"Local Man" jest efektem współpracy Tony'ego Fleecsa, twórcy "Stray Dogs", oraz znanego z "Odrodzenia" Tima Seeleya. Jack Xaver, niegdyś wschodząca gwiazda będącej medialną sensacją supergrupy Trzecia Generacja, miał wszystko, czego dusza zapragnie. Ale kiedy z powodu kontrowersyjnych wydarzeń Crossjack musi na powrót wprowadzić się do mamusinej piwnicy w środkowo-zachodniej mieścinie, Jack – z trudem – stara się dopasować do świata, który niegdyś porzucił... I nagle trup zaczyna ścielić się gęsto.
Premiera (Świat)
24 września 2024Premiera (Polska)
24 września 2024Polskie tłumaczenie
Bartosz CzartoryskiLiczba stron
340Autor:
Tony Fleecs, Tim SeeleyGatunek:
KomiksWydawca:
Świat: Lost In Time
Najnowsza recenzja redakcji
Local Man prezentuje się jak marvelowskie mordobicie z lat dziewięćdziesiątych, a w rzeczywistości jest superbohaterską dekonstrukcją w stylu X-Statix, Niezwyciężonego, The Boys czy prac Alana Moore’a, Toma Kinga i Granta Morrisona. Scenarzysta, Tim Seeley, nie tworzy co prawda dzieła tak kunsztownego, jak powyżsi artyści, jednak warto zainteresować się Local Manem, bo to kawał dobrej opowieści. O ile sama dekonstrukcja postaci herosa w trykotach przebiega bliźniaczo do wyżej wymienionych przykładów, to już gra z komiksowymi schematami z lat dziewięćdziesiątych wypada oryginalnie. Local Man jest postmodernistycznym dziełem w całej okazałości. To właśnie za sposób, w jaki autor bawi się sztuką (zarówno w formie, jak i w treści), należą się mu pochwały.
Głównym bohaterem komiksu jest Jack Xavier, upadły heros, który po wyrzuceniu z superbohaterskiej drużyny o nazwie Trzecia Generacja (ekipa pokroju Avengers), wraca na „stare śmieci” – do jego rodzinnej mieściny jak ulał pasuje określenie „dziura zabita dechami”. Crossjack, bo taki pseudonim nosił niegdyś nasz protagonista, delikatnie mówiąc, nie jest popularny w Farmington. Co więcej, nie może już działać oficjalnie jako superbohater, ze względu na coś, co uczynił w przeszłości. Wprowadza się do piwnicy swoich rodziców i próbuje żyć normalnie, nie wyrządzając nikomu krzywdy. Jak łatwo się domyślić, święty spokój nie trwa specjalnie długo.
Xavier, nie mogąc powrócić jako Crossjack, staje się Local Manem – bohaterem lokalnej społeczności w małym miasteczku. Fabuła komiksu skupia się właśnie na problemach Farmington i okolic. Kłopoty, z którymi zmaga się heros, nie są jednak tak peryferyjne, jak mogłoby się wydawać. Część z nich ma globalny rozmach, a niektóre nawet intergalaktyczny. Jack podczas swoich przygód ratował wszechświat od zagłady, a nawet poznał samego Boga. Takie doświadczenie zawodowe wpływa na ludzkie życie. Przeszłość daje o sobie znać, ale w komiksie kluczowa jest przemiana Crossjacka w Local Mana. Heros, który narodził się w Farmington i dosłownie dotknął gwiazd, później potłukł się dotkliwie, spadając prosto do dziury, z której wzbił się w przestworza. Teraz zaczyna wszystko od nowa. Czy będzie mądrzejszy i nie popełni tych samych błędów, co kiedyś? O tym właśnie jest ten komiks.
Co ciekawe, równolegle z wątkiem Crossjacka toczy się historia jego byłej dziewczyny, która jest najbardziej prężną przedsiębiorczynią w mieście. Parę za młodu łączyło gorące uczucie. Gdy Crossjack opuścił Farmington i stał się sławnym superbohaterem, ona została na miejscu i straciła nadzieję na lepsze jutro. Po pewnym czasie zaczęła realizować plan, który jest ważnym wątkiem komiksu. Relacja Jacka i Ingi pogłębia fabułę i wzbogaca tło opowieści. Jest pewnego rodzaju parabolą życiowych sytuacji, które dzielą kochających się ludzi. Dodatkowo jeszcze skuteczniej zakorzenia historię w kontekście lokalnym, akcentując wątki związane małymi społecznościami.
Kolejnym wyróżnikiem Local Mana na tle konkurencji jest wspomniana wcześniej szata graficzna. Komiks wygląda jak żywcem wyjęty z lat 90. Tony Fleecs i Tim Seeley wychowali się na komiksach z tamtego okresu. To właśnie wtedy Seeley wymyślił Crossjacka i kilku innych bohaterów, którymi teraz podzielił się z szerszą publiką. Tworząc historie jako piętnastolatek, z pewnością nie odbiegał daleko od tego, co wówczas oferował Marvel. Dzisiaj, jako dojrzały twórca, przedstawia zaawansowaną i nieoczywistą fabułę w szacie graficznej charakterystycznej dla komiksów młodości wielu z nas. To robi świetne wrażenie. To tak, jakby wydawnictwa pokroju X-Menów czy Spider-Mana zaczęły niespodziewanie prezentować treści dla dorosłych. Ilustracje wciąż zostają takie same, ale opowieść to już zupełnie inna para kaloszy.
Na koniec warto wspomnieć jeszcze o humorze, który stanowi nieodzowną część każdej superbohaterskiej dekonstrukcji. Jest on obecny i w Local Manie. Autorzy śmieją się przede wszystkim z głównego bohatera – jego porażek życiowych i sytuacji, w jakiej się znalazł. Herosi, podobnie jak ich odpowiednicy w The Boys, nie są ideałami. Mają ludzkie przywary, a dobro nadzwyczaj często miesza im się ze złem. Seeley ostrzem satyry traktuje takie postawy, a peryferyjna otoczka doskonale nadaje się do prześmiewczych wiwisekcji. Nie od dziś wiadomo przecież, że nikt tak pięknie nie potrafi zmieszać z błotem, jak prości ludzie.
Wszystko to sprawia, że Local Man jest doskonałą lekturą zarówno dla fanów mainstreamowych superbohaterów, jak i tych, którzy szukają czegoś innego w tym gatunku. Mimo brutalności, z jaką Seeley obchodzi się ze swoimi postaciami, czuć jego miłość do komiksów. Jest on bezdyskusyjnie fanem tego medium, co widać praktycznie na każdej stronie. Efektem tych fascynacji jest dojrzała fabuła w klasycznej oprawie. Na pewno każdy fan Marvela z lat dziewięćdziesiątych powinien zapoznać się z Local Manem.