Najnowsza recenzja redakcji
Japońscy twórcy gier bardzo lubią osadzać akcję swoich produkcji w Tokyo i nie inaczej jest w przypadku Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remaster. Gracze nie mają jednak zbyt wiele czasu, by nacieszyć się współczesną wersją tego miasta, bo działania pewnego kultu doprowadzają do tajemniczego zjawiska o nazwie Conception, które przemienia stolicę Japonii w tak zwany Vortex World i eksterminują przy okazji niemal wszystkich jej mieszkańców. Wydarzenie to przetrwała jedynie garstka osób, która stara się odnaleźć w nowym, nieprzyjaznym i opanowanym przez demony świecie. Wśród nich znajduje się protagonista, który przy okazji przemienia się w Demi-Fienda, czyli hybrydę człowieka i demona, łączącą serce tego pierwszego i moce drugiego.
Choć pod względem rozgrywki mamy do czynienia z typowym jRPG, to już cała reszta znacznie odbiega od gatunkowej klasyki. Dzielnych wojowników zastępują demony, atmosfera jest mroczna, gęsta i przepełniona niepokojącymi symbolami czy odniesieniami do religii i filozofii. Buduje to wyjątkowy klimat, który wyróżniał ten tytuł na tle konkurencji w roku 2003 i robi to również teraz, po 18 latach od premiery.
Jeśli w ciągu ostatnich 20 lat nie stroniliście zupełnie od gier jRPG, to gameplay specjalnie Was nie zaskoczy. Rozmawiamy z nielicznymi ludźmi i znacznie liczniejszymi zjawami oraz demonami, poznając kolejne informacje na temat historii, eksplorujemy lochy i walczymy z przeciwnikami. Starcia prowadzone są w klasycznym systemie z podziałem na tury, a o kolejności ruchów informuje nas wskaźnik u góry ekranu. Pojedynki są przy tym dość wymagające nawet na normalnym poziomie trudności. Kluczem do sukcesu jest wykorzystywanie podatności oponentów na poszczególne typy ataków, a także korzystanie z zaklęć, które wzmacniają naszą drużynę lub osłabiają wrogów. Często takie niepozorne zdolności są w stanie odwrócić przebieg całej potyczki.
Istotną rolę odgrywa też powiększanie naszej „armii” demonów, które kolekcjonujemy niczym Pokemony. Różnica jest taka, że nie rzucamy w nie kulami, a musimy z nimi… negocjować. Mechanika ta może być znana osobom, które miały do czynienia ze spin-offem SMT, czyli serią Persona. Czasami w trakcie starć mamy szansę porozmawiać z demonicznym wrogiem i przekonać go, by dołączył do naszej drużyny. Oczywiście nie mogło zabraknąć również ewolucji oraz całego systemu fuzji, który pozwala na łączenie naszych podkomendnych w potężniejsze stworzenia.
Walka w Shin Megami Tensei III to taki evergreen, coś, co nie zestarzało się mimo upływu lat. Gorzej wypada natomiast sama eksploracja. Postapokaliptyczne Tokyo podzielone jest na lochy-labirynty, w których łatwo się pogubić. Przyczynia się do tego brak współczesnej, precyzyjnej mapy czy też wskaźników, które pokazywałyby nam gdzie się udać. Na dodatek lokacje, do których trafiamy, są pełne bliźniaczo podobnych pokoi, drzwi czy korytarzy. Czasami jedynym rozwiązaniem jest metoda prób i błędów – błądzenie, aż wreszcie uda nam się trafić we właściwe miejsce.
Te osiemnaście lat temu nie było to aż takim problemem, bo zupełnie inaczej robiło się wtedy gry i kombinowanie było wtedy niejako wpisane w DNA wielu produkcji. Dziś, gdy coraz więcej twórców zwraca uwagę na temat przystępności dzieł i sprawiania, by były one grywalne dla szerokiego grona odbiorców, także tych zdecydowanie mniej „hardkorowych”, SMT III wydaje się momentami zdecydowanie zbyt nieprzystępne.
Nie oznacza to, że twórcy kompletnie pominęli usprawnienia z grupy tych „quality of life”, czyli w największym skrócie – ułatwiające i usprawniające rozgrywkę. Wersja HD Remastered dodaje nowy poziom trudności Merciful, który znacznie zwiększa punkty życia naszej drużyny, zadawane przez nią obrażenia i zdobywane punkty doświadczenia. Na kolejne poziomy awansuje się błyskawicznie, a starcia nie stanowią problemów – zdecydowaną ich większość możemy przejść, korzystając z opcji automatycznego rozstrzygania pojedynków bez naszego aktywnego udziału. Merciful to taki swoisty tryb fabularny, w którym możemy skupić się na poznawaniu historii bez przejmowania się taktyką, grindem czy traceniem czasu na porażki i kombinowanie.
Drugim, niezmiernie pomocnym ulepszeniem, jest opcja „Suspend”, która pozwala zawiesić grę i wznowić ją bez utraty postępów. Pod tym nieco mylącym określeniem ukryto po prostu możliwość zapisu w dowolnym momencie. Wcześniej gracze mieli możliwość zapisywania rozgrywki wyłącznie przy specjalnych Terminalach, które rozmieszczone były… cóż, niezbyt często. Bywało więc tak, że byliśmy „zmuszani” do odwlekania przerwy w czasie, aż taki pokój odnaleźliśmy.
HD Remaster w tytule sugeruje też, że możemy spodziewać się zmian w zakresie oprawy graficznej. Ograniczono się przede wszystkim do podbicia rozdzielczości. Obraz jest ostrzejszy, choć nadal widać, jak daleko w przeszłość sięgają korzenie tej gry. Shin Megami Tensei III ma jednak tę zaletę, że zastosowany styl wiele zyskuje na takim prostym zabiegu i wygląda to całkiem znośnie. Niestety, muzyka w dalszym ciągu jest skompresowana, tak jak w oryginale, a przez to brzmi zwyczajnie kiepsko. Co z tego, że lecące w tle kawałki są naprawdę niezłe (choć daleko im np. do kapitalnej ścieżki dźwiękowej z Persony 5), skoro ze względu na jakość dźwięku trudno mówić o słuchaniu ich z przyjemnością?
Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remaster to jeden z tych remasterów, które są skierowane przede wszystkim do fanów oryginału lub miłośników serii, których „zwykła” trójka z jakiegoś powodu ominęła. Wszystko jest w jak najlepszym porządku, samo odświeżenie (poza audio) jest na solidnym poziomie, ale brak większych zmian w zakresie rozgrywki sprawia, że doświadczenie to może być zbyt nieprzyjazne dla osób, które do tej pory z cyklem tym nie miały do czynienia.
Plusy:
+ klimat;
+ historia;
+ tryb Merciful;
+ dodany zapis w dowolnym momencie.
Minusy:
- skompresowana muzyka;
- nieprzystępność przez brak większych zmian w rozgrywce.