Pierwszy z albumów opowiadających o dzieciństwie najsławniejszej z komiksowych legend Dzikiego Zachodu! Przemierzający pustynię kowboj znajduje spalony wóz osadników, a tuż obok płaczące niemowlę. Zabiera je do miasteczka, gdzie sierota trafia pod opiekę właścicielki saloonu i szeryfa. Chłopcu zostaje nadane imię Luke, a że okazuje się mieć niezwykłe szczęście, wszyscy nazywają go Lucky – Szczęściarzem. Tak rozpoczyna się pełna humoru historia łowcy bandytów i rewolwerowca szybszego niż jego własny cień. Poznajemy pierwsze przygody sprytnego i sympatycznego urwisa, który sprawia opiekunom tyle samo kłopotów, co daje im radości. Jego wyczyny rozbawią miłośników opowieści o jedynym w swoim rodzaju Samotnym Kowboju! Cykl „Lucky Luke” był przez wiele lat tworzony przez mistrzów komiksu Morrisa i Goscinnego, a po ich śmierci jest kontynuowany przez uznanych francuskich autorów. Achdé, pomysłodawca podserii przygód małego Luke’a, jest współtwórcą kilkunastu opowieści humorystycznych takich jak „Big Twin” czy „Esmeralda”.
Najnowsza recenzja redakcji
Pierwsze tomy Lucky Luke'a pilotował słynny Goscinny, twórca przygód Asteriksa i Obeliksa, a także prześmiesznych perypetii urwisa Mikołajka. Potem byli inni scenarzyści, razem z głównym rysownikiem Morrisem, a także zmieniali się graficy. Seria mimo takich wolt ciągle trzyma poziom.
Kid Lucky to tzw. spinoff, który traktuje o czasach małoletnich Lucky Luke’a. Bohater zostaje znaleziony przez jeźdźca w rozbitym wozie, charakterystycznym dla tych, którymi wtedy poruszali się osadnicy na terenach obecnych USA. Ten zabiera go do pobliskiego miasteczka i tam oddaje pod opiekę mieszkańców. Podejmują oni starania odnalezienia rodziców malca, ale bez powodzenia. Mały Luke spędza czas jak wszystkie dzieci na Dzikim Zachodzie: poznaje konie, zabawy w Indian i z Indianami, whisky (tak, tak, nie wszędzie jest tam tak hołubiona dziś polityczna poprawność), a nawet stacza pojedynki na proce i butelki szampana (chodzi o odrzut korka). W tych czasach jeszcze nie pali papierosów, ale wygląd twarzy już ma znajomy, bo żuje źdźbło trawy.
Po niebem Zachodu to historia, kiedy Szczęściarz jest już dojrzały. Tym razem nowy odcinek jest podzielony na trzy części. W pierwszej pojawia się czarny charakter Johny Cyngiel, z którym będzie sporo kłopotów podczas wyścigu konnego (kradzież Jolly Jumpera, wierzchowca Luke’a, napad na bank), w drugim Lucky Luke będzie musiał zmierzyć się ze złodziejami bydła z rancza, a trzeci opowiada o pojedynkach pięściarskich, gdzie niepiśmienny „wiejski głupek” skutecznie klepie facjaty uznanym zawodnikom. Z zakładami pieniężnymi w tle, oczywiście. W tym tomie jedyne co jest dziwne to kreska, bo bohater jest zupełnie niepodobny do tego z wcześniejszych odsłon i to nieco razi. Natomiast fabuła da się strawić, ale ona też nie ma już tego potencjału co dawne albumy.
Jeżeli miałbym porównać te dwa komiksy, to – ku mojemu zaskoczeniu - o wiele lepiej wypada spin-off o młodym rewolwerowcu. Szkoda tej starszej serii, bo przyzwyczaiła do pewnego poziomu, a tu widać spadek formy.
Oceny:
Lucky Luke. Pod niebem Zachodu 6/10
Kid Lucky: Uczeń kowboja 7/10
Ciekawostka: w okolicach lat 80-90., niektóre lokalne gazety w Polsce, nie zważając na prawa autorskie, drukowały cyklicznie Lucky Luke’a na swoich łamach w formie czarno-białych tzw. pasków.