
Co opowiedziałyby nam o swoich czasach kobiety z obrazów Botticellego, Michała Anioła i Tycjana? Czym Lukrecja Borgia wymawiała się od nudnych przyjęć i do czego Katarzyna Sforza używała kremów z rtęcią? Jill Burke, zafascynowana poradnikiem modowym wydanym w Wenecji w 1562 roku, wyruszyła śladami renesansowego „przemysłu beauty” – od tętniących życiem targowisk do pałaców elit, gdzie uroda była potężną bronią i mogła decydować o losach królestw. Autorka odkrywa też historie kurtyzan, artystek i pisarek, dla których dbanie o ciało było przestrzenią eksperymentów, wolnej ekspresji i buntu. XVI-wieczne przepisy na upiększające mikstury, destylaty i ziołowe ekstrakty świadczą o imponującej wiedzy ówczesnych chemiczek i botaniczek – wykorzystywanej również do tworzenia receptur kosmetyków, które niosły śmierć… Kanony piękna, sztuka i władza – z tej intrygującej mieszanki powstała pełna kontrastów opowieść o renesansowych kobietach, ich urodzie, sile i kreatywności.
Premiera (Świat)
24 lutego 2025Premiera (Polska)
24 lutego 2025Liczba stron
352Autor:
Jill BurkeGatunek:
non-fictionWydawca:
Polska: Znak
Najnowsza recenzja redakcji
W przeszłości, w świecie zdominowanym przez mężczyzn, kobiety chcąc nie chcąc usuwały się w cień. Czemu? No, cóż historię przecież piszą zwycięzcy, a to właśnie mężczyźni dominowali. Na szczęście coraz więcej miejsca poświęca się na odkrywanie i opracowywanie różnych aspektów historii kobiet. Oczywiście jest parę wyjątków, które stanowią panie, które nie dały się zaszufladkować i zdobyły należne sobie miejsce w historii już znacznie wcześniej. Mam na myśli tu takie osobistości jak Lukrecja Borgia, Katarzyna Sforza czy Artemisia Gentileschi. O tym, że wykraczały poza ramy swojej epoki i wykorzystywały zarówno urodę, jak i inteligencję do osiągania swoich celów, nie trzeba nikogo przekonywać.
Jill Burke, którą zafascynował renesansowy poradnik modowy, postanowiła zgłębić temat i do naszych rąk oddała nietuzinkowe opracowanie dotyczące kobiet renesansu w najróżniejszych jego odcieniach i aspektach, które mimo odległości na osi czasu okażą się współczesnym czytelniczkom dość bliskie.

Jak być renesansową kobietą może ciekawić czytelnika niezależnie od płci. Będziemy mogli przeczytać o takich smakowitościach jak sposoby dbania o ciało, uwzględniając sport, depilację i zabiegi chirurgii plastycznej, których raczej nie spodziewalibyśmy się po epoce. Nie zabraknie także rozdziału poświęconego nagości ujętej w rozmaity sposób. Sporo miejsca poświęcone jest także kulturowemu ujęciu piękna i informacjom co do oczekiwań wobec płci pięknej i na czym opierano ówczesne pojęcie piękna. Bardzo ciekawe, moim zdaniem, były fragmenty poświęcone paniom, które poniekąd padły ofiarą własnej urody, ale więcej nie zdradzę.
To opracowanie nie jest książką plotkarską, skupiającą się na tym, co pikantne i nieprzyzwoite. Jill Burke napisała rzetelne opracowanie naukowe z imponującą bazą źródłową. W moim odczuciu jest to jednak coś więcej niż kolejna pozycja z dziedziny historii społecznej. Autorka nie stara się wzruszać czytelników i nie skupia się na tym, jak ciężko się kiedyś żyło, ale cóż, pewne wnioski nasuwają się podczas czytania same. Dla mnie lektura tej książki była bardzo przejmująca. Być może dlatego, że pisarka, wcale nie na siłę, pokazała, że nasze czasy, tak na dobrą sprawę nie wymyśliły wiele nowego. Zgoda, więcej wolno, mamy więcej możliwości, ale baza… I tu już pozostawię miejsce na refleksje czytelników. Bardzo cenię książki, o których myśli się jeszcze po zakończeniu lektury.
Książka Jak być renesansową kobietą to bardzo ciekawa pozycja, która spodoba się każdemu, niezależnie od płci, kto interesuje się historią. Ja osobiście życzyłabym sobie więcej takich monografii.
Pokaż pełną recenzję


