Największy bohater Baśni, Wilk Bigby, nie żyje. Jego żona, Królewna Śnieżka pchnęła podłego zabójcę prosto w serce. Jedno z dzieci Bigby’ego i Śnieżki zostało nowym Północnym Wiatrem. Dla mieszkańców Baśniogrodu nastały dziwne czasy. Czy może być lepszy moment na przywrócenie staroświeckiego stylu panowania Króla Artura? Róża Czerwona, siostra Królewny Śnieżki wierzy, że na gruzach starego Baśniogrodu można zbudować nowy Camelot. Potrzebuje kilku tysięcy dobrych bohaterów, by tego dokonać. Ale by stać się współczesną legendą, Róża musi dobrze wykorzystać moce, o których posiadanie sama siebie nie podejrzewa, a także stworzyć wrogów, których sama nie może pokonać. Bo gdziekolwiek i kiedykolwiek powstanie nowy Camelot, zawsze będzie nosił w sobie zalążek zagłady.
Premiera (Świat)
12 czerwca 2014Premiera (Polska)
25 kwietnia 2017Polskie tłumaczenie
Krzysztof UliszewskiLiczba stron
168Autor:
Bill Willingham, Steve Leialoha (2) więcejKraj produkcji:
PolskaGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Egmont
Najnowsza recenzja redakcji
W efekcie sam w sobie Fables Vol. 20: Camelot nie jest albumem szczególnie udanym. Trudno go jednak oceniać surowo, bo przecież stanowi część serii, a wszystkie pokazywane w nim wątki swoje finały znajdą później – w zasadzie poza historią o wyprawie w rodzinne strony pewnej grupki Baśniowców, nie mamy tu żadnej samodzielnej fabuły. Wygląda to więc tak, że dzieje się naprawdę wiele (Bigby znowu jest cały, Śnieżka i Róża szykują się chyba do starcia, Zima kompletuje armię zakapiorów, Różna odtwarza Camelot, i tak dalej), ale podczas lektury nie czuje się ani szybkiego tempa akcji, ani ważności tych wydarzeń, bo to tylko gra wstępna przed tym, co wydarzy się w tomach dwudziestym pierwszym oraz dwudziestym drugim.
Bill Willingham ma więc chyba jakiś plan. Ale czy na pewno jest to coś budowanego od dawna? Nie czuć tego. Po pokonaniu Adwersarza i zamknięciu tego wątku Baśnie przestały być spójną, dążącą do jasnego celu historią, a zamieniły się w opowieść nieustannie meandrującą i szukającą swej tożsamości. To się czuje, bo przecież Camelot to tom dwudziesty, lada moment opowieść o Baśniowcach się skończy, zamykając naprawdę obszerną serię, tymczasem Willingham dopiero buduje grunt pod finał, jakby teraz wpadł na pomysł, jak to wszystko pospinać. W samym komiksie padają słowa o nieuniknionym finale, do którego ta opowieść musiała naturalnie dążyć, tym samym zapowiadając nam, dokąd Baśnie zmierzają – i faktycznie jest to ścieżka logiczna. Przy okazji jednak trzeb zauważyć, że na tę ścieżkę można było wejść dużo wcześniej, skupić się na niej i z niej uczynić nowy cel, zamiast rzucać naszym bohaterom pod nogi wyciąganych z kapelusza wrogów, byle tylko zapełnić karty kolejnych zeszytów.
Są więc Baśnie idealnym przykładem na to, jak niezwykła popularność komiksu może mu zaszkodzić – bo mimo iż Willingham swoją opowieść zawarł w dwunastu tomach, ciągnął ją dalej w wielu kolejnych, z rzadka powracając do formy z pierwszych albumów.
Pozostaje mieć nadzieję, że ostatnie dwa tomy godnie zamkną tę historię, przypominając nam o jej najlepszych momentach.