Wybuchowy debiut najmłodszego w historii laureata prestiżowej Nagrody Księgarzy Norweskich. Są młodzi i niepokorni, latają na pigułach, drąży ich niepokój, nienawidzą policji, gardzą opieką społeczną, a rodzice nie mają nad nimi kontroli. Ivor i jego najlepsi kumple Marco, Jonas i Arjan to szesnastolatkowie z dużego miasta, którzy coraz głębiej pogrążają się w świecie pełnym przemocy i używek. Ale w tym świecie jest też miejsce na miłość, tęsknotę za dziadkami i nierozerwalną przyjaźń. Jak byliśmy młodzi to powieść o zbyt szybkim dorastaniu i tęsknocie za tym, czego nigdy się nie miało. Surowe zapiski Ivora pozwalają wniknąć w umysły i życia młodych chłopaków zanurzonych w wielokulturowej miejskiej tkance ze wszystkimi jej blaskami i cieniami. Prawa do powieści sprzedano do kilkunastu krajów.
Premiera (Świat)
25 października 2024Premiera (Polska)
25 października 2024Polskie tłumaczenie
Karolina DrozdowskaLiczba stron
288Autor:
Oliver LovrenskiGatunek:
Literatura światowaWydawca:
Polska: ArtRage
Najnowsza recenzja redakcji
Jak byliśmy młodsi, debiutancka powieść młodziutkiego norweskiego pisarza chorwackiego pochodzenia, Olivera Lovrenskiego, zrobiła rok temu furorę na skandynawskim rynku. Szybko podpisano umowy na tłumaczenia na inne języki. Zapowiedź kolejnego „manifestu pokolenia”, opowieści napisanej językiem pełnym slangowych wyrażeń i obcojęzycznych wtrętów oraz historii o młodocianych dilerach z imigranckich rodzin nie budziła (przynajmniej w niżej podpisanym) zbyt wielkiego zaufania. Z drugiej strony seria prozy współczesnej Art Rage przyzwyczaiła odbiorców do utrzymywania wysokiego poziomu. Jak więc wypada lektura?
Marco, Jonas, Arjan i Ivor dorastają w Oslo, wśród kłopotów i marzeń dotyczących szkolnej rzeczywistości, pokręconych relacji z rodzicami, skomplikowanego nastawienia do kulturowych i geograficznych ojczyzn, ale przede wszystkim w świecie, gdzie narkotyki stanowią najprostszą drogę do ubarwienia sobie codzienności i zdobycia łatwej kasy. Historię chłopaków poznajemy za pośrednictwem nawijki Ivora. Pisane z umiarkowaną troską o interpunkcję rozdziały należałoby raczej nazwać akapitami czy scenkami, dziejącymi się czasem na ulicach, czasem w mieszkaniach kumpli, często w miejscowych kebabach. Rozedrgane słowa narratora prowadzą nas przez kręte ścieżki dilerskich eksperymentów, bifów z innymi działającymi w mieście załogami, pierwszych zakochań, naiwnych deklaracji miłości i depczących im po stopach cynicznych spostrzeżeń o bezsensie uczuć i interakcji.
Wszystkiemu towarzyszy czasami gorzki, a czasami niezwykle zabawny humor rodem z Pulp Fiction, ubarwiony norwesko-chorwacko-pakistańsko-somalijskim kolorytem i popkulturowymi odwołaniami (na stronach powieści pojawia się nawet Dora podróżniczka!). Każdy z czwórki przyjaciół ma jasno zarysowany charakter; potrafią jednocześnie zachowywać się całkowicie idiotycznie i trzeźwo swoje absurdalne zachowania oceniać. Ivor poważnie rozważa karierę prawniczą, choć zdaje sobie sprawę, że ewentualne wyroki za rozboje czy dilerkę będą stanowiły poważną przeszkodę na tej ścieżce zawodowej…
Lwią część zasług za sukces polskiego wydania należy oczywiście przypisać rewelacyjnemu przekładowi Karoliny Drozdowskiej. Naturalność języka sprawia, że wierzymy narratorowi zarówno wtedy, gdy opisuje kolejny komiczny zjazd, jak i wtedy, kiedy pisze o tęsknocie za zmarłą babcią. Zwięzłe obserwacje zawierają wiele prawdy o życiu; gdy Ivor deklaruje Marcowi, że „ta dziewczyna jest inna niż wszystkie”, przyjaciel odpowiada mu trzeźwo: „ona może jest inna, ale ty jesteś ten sam”. Młodość w imigrancko-skandynawskich klimatach rządzi się swoimi prawami, a Lovrenski pokazuje ją szczerze i bardzo, bardzo zabawnie. Jak byliśmy młodsi czyta się błyskawicznie. Trudno się powstrzymać od wybuchów śmiechu (świadkami towarzysze mojej podróży pociągiem). Świetny debiut i wysoko postawiona poprzeczka na przyszłość.