
Nazistowski zbrodniarz i nauczyciel gruźlik wyruszają na poszukiwanie najlepszej pölsy na świecie w iście borgesowskim popisie literackim Lindgrena. Tuż po zakończeniu II wojny światowej Martin Bormann ucieka skradzioną furgonetką do Szwecji, gdzie pod zmienionym nazwiskiem zaczyna nowe życie jako komiwojażer. Wszystko zaplanował, zdążył nawet nauczyć się perfekcyjnie szwedzkiego i pozbyć akcentu. W nowym miejscu udaje, że nic o niczym nie wie, nawet o wojnie, ale ciągle wspomina Meklemburgię, choć twierdzi, że nigdy jej nie widział. W Szwecji szaleje tymczasem epidemia gruźlicy, ale wraz z ozdrowiałym wiejskim nauczycielem, który właśnie przybył z sanatorium, by zastąpić poprzednika zmarłego na suchoty, zaczynają przemierzać północ kraju na niemieckim motorze (bo najlepszy!) w celu znalezienia pölsy doskonałej. Są tym tak opętani, że jedzą nawet te przyrządzane przez zarażonych gruźlicą. Stuletni starzec, były dziennikarz, wyrzucony z pracy lata temu za zmyślanie, spisuje w domu opieki pasjonującą historię poszukiwania pölsy. Zaczyna przy tym młodnieć, prawdopodobnie z powodu wódki, którą pije szklankami. Kadra domu opieki jest przerażona, bo nie dość, że końca nie widać, to starzec zużywa mnóstwo materiałów, opłacanych z kasy starostwa.
Premiera (Świat)
20 lutego 2025Premiera (Polska)
20 lutego 2025Polskie tłumaczenie
Dawid JabłońskiLiczba stron
220Autor:
Torgny LindgrenGatunek:
Literatura światowaWydawca:
Polska: ArtRage
Najnowsza recenzja redakcji
Przepis doskonały to kolejna opublikowana przez Art Rage książka zmarłego w 2017 roku szwedzkiego pisarza, Torgny'ego Lindgrena. Po świetnym zbiorze opowiadań Legendy trafia do nas powieść – krótka, ale mieszcząca w sobie tyle pomysłów, że niektórym autorom wystarczyłoby na opasłą trylogię.
Główny bohater, a w zasadzie autor znakomitej części historii, notorycznie zmyśla. Dowiadujemy się tego już na samym początku, gdy w 1947 roku dociera do niego – jako do młodego, pilnego korespondenta okolicznej gazety – zakaz pisania jakichkolwiek notatek. Redaktor naczelny zrozumiał, że przysyłane historie, choć fascynujące, nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Sytuacja zmienia się dopiero… pięćdziesiąt trzy lata później, gdy rzeczony redaktor umiera, a wraz z jego śmiercią zakaz traci moc. Dawny korespondent jest teraz pensjonariuszem domu opieki, więc w oczekiwaniu na kolejne wizyty ulubionej opiekunki Lindy może wrócić do pisania przerwanej tuż po wojnie notatki.
I tak poznajemy historię wydarzeń w domu Evy Marklund, której mąż leczy się w sanatorium dla gruźlików. Do samotnej kobiety wprowadza się nowy nauczyciel, obdarzony cudowną odpornością na suchoty; niewiele później trafia tam też Robert Maser, przyjezdny sprzedawca tekstyliów, który w istocie jest uciekającym przed odpowiedzialnością, mającą bardzo konkretny wymiar norymberskiego wyroku śmierci, Martinem Bormannem. Mężczyźni między kolejnymi wykonywanymi wspólnie, a niekiedy też z Evą, pieśniami, zmierzają ku swojemu prawdziwemu przeznaczeniu: misji odkrycia ostatecznej, najpyszniejszej, jedynej w swoim rodzaju pölsy, czyli tradycyjnego szwedzkiego dania z mięsa i ziemniaków (swoją drogą tytuł oryginału to właśnie Pölsam).

Czego w tej powieści nie ma! Jest gruźlica i Czarodziejska góra, rozsądek i uczucia, rozliczenia historyczne i prywatne obsesje, a nawet chłopiec Torgny Lindgren, który nie może się nacieszyć, że nie dożyje dorosłości. Ale jest też sporo humoru, pojawiającego się choćby wtedy, gdy działacz miejscowego samorządu, zatroskany wydatkami domu opieki na zeszyty i długopisy, pisze do wydawnictwa z samego Sztokholmu z pytaniem, czy nie raczyłoby wydać zapisków ewidentnie lekko szalonego staruszka.
Ale przede wszystkim Przepis doskonały to prawdziwy hymn pochwalny twórczości, a w szczególności pisania. Przebywający w domu opieki staruszek kreuje, jak najbardziej dosłownie (o czym w finale powieści przekonuje się Linda), cały własny świat. Jeśli tylko pozwoli mu się pisać o tym, co (być może?) pamięta, będzie budował kolejne wizje. Pamięć odgrywa zresztą w powieści Lindgrena rolę kluczową: wystarczy wspomnieć Masera i jego skomplikowaną, udawaną bądź realną relację z własną przeszłością. Szwedzki autor zdaje się przekonywać czytelnika, że dzięki pisaniu można wykreować wszystko, także i wspomnienia. Wychodzi mu to świetnie, w czym także zasługa bardzo udanego przekładu Daniela Jabłońskiego.
Pokaż pełną recenzję

