Piąty tom przygód obrońców kosmosu znanych jako Strażnicy Galaktyki, w którym bohaterowie odkrywają prawdę o wydarzeniach z przeszłości. Dawno temu Star-Lord i Richard Rider, alias Nova, poświęcili się, by pokonać Szalonego Tytana Thanosa. Jak to możliwe, że Peter przeżył? Co naprawdę stało się z Novą? Tymczasem Flashowi Thompsonowi z każdym dniem spędzonym w kosmosie coraz trudniej panować nad swoim symbiontem...
Premiera (Świat)
22 listopada 2017Premiera (Polska)
22 listopada 2017Polskie tłumaczenie
Paulina BraiterLiczba stron
132Autor:
Valerio Schiti, Brian Michael Bendis (2) więcejKraj produkcji:
PolskaGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Egmont
Najnowsza recenzja redakcji
O tym, że akurat ten komiks jest częścią większego wydarzenia w ramach uniwersum Marvela, jakim był Original Sin, informuje nas samy tytuł tomu. I co z tego powiązania wynika? Wielkie nic. Albo inaczej – wynika szkoda dla historii Strażników, opowiadanej od kilku albumów, tu zaliczającej dziwną, niepasującą tonem do reszty przerwę, by opowiedzieć o pewnych smutnych wydarzeniach. Ot, w środek opowieści o nowym członku drużyny, Agencie Venomie, dorzucona zostaje retrospekcja pojedynku Star-Lorda, Draxa i Novy z Thanosem…
To pierwsza połowa Guardians of the Galaxy. Strażnicy Galaktyki #05: Grzech pierworodny to relacja z pojedynku z Szalonym Tytanem. A raczej opowieść o tym, jak Star-Lord mierzył się z jego konsekwencjami i ostatecznie musiał złamać dane słowo, że będzie milczał o tym, co wydarzyło się podczas starcia z Thanosem. Mamy więc tu dużo efekciarstwa i w wątku z przeszłości, gdzie krok po kroku widzimy przebieg walki, mamy też dużo uczuć negatywnych i marudzenia na siebie nawzajem w wątku teraźniejszym.
I sęk w tym, że to do Strażników słabo pasuje, bo choć ich seria to nie parada absurdów, jak u Deadpoola, to jednak dominującym motywem jest optymizm, sporo jest też humoru – trochę jak w Kinie Nowej Przygody. To wraca z resztą w historii symbionta, bo po tym, gdy już Thanos potłucze się ze Star-Lordem i Novą, a Gamora będzie zła na Petera, drużyna odnajdzie Flasha Thompsona, czyli Agenta Venoma, i wspólnie udadzą się na rodzimą planetę symbiontów.
I jak to w Strażnikach…, nie będzie to historia przełomowa, nie pokaże w niej Brian Michael Bendis pełni swoich możliwości, ale jednak będzie interesująco, momentami zabawnie, będzie dużo akcji, a przede wszystkim będzie w tym przygoda i niezwykłość odkrywania niezbadanych przestrzeni kosmosu – i o tym winien być ten komiks.
Ocena Grzechu pierworodnego musi być więc mieszana, bo mieszany jest ten tom, w którym otrzymujemy dwie oderwane od siebie historie, z których jedna ewidentnie została dopchana tu na siłę, by zrealizować wielkie plany Marvela co do ogólnowydawniczego wydarzenia. A nie dlatego, że ktoś chciał nam opowiedzieć coś ciekawego.