Björn Hlynur ma trzydzieści trzy lata i mieszka z matką, czas spędzając głównie na oglądaniu porno i paleniu papierosów. Z pozoru samotny, egzystuje w swoim prywatny mikrokosmosie ograniczającym się do Reykjaviku w obrębie kodu pocztowego 101. Jednocześnie nurza się w bezkresie świata, do którego klucze to pilot satelitarnej telewizji i Internet. Mimo trzydziestu trzech lat za wszelką cenę chce uniknąć dorosłości. Próby konfrontacji z rzeczywistością kończą się katastrofą. Rytm jego życia wyznacza przełączanie programów, wyprawy do nocnych klubów, wypalane papierosy, filmy wideo, pigułki ecstasy, zużyte prezerwatywy i kolejne eksponaty zdobyte do muzeum osobliwości. Sytuacja komplikuje się, gdy do jego domowego azylu wprowadza się piękna narzeczona jego matki. Poruszająca, groteskowa opowieść o szaleństwie współczesnego świata, kultowa także dzięki adaptacji filmowej, równie słynnej co sama książka.
Premiera (Świat)
15 lipca 2024Premiera (Polska)
15 lipca 2024Polskie tłumaczenie
Jacek GodekLiczba stron
448Autor:
Hallgrímur HelgasonGatunek:
Literatura światowaWydawca:
Polska: ArtRage
Najnowsza recenzja redakcji
Hlynur Bjorn Hafsteinsson lubi długo spać, oglądać telewizję (a zwłaszcza filmy pornograficzne), mieszkać z mamą, sypiać od czasu do czasu z Hofi, pisywać maile do węgierskiej internetowej znajomej, chodzić nocami po barach, korzystać ze środków odurzających i ironicznie żartować. Hlynur nie lubi pracować, brać ludzi na poważnie i do czegokolwiek się zobowiązywać. Jest już po trzydziestce, a świat, do którego nas zaprasza, do pewnego stopnia zniknął już we mgle historii…
101 Reykjavik, wznawiana przez Art Rage po ponad dwudziestu latach powieść Hallgrimura Helgasona, znana choćby z głośnej ekranizacji, to z dzisiejszej perspektywy prawdziwa pocztówka z Islandii lat dziewięćdziesiątych, z czasów młodego internetu, łatwo dostępnego w klubach ecstasy i państwa opiekuńczego. Kraj Björk, nowoczesnych technologii i północnego stylu przeżywał wtedy prawdziwy popkulturowy rozkwit, ale pokoleniowe doświadczenia zapewne wzbudzą nostalgiczną łzę w oku u niejednego polskiego pięćdziesięciolatka.
Hlynur to prawdziwy antybohater, choć autor zdaje się od czasu do czasu usiłować wywołać w czytelniku sympatię do jego dość bezrefleksyjnie przeżywanych dylematów. Na początku powieści do matki mężczyzny wprowadza się jej nowa sympatia, Lolla, Hofi domaga się bardziej jednoznacznej deklaracji uczuć, a Hafsteinsson senior, dawny alkoholik, stara się ułożyć sobie życie z nową partnerką. Obojętność narratora wobec jakichkolwiek poważniejszych emocji i użytkowe nastawienie do każdego dookoła (z kobietami na czele) bywają zwyczajnie odpychające i utrudniają czytelnicze zaangażowanie. Trudno się dziwić, że powieść Helgasona wzbudzała od samego początku w odbiorcach mieszane uczucia, zwłaszcza, że fabuła toczy się powoli i czasem – zwłaszcza gdy na chwilę opuszcza Islandię – po prostu się gubi.
To, co nie budzi żadnych wątpliwości, to prawdziwe mistrzostwo językowe narracji. Powieść to kilkaset stron żywych, wiarygodnych monologów wewnętrznych Hlynura, łączących neologizmy, anglicyzmy, popkulturę i lokalny slang. Janusz Godek poradził sobie z zadaniem przełożenia ich na polski wręcz rewelacyjnie. Niektóre akapity mogłyby spokojnie funkcjonować jako ćwiczenia translatorskie, inne są dzięki językowym fikołkom autentycznie zabawne. I tu chyba należy szukać głównej wartości 101 Reykjavik.