Album podwójny zawierający dwa najwybitniejsze opowiadania z uniwersum „Alien”: „Obcy: Zbawienie” autorstwa Dave’a Gibbonsa z genialnymi rysunkami Mike’a Mignoli („Hellboy”) oraz „Obcy: Ofiarowanie” autorstwa Petera Milligana z rysunkami Paula Johnsona.
Premiera (Świat)
19 maja 2017Premiera (Polska)
19 maja 2017Liczba stron
108Autor:
Dave Gibbons, Peter Milligan (2) więcejKraj produkcji:
PolskaGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Scream Comics
Najnowsza recenzja redakcji
Pierwszy rzut oka na okładkę i każdy, kto uważa się za wielbiciela sztuki komiksowej, powinien poczuć szybsze bicie serca. Ta kreska, te charakterystyczne elementy (ów uroczy malutki kwadracik u dołu obrazka), ogólnie pulpa ożeniona z psychodelią. Od razu wiemy, z kogo twórczością mamy do czynienia – oto Mike Mignola, czyli twórca Hellboy in Hell: The Descent. Mignoli na naszym rynku ostatnio nie za wiele, więc każdy album z jego rysunkami jest na wagę złota. Zbawienie to praca sprzed ponad dwudziestu lat (Piekielny Chłopiec miał dopiero startować) pokazująca nam już ukształtowany, graficzny styl artysty, dzięki któremu Mignola stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych, komiksowych rysowników. I trzeba przyznać, że ów styl bardzo ciekawie spełnia się przy opowieści o Obcym. Bo przecież w sztandarowej serii artysty jest i mrok, i potwory, czyli coś, czego w historiach o ksenomorfach mamy często w nadmiarze.
Fani komiksów powinni również kojarzyć nazwisko Dave Gibbons, tutaj w roli scenarzysty, najbardziej znanego jako współtwórca Watchmen. To jednak początek wyliczanki znanych nazwisk, ponieważ za druga historię umieszczoną w albumie odpowiadają Peter Milligan i Paul Johnson, czyli również komiksowe gwiazdy. Wszyscy ci twórcy spotkanie z Aliensami potraktowali nad wyraz poważnie, przez co powstały opowieści o dusznym klimacie zagrożenia, mroczne, próbujące wynieść motyw Obcego na wyższy poziom. Paradoksalnie, w jakiś sposób zapowiadające przyszłe, prometeuszowe wariacje Scotta, bo przecież mocno odwołujące się do kwestii wiary bądź aktów kreacji. Pytanie tylko, czy taka tematyka jest w tych opowieściach rzeczywiście potrzebna?
Po sukcesach dwóch pierwszych filmów wiadomym było, że franczyza zostanie rozbudowana, uniwersum poszerzone, a kolejni twórcy będą odpowiadać na wiele pytań nasuwających się po kinowych wersjach. Na szczęście, przy tych dwóch komiksach artyści od tego uciekli, stawiając na autonomiczne historie, bardziej dotykające ludzkich zachowań w obliczu niemal niepojętego zagrożenia, z którym nie da się nawiązać kontaktu. Stąd też religijne roztrząsania bohaterów obu komiksów, czasem patetyczne ( w Aliens: Salvation. Aliens: Sacrifice), czasem bardziej psychologicznie umotywowane (w Ofiarowaniu). Dobrze, że nie wychodzą one na pierwszy plan, dzięki czemu mamy okazję przeczytać niezłe fabuły, tyle że dosyć podobnie się rozwijające.
Bo w obu mamy katastrofy, po których kosmiczny statek ląduje na nieprzyjaznej planecie. W obu dosztukowanego przeciwnika, który za jakąś sprawą znalazł się tu z ludźmi i wiadomym jest, że będzie na nich polował. Mignola robi fajny klimat, choć czasem wydaje się, że jego styl nie do końca pasuje do posępnej konwencji opowieści. Klimatycznie robi się za sprawą rysunków Paula Johnsona, który ekspresyjnym fotorealizmem, przypominającym połączenie prac Alex Ross i Dave McKean uwiarygodnia przedstawioną w Ofiarowaniu historię. Zaś Peter Milligan w roli scenarzysty dodaje niespodziewaną warstwę psychologiczno-symboliczną, wskazując, jak wiele interpretacyjnych konotacji zawiera w sobie źródłowa opowieść z Ripley i Obcym w roli głównej. Być może nie wszystkim przypadną do gustu i warstwa graficzna, i pisarskie ambicje twórców, niemniej Aliens to próba ambitnego spojrzenia na artystyczne możliwości i samopodpowiadające się ścieżki, które zawiera ta niezwykła, kosmiczno-horrorowa opowieść.
Od horroru w metafizykę rodem z twórczości Ericha von Danikena jak wiemy pożeglował Ridley Scott w Prometheus oraz mimo gwarancji o powrocie z tej drogi – wciąż na niej pozostał w Alien: Covenant. A tymczasem saga o Obcym po prostu potrzebuje autonomicznych opowieści, mocnych, jednorazowych ciosów niewikłających się w łopatologiczne uzasadnianie podstaw uniwersum. Takie próbki dostajemy w niniejszym komiksie, próbki ambitne, może nieprzekonujące w całości do końca, ale pozostawiające po sobie niezłe wrażenie. Czytając komiksy czekamy zatem na film, po którym nie będziemy mieli poczucia zmarnowanego czasu. Bo przy Aliens (dodatkowy punkt za warstwę graficzną) od wydawnictwa Scream Comics, takowego z pewnością nie mamy.