Doc Horror i spółka wracają do Pacific City, lecz nie dane jest im zaznać spokoju. Ulicami miasta, w poszukiwaniu ofiar, wędrują żywe trupy. Czy ma to jakiś związek z tajemniczą starożytną jaskinią, którą bada Doc? Jakie sekrety kryją za sobą masywne wrota znajdujące się pod warstwą litej skały? Nocturnals to gwarancja fantastycznego klimatu i genialnych rysunków. Charakterystyczna pulpowa stylistyka miesza się tym razem z silnymi inspiracjami prozą Lovecrafta. W drugim tomie, oprócz zamkniętych historii o kryjących się w mrokach nocy obrońcach porządku, dostajemy całą masę grafik, projektów, szkiców i niezrealizowanych scenariuszy. Istna gratka dla każdego fana okołogotyckich klimatów.
Premiera (Świat)
31 lipca 2024Premiera (Polska)
31 lipca 2024Polskie tłumaczenie
Paulina BraiterLiczba stron
432Autor:
Dan BreretonGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Nagle Comics
Najnowsza recenzja redakcji
Fabularnie Nocturnals balansują na gatunkowym pograniczu. Ogólnie dominuje estetyka horroru, zwłaszcza w graficznym sztafażu, mocno gotyckim, ale w dużej mierze też halloweenowym – zważywszy na rekwizytornię użytą przez autora. Nie brak także mocno akcentowanych elementów kryminału noir, a czasem potrafi pojawić się nawet pulpowe science fiction. Taki gatunkowy konglomerat nie tylko buduje odpowiednio złożony, dziwaczny, ale ujmujący klimat opowieści, ale też pozwala autorowi na znaczącą swobodę kreacyjną w warstwie scenariusza, dzięki czemu unikamy tendencyjności i nudy.
Oczywiście nie sposób na dłuższą metę we współczesnym horrorze nie nawiązywać do H.P. Lovecrafta, więc i Breretonowi się zdarzy – w niniejszym tomie, w otwierającej opowieści Wieczny mrok (tak, będą macki!), ale znów udaje się scenarzyście nieco uciec od schematu, rozpisać historię w nieco bardziej nowatorski sposób, z udatnym wykorzystaniem przygotowanej w ramach uniwersum galerii nietuzinkowych postaci. Nie jest to podążanie na ślepo lovecraftowskimi tropami, ale raczej ukłon w kierunku niekwestionowanego mistrza grozy, który niewątpliwie – samemu stojąc na barkach gigantów jak Poe czy Arthur Machen, położył podwaliny pod współczesną kulturę horroru.
I za to właśnie cenię sobie Nocturnals – za tę umiejętność odchodzenia od sztampy, za to poszukiwanie nowych ścieżek, przy jednoczesnym osadzeniu całości w znajomym, zgrabnie wykreowanym trzonie, będącym mieszanką halloweenowego horroru z kryminałem noir. Na pierwszy rzut oka całość może wydawać się wręcz kiczowata, ze wskazaniem na użyte, przerysowane na wskroś instrumentarium, jednak w trakcie lektury całość nabiera głębi, postaci okazują się bardziej złożone, mocniej skomplikowane, a ich ocena wychodzi tym samym mniej oczywista. To potwory? Owszem, w naszym rozumieniu. Ale jednak potwory o czasem gołębich sercach, potwory, które potrafią pragnąć, marzyć, kochać, mieć nadzieję. Są często w tym ujęciu bardziej ludzkie niż większość ludzi.
Główna grupa postaci stanowi niespotykaną, patchworkową rodzinę, skupioną wokół nietuzinkowego DOCA Horrora. I choć wszystko – włącznie z ksywkami bohaterów – zdaje się ociekać wzmiankowaną sztampą i tendencyjnością, to w połączeniu w całość poszczególne elementy pozwalają budować spójne i chwytliwe uniwersum. A to potrafi na równi wzbudzić niepokój i zachwycić mroczną, sugestywną atmosferą.
Słowem, Brereton bierze najbardziej ograne motywy horroru i klei z nich coś innego, coś porywającego, urzekającego. W swojej – w dużej mierze udelikatnionej – grozie potrafi czasem straszyć, ale i równie często wzruszać czy zachwycać. To więc komiks, który celuje bardziej w odbiorcę nastoletniego (nie zapominajmy, że autor pracował również przy kultowym Buffy – postrach wampirów), ale i dorośli, którzy nie szukają nadmiernego ciężaru gatunkowego, powinni się przy lekturze dobrze bawić.
To lekki, ale soczysty, bogaty w teatralną symbolikę komiks z pogranicza horroru i noir, w którym bardzo mocnym elementem są właśnie ilustracje. A w drugim tomie znajdziemy ich niemało. Oprócz klasycznych, sekwencyjnych kadrów znajdziemy także Alfabet – w całości przygotowany z krótkich opisów i zbioru pełnoplanszowych rysunków, na których – nie ma to tamto – Berenton zwyczajnie popisuje się talentem. Ma czym, więc efekt końcowy należy do tych z górnej półki.
Nocturnals polubiłem przy pierwszym tomie i przy drugim zdania nie zmieniam. Nie jest to może moja tegoroczna komiksowa topka, ale i nie jest to komiks, którego lekturę określiłbym stratą czasu. Ciekawa estetyka uniwersum robi robotę, a same opowieści są na tyle dobrze sklecone, byśmy nie musieli przy czytaniu zgrzytać zębami. Czasem tyle wystarczy do zadowolenia.