„Strefa skażenia”: Nie znacie dnia ani godziny… – recenzja
Data premiery w Polsce: 18 lutego 2015"Strefa skażenia" to paradokument o pierwszych przypadkach zachorowań na wirusa marburg i ebola napisany przez znanego amerykańskiego dziennikarza i reportera Richarda Prestona. Co ciekawe, nie jest to ani powieść w stylu thrillera medycznego, ani literatura faktu, ale zgrabne połączenie obu.
"Strefa skażenia" to paradokument o pierwszych przypadkach zachorowań na wirusa marburg i ebola napisany przez znanego amerykańskiego dziennikarza i reportera Richarda Prestona. Co ciekawe, nie jest to ani powieść w stylu thrillera medycznego, ani literatura faktu, ale zgrabne połączenie obu.
„Jedna z najstraszniejszych rzeczy, jakie miałem okazje przeczytać” - powiedział Stephen King, co w ustach autora m.in. „Bastionu” o świecie wyniszczonym przez supergrypę zabrzmiało przekonująco. Wizja jest przeraźliwa tym bardziej, że oparta na faktach, a wirus nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i do tej pory do końca nie wiadomo, skąd się pojawił ani jaką postać przybierze, gdy pojawi się w przyszłości. Myśl o epidemii wirusa ebola (lub jego krewnych) jest straszna, jednak sama "The Hot Zone" już mniej – autor stara się podeprzeć dogłębnym researchem, rozmowami z osobami, które brały udział w przytaczanych wydarzeniach, szczegółowością opisu, a nawet osobistą wyprawą w tajemniczy rejon Afryki, ale nie wystarcza mu warsztatu pisarskiego, by to wszystko plastycznie przedstawić.
Istnieje pięć rodzajów wirusa eboli, w tym jego kuzyn – wirus marburg. Jego nosicielami są prawdopodobnie zwierzęta w Afryce Równikowej, być może nietoperze, lub owady, pająki, drapieżniki – nic nie jest pewne prócz tego, że co jakiś czas wirus „przechodzi” na pacjenta zero i rozpoczyna śmiercionośny łańcuszek, znacznie skuteczniejszy niż te wymyślane przez człowieka. Od momentu, kiedy pojawił się pierwszy raz w 1976 roku w szpitalu Yambuku w Zairze, przez lata pojawiał się około 25 razy, zabijając od kilku do kilkuset ludzi i znikając z pola widzenia. W 2014 roku zaatakował ze zdwojoną mocą w Afryce Zachodniej. Co gorsza, zmutował z wirusa zabijającego swego nosiciela tak szybko, że ten nie zdążył zarazić innych, po rozwijającego się wolniej i bardziej zakaźnego.
Marburg oraz ebola to wirusy nitkowate, przypominające splątane nici z pętelkami. Pojedyncza nić RNA, dawna forma życia. Miewają dziwny wpływ na mózg – ofiary stają się ponure, agresywne, negatywistyczne. Twarz jak maska, czerwone oczy i krwawiące nozdrza to charakterystyczne objawy zachorowania, podobnie jak wysypka na całym ciele, psychoza czy ogólne objawy przeziębienia. Wirus składa się z 7 różnych białek, z których 4 pozostają zupełnie nieznane i atakują układ odpornościowy tak jak wirus HIV, ale znacznie gwałtowniej.
„Strefę skażenia” poprzedza mapa Afryki Równikowej z zaznaczonymi pierwszymi przypadkami zachorowań. Nietypowe jest wprowadzenie czytelnika przez wirtualną strefę kwarantanny jak w laboratoriach badających zagrożenia biologiczne, oznaczoną symbolem zagrożenia biologicznego – czerwonymi, kolczastymi, trójpłatkowymi koniczynami.
1980. Przypadek Charlesa Moneta – pierwszy stwierdzony zgon z powodu wirusa marburg. Jego wycieczka do wygasłego wulkanu Elgon i groty, siedziby nietoperzy, w której słonie szukały soli mineralnych, odłupując je ze skał, zakończyła się tragicznie – być może coś czaiło się w ekskrementach lub skamieniałym lesie. Monet zachorował, chorego wsadzono do samolotu, by doleciał do szpitala w Nairobi, a po drodze mógł zarazić dziesiątku ludzi. Krwawił zewsząd, a krew nie krzepła. W Nairobi przed bolesną śmiercią zaraził lekarza, który jednak przeżył. U obu wykryto wirusa marburg, który po raz pierwszy pojawił się w 1967 roku w Niemczech w firmie wytwarzającej szczepionki z komórek nerwowych małp afrykańskich. Zabił wówczas partię małp – a więc były tylko przekazicielami, nie rezerwuarem wirusa - i zaczął zabijać pracowników.
1984. Thurmont, Maryland, Stany Zjednoczone. Historia major Nancy Jaax, weterynarza wojskowego, która skaleczyła się w rękę i pracowała w laboratorium z małpami zarażonymi wirusem ebola zair - pojawił się on w 1976 roku w 50 wioskach nad rzeką Ebola, dopływem Konga, zabijając 90% zarażonych. Nancy Jaax współpracowała z ekspertem od wirusów ebola i marburg - Eugene'em Johnsonem. Dostajemy świetny opis wkładania kombinezonu ochronnego – w tym przypadku okazał się nieszczelny, ale na szczęście ostatnia, trzecia rękawiczka wytrzymała. Pani weterynarz najadła się strachu, ale nie została zarażona.
1976. Południowy Sudan. Pacjent Yu. G., magazynier w tkalni bawełny. Wprowadzenie wirusa ebola sudan, który ogarnął cały południowy Sudan, przy 50% śmiertelności, zabijając kilkaset osób. Był jak pożar ogarniający słomę, ale tak szybko zabijał, że w końcu epidemia wygasła.
W tym samym roku pojawił się jeszcze groźniejszy wirus - ebola zair w szpitalu misyjnym w Yambuku. Pod jego wpływem właściwie każda część ciała prócz kości zmienia się w papkę, krwawi każdy otwór, w narządach krzepnie, poza nim w ogóle nie krzepnie. Udało się wówczas wykonać mu pierwsze zdjęcie pod mikroskopem w Stanach Zjednoczonych, a CDC pod wodzą Karla Johnsona przeprowadziło w Zairze całą operację bojową.
1987. 10-letni Duńczyk na wakacjach w Nairobi, który zmarł na wirusa marburg – jego krew zbadał Eugene Johnson. Okazało się, że chłopiec również był w grocie na zboczu wulkanu Elong, podobnie jak pierwsza ofiara marburga, Charles Monet. W 1988 roku zorganizowano wyprawę do groty Kitum, by znaleźć nosiciela wirusa, ale bez powodzenia.
1990. Niestety, większą część "Strefy skażenia" stanowi historia nowej odmiany wirusa, ebola reston, z którym los ponownie zetknął Nancy Jaax w ośrodku przyjmującym małpy do badań w Reston niedaleko Waszyngtonu. Była to małpia gorączka krwotoczna, która okazała się wirusem ebola, a jednak nie zarażała ludzi. Co dziwniejsze, małpy pochodziły z Filipin, a nie z Afryki. CDC i wojskowi wyeliminowali wszystkie małpy z małpiarni Reston. Wirus nie okazał się groźny dla ludzi, ale miał jedną przerażającą cechę – przenosił się drogą powietrzną.
Co gorsza, istnieją pewne dowody, że i wirus ebola zair, najbardziej zabójczy z nich wszystkich (90% śmiertelności), może przenosić się nie tylko przez krew i płyny ustrojowe, ale także drogą kropelkową.
Czytaj również: „Robienie krzesła” – prezentujemy utwór Gaimana z nowego zbioru
W kontekście tego, że wciąż nie znamy pochodzenia wirusa eboli, nie mamy na niego leku ani szczepionki, słowa Stephana Kinga, że to najstraszniejsza rzecz, jaka przeczytał, nabierają zupełnie nowego znaczenia. Sama w sobie książka Richarda Prestona nie jest taka przejmująca, ale przeraża myśl o tym, co może się wydarzyć. Czarna Śmierć, cholera, hiszpanka - dzisiaj antybiotyki dałyby im radę. Jednak przeciw wirusowi ebola na niewiele się zdadzą.
Poznaj recenzenta
Monika KubiakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat