Paper Girls to unikatowa mieszanka kultowego dramatu Roba Reinera, Stań przy mnie z Wojną światów H.G. Wellsa, której bohaterkami są cztery dwunastoletnie roznosicielki gazet. Brian K. Vaughan (Saga, Lost: Zagubieni) napisał wciągającą, nostalgiczną opowieść zakorzenioną w latach 80., traktującą o trudach dorastania i ostatnich dniach prawdziwego dzieciństwa, a narysował ją Cliff Chiang, który nadał jej unikalnego uroku.
Premiera (Polska)
13 września 2017Polskie tłumaczenie
Bartosz SztyborLiczba stron
144Autor:
Brian K. Vaughan, Cliff ChiangKraj produkcji:
PolskaGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Non Stop Comics
Najnowsza recenzja redakcji
Paper Girls wpisują się w trend popularnych ostatnio opowieści o dzieciach przeznaczonych dla starszego odbiorcy. Popularność gatunku potwierdza fenomen Stranger Things czy tegorocznego kinowego przeboju It. Uczynienie dzieci głównymi bohaterami (czy też, jak w przypadku tego komiksu, bohaterkami) to nie jedyne podobieństwo do tych tytułów. Całość osadzona jest na amerykańskich przedmieściach lat 80.
Halloween, rok 1988. Dwunastoletnia Erin Tieng ma koszmary. Sam Diabeł grozi śmiercią jej siostry, ale wypuści ją, jeśli tylko dziewczynka odpowie na jego pytanie. Sen nie kończy się dobrze. Erin odmawia odpowiedzi, a jej siostra zostaje zamordowana. Przerażona dziewczyna budzi się i rusza do pracy, roznosić poranne gazety. Nie mija wiele czasu, kiedy Erin wpada w prawdziwe tarapaty. Przed napadem złowrogich nastolatków broni ją jedynie interwencja trio koleżanek po fachu – MacKenzie, Tiffany i KJ. Dziewczęta nie spodziewają się, że to spotkanie to dopiero początek ich problemów tego dnia. Czeka je znalezienie tajemniczego pojazdu, potyczka z przerażającymi potworami i wplątanie w wojnę, której skali nie są jeszcze świadome.
Pomysł na Paper Girls jest jednocześnie największą zaletą, jak i wadą serii. Zwariowana przygoda nie pozwala się nudzić, a co druga strona przynosi nieoczekiwany zwrot akcji. Uniwersum stworzone przez Brian K. Vaughan zdumiewa pomysłowością na każdym kroku. Niestety, czasami trudno uniknąć wrażenia, że autor nie umiał zrezygnować z żadnego ze swych pomysłów, przez co całość zdaje się być przepełniona zawartością. Możliwe, że wrażenie nadmiernego zagmatwania minie w następnych tomach serii, kiedy Vaughan odkryje więcej kart. Obecnie jednak, Paper Girls posiadają wadę wielu pierwszych tomów – komiks stwarza zbyt wiele pytań, nie dając prawie żadnych odpowiedzi. Dla osób, które nie lubią wchodzić w długie serie, może to być spory problem.
Historia jako taka potrafi wciągnąć, przede wszystkim dzięki zgłębianej tajemnicy, ale po części też dzięki relacjom bohaterek. Gazeciarki tworzą zróżnicowany zespół, bardzo sympatyczny, choć niepozbawiony wad. Szefową grupy jest pierwsza gazeciarka, MacKenzie. Ruda chłopczyca nie wypuszczająca z ust papierosa to najsilniej zarysowana z głównych postaci. Pozostałe dziewczęta nie mają tak wyrazistych charakterów, ale widać w nich potencjał. Hokeistka KJ kilkukrotnie okazuje emocjonalną słabość skrywaną za agresją, a czarnoskóra Tiffany ma zawsze w zanadrzu sprytne rozwiązanie problemu. Najsłabiej wypada rzucająca popkulturowymi cytatami Erin. Jej postać w pierwszym tomie zapowiada głębię charakteru na poziomie tradycyjnej bohaterki powieści przygodowych dla nastolatków. Postacie na kartach komiksu działają przede wszystkim jako drużyna, i na tym polu Vaughan potrafił się popisać. Sprawne działania są przeplecione konfliktami między gazeciarkami. Przez komiks przewija się też wątek, który sprawnie pokazuje jak młode są bohaterki. Zobaczywszy, na przykład, czekoladę, dziewczyny zapominają o atakujących je potworach i poświęcają się rozmowie o słodyczach. Takich scen w komiksie jest kilka i zawsze wywołują uśmiech na twarzy czytającego.
Poza czwórką gazeciarek, nie mamy okazji spędzić dużo czasu z obsadą komiksu. Staruszek zapowiadający się na głównego złoczyńcę serii pojawia się dosłownie na czterech stronach. Jego postać jest zaprojektowana intrygująco i szkoda, że nie możemy go bliżej poznać. Poza nim pojawia się jeszcze mama jednej z dziewcząt, uderzająco podobna do Sigourney Weaver. Biorąc pod uwagę czasy, w których rozgrywa się akcja, podobieństwo jest zapewne świadomym nawiązaniem autorów do kultowej aktorki. Postać ta jest w centrum najlepszej, bardzo emocjonalnej sceny, która dużo mówi o sytuacji, w jakiej znalazły się bohaterki.
Autorem rysunków jest Cliff Chiang, znany ze swojej długotrwałej współpracy z DC Comics, a szczególnie z Wonder Woman, tworzonej wspólnie z Brianem Azzarello w ramach New 52. Fani tamtej serii z łatwością rozpoznają charakterystyczne grube kontury i lekko kanciaste projekty postaci. Nie jest to jednak całkowita kalka. Paper Girls są mniej mroczne, osadzone w bardziej swojskiej scenerii. Chiang świetnie radzi sobie z rysowaniem scenografii. Potrafi też zaprojektować postacie, które zachęcają do dalszego czytania. Całość jest przedstawiona w neonowej kolorystyce, która naturalnie wpisuje się w klimat roku 1988. Na szczególną pochwałę zasługuje swego rodzaju „komiks w komiksie”, który pojawia się w czwartym rozdziale. Autor łamie na chwilę tradycyjną formę, pokazując kilkustronicową wizję bohaterki bez żadnych słów.
Non Stop Comics reklamuje Paper Girls słowami „Prowincjonalny dramat miesza się z nadprzyrodzonym horrorem w nostalgicznej historii o końcu dzieciństwa”. To zdanie jest napisane trochę na wyrost, gdyż wśród wielu pomysłów autora opowieści trudno znaleźć elementy horroru. Oryginalny tekst z amerykańskiego wydania mówi w tym miejscu o „tajemnicach nie z tego świata”, co jest zdecydowanie bliższe prawdy.
Paper Girls to zdecydowanie interesująca pozycja. Liczne zalety pierwszego tomu pozwalają szybko wybaczyć kilka niedociągnięć. Można go polecić wielbicielom Stranger Things, a także osobom szukającym w komiksie pomysłów wykraczających poza klasyczne schematy. Należy tylko pamiętać, że wchodzi się w serię, która na pewno nie zamknie się w kilku zeszytach.