Jedna z pierwszych opowieści o legendarnym kowboju, który jeszcze nie jest sławnym rewolwerowcem, dlatego złoczyńcy uważają go za żółtodzioba! Lucky Luke zgadza się przyjąć posadę szeryfa w Red City. Nazwa miasta pochodzi od koloru ziemi, która podobno jest czerwona, bo wsiąkła w nią krew wielu poprzednich stróżów prawa... Już w czasie podróży do odległego miasteczka Samotny Kowboj ma nieliche kłopoty, a w gnieździe bandytów będzie jeszcze gorzej! Czy zdoła zaprowadzić porządek tam, gdzie dotąd nikomu to się nie udało? Przed najszybszym strzelcem Dzikiego Zachodu seria bezpardonowych starć ze sprytnym i bezwzględnym mistrzem kart Patem Pokerem, który nie zawaha się przed żadnym draństwem, aby uniknąć więzienia! Serię „Lucky Luke” wymyślił znakomity francuski scenarzysta i rysownik Morris (właśc. Maurice de Bevere, 1923–2001), który później zaprosił do współpracy sławnego pisarza René Goscinnego (1926–1977). Po śmierci obu ojców Samotnego Kowboja scenariusze i rysunki kolejnych odcinków cyklu są tworzone przez licznych kontynuatorów."
Premiera (Świat)
10 listopada 2021Premiera (Polska)
10 listopada 2021ISBN
9788328159297Polskie tłumaczenie
Maria MosiewiczLiczba stron
48Autor:
Morris (komiks)Gatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Egmont
Najnowsza recenzja redakcji
Nie mam szczęścia do nowych (a w zasadzie starych, bo pierwsze wydanie to 1953 rok) albumów z tej serii. Recenzowany tom to kolejne z wczesnych dzieł Morrisa, twórcy głównej postaci. Kreska mocno różni się od tej, do której przywykliśmy w późniejszych albumach. To jeszcze czasy przed zaproszeniem do współpracy pisarza Goscinnego i wyprostowaniem życia nieco nieokrzesanego jeźdźca.
Lucky Luke nie jest tutaj jeszcze powszechnie znanym na Dzikim Zachodzie rewolwerowcem i reputację dopiero zaczyna sobie wyrabiać. W tomie są dwa opowiadania na temat zdobywania renomy, a oba łączy postać Pata Pokera, eleganckiego oszusta w karty i admiratora szybkich rozwiązań sporów typu: kulka lub stryczek. W pierwszej historii nasz samotny kowboj na wiernym Jolly Jumperze przybywa do Red City (nazwa ma pochodzić od okolicznej gleby zroszonej krwią przedstawicieli prawa) i obejmuje tam stanowisko szeryfa, co powoduje ciąg spięć z antagonistą i jego niezbyt rozgarniętą szajką. Bandyci oczywiście będą mnożyć najrozmaitsze próby eliminacji przybysza z gwiazdą na piersi. W drugiej opowiastce bohater nawiedza kolejne miasteczko na krańcach cywilizacji, a mianowicie Tumbleweed. W Tumleweed nie lubi się pasterzy owiec, którzy denerwują kowbojów. Lucky Luke zaraz po przyjeździe zadziera z miejscowym zabijaką o pseudonimie Angel Face. Tymczasem w mieścinie pojawia się Pat Poker, który wydostał się z więzienia, w którym umieścił go Luke. Zawiązuje on pakt z Angel Face’em, a samotny kowboj musi wyręczyć w pracy federalnego szeryfa. Doprowadzi to do wielu perypetii.
Że coś jest nie do końca tak, mogłem się domyślić po tym, że Luke używa skunksa przeciwko łotrom (przemawiając do niego pieszczotliwie „Śmierdziuszku”), by potem bez skrupułów trafić go pociskiem. To jest Lucky Luke, którego dzieci raczej nie znają. Wali berbeluchę o nazwie „Krew pumy” z kufli do piwa, a pet mu nigdy nie wypada z gęby o nonszalanckim wyrazie. Dowcipy szybują gdzieś w okolicach klepiska w stajni - przykładem oklepana staruszka, która napadnięta wymachuje koltami i wrzeszczy o bezbronnej kobiecie.
Ta część przygód Lucky Luke’a to niewątpliwie reprezentant starej szkoły, gdy jeszcze ciężko było rozróżnić, kto na Dzikim Zachodzie jest tak naprawdę zły, a kto dobry. Świat bez ostrego podziału na czerń i biel, ale już z zarysowującymi się regułami. Bang Bang Lucky Luke, Bang Bang Lucky Luke, Oh sacré Lucky Luke!