzą z tego obronną ręką. Vader bawi się rebeliantami, trochę przypominając mi Anakina, który nie zawsze był poważny w tym, co robi. Zauważcie jedną kluczową rzecz - po raz pierwszy w tym serialu bohaterowie nie wychodzą ze starcia bez szwanku. Jest ból, są rany.
Vader pokazuje się odbiorcom też jako najlepszy pilot w galaktyce. Jakoś szczególnie mi nie przeszkadzało, że Lord Sithów siał solo takie zniszczenie w szeregach Rebelii. Pasuje to do tej postaci i zostało odpowiednio ukazane. To też plus - na nudę tutaj narzekać nie można.
Najlepszą sceną "Oblężenia Lothal" jest jednak moment, w którym Ahsoka dowiaduje się, kim naprawdę jest Vader. Czuć w tym echo sceny z "Nowej nadziei", w której Vader siedział na ogonie Luke'a Skywalkera. Udaje się to zrealizować emocjonalnie i interesująco, jednocześnie sugerując, że bezpośrednie starcie Ahsoki i Vadera jest jedynie kwestią czasu. Wydaje się, że będzie to jeden z ważniejszych wątków 2. sezonu, a potwierdza to scena rozmowy Vadera z Palpatine'em, która jest oczywiście wizualnym nawiązaniem do "Imperium Kontratakuje".
Twórcy serialu "Star Wars Rebels" zapowiadali, że 2. sezon będzie przypominać "Imperium Kontratakuje". Do osiągnięcia tej atmosfery jeszcze daleka droga, widać jednak, że początek tego sezonu jest mroczniejszy i poważniejszy. Czuć cały czas, że nad bohaterami wisi zagrożenie i w każdej chwili ktoś z nich może zginąć. Tego brakowało w 1. sezonie, więc to również duży plus.
Mimo wielu pozytywnych aspektów "Oblężenia Lothal" czegoś jednak tutaj brakuje. Jest klimat, Vader daje radę, a akcja dostarcza rozrywki, ale nie ma tutaj żadnego mocnego uderzenia - czegoś, co jednoznacznie dałoby do zrozumienia, że ten serial wszedł na nowy poziom, rozpoczynając akcję od czegoś dramatycznego, zaskakującego i spektakularnego. Jest nieźle, ale brakuje czynnika wow. Na pewno jednak jest lepiej niż w filmie "Star Wars Rebels: Spark of the Rebellion".
Zobacz również: „Star Wars Rebelianci” – pierwszy klip z 2. sezonu. Vader sieje grozę
"Star Wars Rebels" to oczywiście nadal serial animowany, więc dostrzeżemy w nim wiele uproszczeń oraz kilka głupotek, ale mimo wszystko widać poprawę. Jest lepiej, co nie oznacza, że jest świetnie. Rozwój nastraja optymistycznie, ale przed twórcami jeszcze sporo pracy.