„I nie było już nikogo”, pierwotnie wydane jako „Ten Little Niggers”, to jedna z najsłynniejszych powieści kryminalnych świata i jedna z najczęściej adaptowanych powieści Agathy Christie. Pewnego letniego dnia na położoną u wybrzeży Devonu Wyspę Żołnierzyków przybywa dziesięć obcych sobie osób. Na miejscu okazuje się, że nie znają również właściciela wyspy, który zaprosił ich do siebie na wakacje, i którego nie ma na miejscu. Każdy z gości znajduje w swoim pokoju kartkę z dziecięcą rymowanką opowiadającą o śmierci dziesięciu żołnierzy... Po wystawnym lunchu goście niespodziewanie słyszą głos, zarzucający każdemu w nich popełnienie w przeszłości morderstwa, za które nie zostali ukarani. W dodatku zbliża się burza, uniemożliwiająca opuszczenie wyspy. Komiks jest doskonałą adaptacją powieści, będącej wzorcem konstruowania opowieści kryminalnej. Autorem scenariusza jest znany francuski kompozytor i scenarzysta Pascal Davoz, a rysunków - rysownik i kolorysta Damien Callixte, od lat współpracujący z wydawnictwem Paquet.
Premiera (Świat)
27 października 2021Premiera (Polska)
27 października 2021ISBN
9788328149298Polskie tłumaczenie
Paweł ŁapińskiLiczba stron
80Autor:
Romuald Gleyse, Jean-Francoise VivierGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Egmont
Najnowsza recenzja redakcji
Wraz z publikacją I nie było już nikogo dostaliśmy komplet tych najbardziej popularnych powieści Agathy Christie w komiksowej formie, bo przecież do takich należą również Morderstwo w Orient Expressie, Śmierć na Nilu czy Rendez-Vous ze śmiercią. Wśród nich kryminał znany kiedyś pod niepoprawnie politycznym tytułem Dziesięciu Murzynków wyróżnia się w kilku aspektach, za sprawą których akurat ta powieść nie tylko zwraca na siebie szczególną uwagę, ale też robi na czytelniku wielkie wrażenie i na długo pozostaje w pamięci po zakończeniu lektury.
Po pierwsze chodzi tu o sam oryginalny tytuł, który z czasem zniknął z okładki i został zastąpiony przez kończącą powieściową wyliczankę frazą I nie było już nikogo (dodajmy, że to wyliczanka historyczna, która w różnych wersjach oprócz Murzynków miała w treści także równie dziś niefortunnych Indian i wreszcie akceptowalnych żołnierzyków). Po drugie, tym razem zabrakło brylującego w innych kryminałach Christie Herkulesa Poirot i wcale nie odczuwa się braku tego specyficznego detektywa, dzięki czemu sposób wyjaśnienia zagadki mógł być dużo bardziej niezwykły, niż dokonany przy pomocy dedukcji. Po trzecie, nie mamy żadnego pozytywnego bohatera i fakt, że przebywamy na odizolowanej od świata wyspie z dziesiątką osób, z których każda ma na sumieniu czyjąś śmierć, tworzy prawdziwie klaustrofobiczną atmosferę. No i po czwarte, z tych wszystkich powyższych względów to po prostu kryminał nietypowy, który trzeba traktować nie tylko w kategoriach literatury rozrywkowej, ale również jako rodzaj przypowieści, w której bohaterowie eliminowani są przez niewidocznego przeciwnika, ale też muszą walczyć z wewnętrznymi demonami, skutecznie negującymi u nich zdroworozsądkowe postrzeganie rozgrywających się wydarzeń.
Fabuła komiksu opowiada o dziesiątce osób, które z różnych powodów zostają zaproszone w tym samym czasie na niewielką wyspę przez nieznane im małżeństwo. Kiedy wszyscy pojawiają się na miejscu i są ugoszczeni w wystawnym domu przez dwie osoby ze służby (którzy też należą do zwabionej na wyspę dziesiątki), okazuje się, że gospodarzy nie ma na miejscu. Potem, podczas kolacji, zostaje odtworzony zapis z płyty gramofonowej, na którym tajemniczy głos wylicza wszystkie zbrodnie popełnione przez zebrane osoby. Za chwilę pierwsza z nich umiera po wypiciu zatrutego alkoholu. A to dopiero początek.
Fakt śmierci kolejnych postaci dokumentują znikające z ozdobnej patery kolejne figurki żołnierzyków, które widzimy na okładce komiksu. Sam tytuł sugeruje, że można się spodziewać eskalacji morderstw aż do wyeliminowania wszystkich bohaterów i chyba w czasie publikacji powieści w 1939 roku było to zbyt wiele dla przeważającej części czytelników. Z tego powodu powstała nawet adaptacja w postaci sztuki teatralnej autorstwa samej Christie, w której fabuła uległa poważnej zmianie i w takiej formie była przedstawiana również w filmowych adaptacjach. Komiks natomiast jest zgodny z duchem oryginału, choć tu także znalazły się niewielkie odstępstwa od fabuły, które nie wpływają jednak na jej główny trzon.
Graficznie mamy typową dla komiksowych adaptacji kryminałów Agathy Christie realistyczną kreskę, znaną z wielu frankofońskich tytułów. Na plus trzeba zaznaczyć, że każda z postaci została narysowana w charakterystyczny sposób, co w szybkim czasie pomaga w wizualnej identyfikacji wszystkich bohaterów. W niektórych tytułach z serii kulała narracja i bolały pewne fabularne skróty i przeinaczenia, tutaj zaś wszystko wydaje się być na swoim miejscu, sposób opowiadania jest bardzo płynny, a sceny ze znajdowaniem kolejnych ofiar dostarczają solidnej dawki mocnych wrażeń.
Francuskim twórcom udało się stworzyć w komiksowej adaptacji nastrój narastającej paranoi do tego stopnia, że z całą świadomości akceptujemy finałowe rozstrzygnięcia na wyspie oraz konwencję kryminalnej układanki, w której ważniejsi niż skala prawdopodobieństwa są jej poszczególni bohaterowie i ich moralne wybory. Właśnie poprzez tę sugestywność powieść Christie niektórzy krytycy odczytują jako metaforę dręczonych wcześniejszymi uczynkami ludzkich sumień i także ów symboliczny aspekt udało się w komiksie w dużej mierze uchwycić. To kryminał z drugim dnem, który nie tylko dostarcza czytelnikowi dużych emocji, ale też każe nam spojrzeć w głąb siebie i zapytać, jak bardzo silne i zaborcze są nasze własne demony.