Uwięziona w otoczonej murami Wypłowiałego Miasta wieży Kroma spędza dni w ciemności wierząc, że jest najpotworniejszą istotą na Ziemi. Nieoczekiwanie tam, gdzie jej współbratymcy widzą jedynie potwora, sierota Zet dostrzega bratnią duszę. Jak potoczą się ich losy? Czy zdecydują się na ucieczkę z miasta pomimo świadomości, że życie za murami oznacza ryzyko niemal pewnej śmierci ze strony gigantycznych drapieżników? Fascynująca, trzymająca w napięciu historia w klimacie mrocznego fantasy i przepiękne rysunki Lorenzo de Felici, którego polski czytelnik może kojarzyć z lektury Oblivion Song.
Premiera (Świat)
20 marca 2024Premiera (Polska)
20 marca 2024Polskie tłumaczenie
Olga MysłowskaLiczba stron
192Autor:
Lorenzo De FeliciGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Nagle Comics
Najnowsza recenzja redakcji
Kroma fabularnie utrzymana jest mocno w baśniowej konwencji, choć w wykonaniu sporo poza tę estetykę wykracza. Z pozoru oczywista i przewidywalna, snuje piękną, choć miejscami surową, a nawet brutalną opowieść. I całość wypada z jednej strony przejmująco, z drugiej – zachwycająco. Niby mówi o oczywistościach, ale jednocześnie zdaje się przypominać nam o rzeczach ważkich i nadal boleśnie aktualnych. Czy możemy wierzyć rządzącym i ich przekazowi? Czy słowa, którymi jesteśmy na co dzień karmieni, odzwierciedlają prawdę, czy są zwyczajnie wygodne dla rządzących, konieczne dla utrzymania ich władzy i panującego status quo? To nie jest bynajmniej komiks o zabarwieniu politycznym – to z pewnością przede wszystkim baśniowa fantasy o poszukiwaniu własnego miejsca w świecie i nieuleganiu tendencyjnemu spojrzeniu na otoczenie. Kwestionowanie tego, co uznane za oczywiste, jest niebezpieczne, może narazić nas na reperkusje. Ale z drugiej strony stanowi jedyną możliwą drogę do odkrywania. Do poszerzania wiedzy, do rozwoju.
To także opowieść o odmienności. Uczeniu się akceptowania tego, co inne, a co – przez swoją inność – może wzbudzać strach. Czasem uzasadniony, ale dużo częściej wynikający z niezrozumienia, z niewiedzy. Lorenzo De Felici nie ułatwia, nie kreuje opowieści aż do bólu oczywistej. Pozostawia przestrzeń dla interpretacyjnej dwuznaczności, nie zero-jedynkuje charakterologicznie bohaterów, przez co ogólny wydźwięk przypomina opowieści spod znaku legendarnego studia Ghibli. To z pewnością stanowi dla Kromy wartość dodaną.
Graficznie jest pięknie. Dopracowane kadry, balansujące pomiędzy czernią i bielą a olśniewającym kolorem plansz, cechuje graficzny pietyzm, nieco ciążący w kierunku mangowej kreski, ale z mocnym, europejskim jednak sznytem. Co daje bardzo ciekawą mieszankę i pozwala autorowi doskonale grać w obszarze opowieści barwą, która staje się niejako integralną – zważywszy na kontekst fabularny – częścią samej historii.
Ten niedługi komiks potrafi zachwycić, zauroczyć, ale i w wielu miejscach zasmucić. To jednak świadczy o sile jego przekazu – ten wachlarz emocji, który potrafi wzbudzić, i zgrabne zaimplementowanie w prostą wszak historię momentów zaskoczenia, zwrotów akcji.
Wspaniała opowieść, przepyszna baśń dla dorosłych, przypominająca nam o rzeczach, o których – w dorosłości – często zapominamy. Próbuje – w dużej mierze z powodzeniem – wzbudzić w nas ponownie dziecięcą wrażliwość. I chwała jej za to.