Błyskotliwe połączenie literatury faktu z wstrząsającym thrillerem medycznym. W sierpniu 2014 roku świat stanął na krawędzi zagłady. Epidemia eboli szybko opanowała najpierw Gwineę, a potem całą Afrykę Zachodnią. W krótkim czasie pojawiły się pierwsze ogniska choroby poza Czarnym Lądem. Migawki telewizyjne z miejsc objętych epidemią budzą grozę, ale prawda jest jeszcze bardziej przerażająca – ebola za każdym razem zbiera krwawe żniwo. W niewyobrażalnych męczarniach ginie około 90% zarażonych. Później wirus znika i skrycie czeka, żeby móc ponownie zaatakować. Zabijać. Strefa skażenia prezentuje burzliwą historię badań nad ebolą. Pierwsi zakażeni, drobiazgowe opisy przebiegu choroby, specjalistyczne laboratoria, ścieżki rozwoju wirusa i dramatyczne pomyłki, które mogły przypieczętować nasz los już dawno temu. Wcześniej udawało się zażegnać kryzys. Ale czy i tym razem, w obliczu kolejnego zagrożenia niepowstrzymanej pandemii, ludzkości się poszczęści? Fascynująca historia najgroźniejszego seryjnego mordercy! Richard Preston – znany amerykański dziennikarz. Otrzymał szereg nagród i wyróżnień w dziedzinie reportażu. Autor dziewięciu bestsellerowych książek. Strefa skażenia przyniosła mu międzynarodową sławę. Jego nazwiskiem nazwano asteroidę. Regularnie pisze dla „The New Yorkera”. Jego brat – Douglas Preston – również opublikował kilka bestsellerów. Gatunki, w których się specjalizuje, to technothriller, horror i literatura faktu.
Premiera (Polska)
18 lutego 2015Polskie tłumaczenie
Jerzy KuryłowiczLiczba stron
320Autor:
Richard PrestonKraj produkcji:
PolskaGatunek:
Literatura faktuWydawca:
Polska: SQN
Najnowsza recenzja redakcji
„Jedna z najstraszniejszych rzeczy, jakie miałem okazje przeczytać” - powiedział Stephen King, co w ustach autora m.in. „Bastionu” o świecie wyniszczonym przez supergrypę zabrzmiało przekonująco. Wizja jest przeraźliwa tym bardziej, że oparta na faktach, a wirus nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i do tej pory do końca nie wiadomo, skąd się pojawił ani jaką postać przybierze, gdy pojawi się w przyszłości. Myśl o epidemii wirusa ebola (lub jego krewnych) jest straszna, jednak sama "The Hot Zone" już mniej – autor stara się podeprzeć dogłębnym researchem, rozmowami z osobami, które brały udział w przytaczanych wydarzeniach, szczegółowością opisu, a nawet osobistą wyprawą w tajemniczy rejon Afryki, ale nie wystarcza mu warsztatu pisarskiego, by to wszystko plastycznie przedstawić.
Istnieje pięć rodzajów wirusa eboli, w tym jego kuzyn – wirus marburg. Jego nosicielami są prawdopodobnie zwierzęta w Afryce Równikowej, być może nietoperze, lub owady, pająki, drapieżniki – nic nie jest pewne prócz tego, że co jakiś czas wirus „przechodzi” na pacjenta zero i rozpoczyna śmiercionośny łańcuszek, znacznie skuteczniejszy niż te wymyślane przez człowieka. Od momentu, kiedy pojawił się pierwszy raz w 1976 roku w szpitalu Yambuku w Zairze, przez lata pojawiał się około 25 razy, zabijając od kilku do kilkuset ludzi i znikając z pola widzenia. W 2014 roku zaatakował ze zdwojoną mocą w Afryce Zachodniej. Co gorsza, zmutował z wirusa zabijającego swego nosiciela tak szybko, że ten nie zdążył zarazić innych, po rozwijającego się wolniej i bardziej zakaźnego.
Marburg oraz ebola to wirusy nitkowate, przypominające splątane nici z pętelkami. Pojedyncza nić RNA, dawna forma życia. Miewają dziwny wpływ na mózg – ofiary stają się ponure, agresywne, negatywistyczne. Twarz jak maska, czerwone oczy i krwawiące nozdrza to charakterystyczne objawy zachorowania, podobnie jak wysypka na całym ciele, psychoza czy ogólne objawy przeziębienia. Wirus składa się z 7 różnych białek, z których 4 pozostają zupełnie nieznane i atakują układ odpornościowy tak jak wirus HIV, ale znacznie gwałtowniej.
„Strefę skażenia” poprzedza mapa Afryki Równikowej z zaznaczonymi pierwszymi przypadkami zachorowań. Nietypowe jest wprowadzenie czytelnika przez wirtualną strefę kwarantanny jak w laboratoriach badających zagrożenia biologiczne, oznaczoną symbolem zagrożenia biologicznego – czerwonymi, kolczastymi, trójpłatkowymi koniczynami.
1980. Przypadek Charlesa Moneta – pierwszy stwierdzony zgon z powodu wirusa marburg. Jego wycieczka do wygasłego wulkanu Elgon i groty, siedziby nietoperzy, w której słonie szukały soli mineralnych, odłupując je ze skał, zakończyła się tragicznie – być może coś czaiło się w ekskrementach lub skamieniałym lesie. Monet zachorował, chorego wsadzono do samolotu, by doleciał do szpitala w Nairobi, a po drodze mógł zarazić dziesiątku ludzi. Krwawił zewsząd, a krew nie krzepła. W Nairobi przed bolesną śmiercią zaraził lekarza, który jednak przeżył. U obu wykryto wirusa marburg, który po raz pierwszy pojawił się w 1967 roku w Niemczech w firmie wytwarzającej szczepionki z komórek nerwowych małp afrykańskich. Zabił wówczas partię małp – a więc były tylko przekazicielami, nie rezerwuarem wirusa - i zaczął zabijać pracowników.
1984. Thurmont, Maryland, Stany Zjednoczone. Historia major Nancy Jaax, weterynarza wojskowego, która skaleczyła się w rękę i pracowała w laboratorium z małpami zarażonymi wirusem ebola zair - pojawił się on w 1976 roku w 50 wioskach nad rzeką Ebola, dopływem Konga, zabijając 90% zarażonych. Nancy Jaax współpracowała z ekspertem od wirusów ebola i marburg - Eugene'em Johnsonem. Dostajemy świetny opis wkładania kombinezonu ochronnego – w tym przypadku okazał się nieszczelny, ale na szczęście ostatnia, trzecia rękawiczka wytrzymała. Pani weterynarz najadła się strachu, ale nie została zarażona.
1976. Południowy Sudan. Pacjent Yu. G., magazynier w tkalni bawełny. Wprowadzenie wirusa ebola sudan, który ogarnął cały południowy Sudan, przy 50% śmiertelności, zabijając kilkaset osób. Był jak pożar ogarniający słomę, ale tak szybko zabijał, że w końcu epidemia wygasła.
W tym samym roku pojawił się jeszcze groźniejszy wirus - ebola zair w szpitalu misyjnym w Yambuku. Pod jego wpływem właściwie każda część ciała prócz kości zmienia się w papkę, krwawi każdy otwór, w narządach krzepnie, poza nim w ogóle nie krzepnie. Udało się wówczas wykonać mu pierwsze zdjęcie pod mikroskopem w Stanach Zjednoczonych, a CDC pod wodzą Karla Johnsona przeprowadziło w Zairze całą operację bojową.
1987. 10-letni Duńczyk na wakacjach w Nairobi, który zmarł na wirusa marburg – jego krew zbadał Eugene Johnson. Okazało się, że chłopiec również był w grocie na zboczu wulkanu Elong, podobnie jak pierwsza ofiara marburga, Charles Monet. W 1988 roku zorganizowano wyprawę do groty Kitum, by znaleźć nosiciela wirusa, ale bez powodzenia.
1990. Niestety, większą część "Strefy skażenia" stanowi historia nowej odmiany wirusa, ebola reston, z którym los ponownie zetknął Nancy Jaax w ośrodku przyjmującym małpy do badań w Reston niedaleko Waszyngtonu. Była to małpia gorączka krwotoczna, która okazała się wirusem ebola, a jednak nie zarażała ludzi. Co dziwniejsze, małpy pochodziły z Filipin, a nie z Afryki. CDC i wojskowi wyeliminowali wszystkie małpy z małpiarni Reston. Wirus nie okazał się groźny dla ludzi, ale miał jedną przerażającą cechę – przenosił się drogą powietrzną.
Co gorsza, istnieją pewne dowody, że i wirus ebola zair, najbardziej zabójczy z nich wszystkich (90% śmiertelności), może przenosić się nie tylko przez krew i płyny ustrojowe, ale także drogą kropelkową.
Czytaj również: „Robienie krzesła” – prezentujemy utwór Gaimana z nowego zbioru
W kontekście tego, że wciąż nie znamy pochodzenia wirusa eboli, nie mamy na niego leku ani szczepionki, słowa Stephana Kinga, że to najstraszniejsza rzecz, jaka przeczytał, nabierają zupełnie nowego znaczenia. Sama w sobie książka Richarda Prestona nie jest taka przejmująca, ale przeraża myśl o tym, co może się wydarzyć. Czarna Śmierć, cholera, hiszpanka - dzisiaj antybiotyki dałyby im radę. Jednak przeciw wirusowi ebola na niewiele się zdadzą.