Jeden świat to za mało…
Długa Ziemia stoi otworem. Ludzkość rozprzestrzeniła się po niezliczonych światach, a flotylle sterowców łączą je, wspomagając wyprawy badawcze, wymianę handlową i rozwój kultury.
Jednak gdy cała ludzkość kształtuje Długą Ziemię, ona sama też wpływa na ludzi. A zbliża się punkt kolizji kilku ważnych kryzysów.
Ponad milion kroków od oryginalnej Ziemi Podstawowej, wyrasta nowa Ameryka – młody naród, który dość ma słuchania Podstawowego Rządu.
Trolle – pełne gracji stworzenia obdarzone świadomością zbiorową, których pieśń rozbrzmiewała kiedyś na całej Długiej Ziemi – wobec niepowstrzymanego marszu ludzkości zaczynają milknąć... i znikają.
To Joshua Valienté, który – w towarzystwie wszechwiedzącej istoty znanej jako Lobsang – przed laty zbadał te równoległe światy. I do Joshuy Valienté Długa Ziemia zwraca się teraz o pomoc. Ponieważ pojawia się całkiem realna groźba wojny...
...wojny, jakiej ludzkość jeszcze nie prowadziła.
„Długa wojna” to druga po „Długiej Ziemi” powieść powstała w wyniku współpracy twórcy Świata Dysku Terry’ego Pratchetta ze znanym autorem science fiction Stephenem Baxterem.
Terry Pratchett (ur. 1948) jako autor opowiadań zadebiutował w wieku 13 lat, a w 1971 r. wydana została jego pierwsza powieść „Dywan”. Dwanaście lat później ukazała się pierwsza część cyklu Świat Dysku – „Kolor magii”. W 1998 r. Pratchett został uhonorowany przez królową Elżbietę II Orderem Imperium Brytyjskiego za zasługi dla literatury.
Stephen Baxter (ur. 1957) jest jednym z najpopularniejszych brytyjskich autorów science fiction, laureatem licznych prestiżowych nagród, współautorem „Odysei czasu”. Mieszka w Northumberland.
Premiera (Świat)
21 października 2014Premiera (Polska)
21 stycznia 2014Polskie tłumaczenie
Piotr W. CholewaLiczba stron
0Autor:
Stephen Baxter, Terry PratchettGatunek:
Sci-FiWydawca:
Polska: Prószyński i S-ka
Najnowsza recenzja redakcji
Od czasu Długiej Ziemi zmieniło się wiele. Przez kilka lat ludzkość przy pomocy kilku śrubek, sprężynek i ziemniaka (aha!) rozpierzchła się po Ziemiach równoległych i zaczęła zakładać nowe osady o różnym charakterze (pionierskie, przemysłowe, handlowe itp.). Poza tym zaczęły tworzyć się nowe subkultury (tj. czesacze, nigdzie nieosiadający na stałe), ideologie i technologie, w których prym wiedzie outranet (dane mierzone są godzillabajtami). No i Chińczycy postanowili zwiedzić Ziemie wschodnie, tak do 20 milionów kroków, nie dalej.
Tymczasem Joshua Valiente, bohater znany z pierwszej części cyklu, zdążył się ustatkować w Diabli Wiedzą Gdzie, założyć rodzinę, wybudować równoległo-neo-kolonialny domek, spłodzić syna i zapewne posadzić (ściąć?) niejedno drzewo. Jako że sielanka jest potwornie nudna, bohater ochoczo odpowiada na wezwanie swojej starej przyjaciółki, Sally, która zaniepokojona masowymi migracjami trolli postanawia bliżej przyjrzeć się sprawie. Gdzieś po drodze spotkamy się jeszcze z Siostrą Agnes, Lobsangiem i wielebnym Nelsonem.
Tytuł wiele obiecuje. Kiedy zastanowimy się, jak mogłaby wyglądać wojna w szeroko rozpościerającym się uniwersum długiej Ziemi, nasze umysły, przyzwyczajone do hollywoodzkiego rozmachu, generują w wyobraźni epickie sceny batalistyczne, o jakich nie śniło się Jacksonowi (ani nawet del Toro). I wtedy nagle nam się przypomina, że mamy do czynienia (w połowie) z Pratchettem. Jemu nigdy nie było spieszno do heroicznych szarż ani dzielenia ludzkości na apokryficznych synów światłości i ciemności, tak więc wstrzymajmy swoje konie. Rozkoszujmy się tematem konfliktu oraz wszelkich wyższych idei poruszanych z bezpiecznego, wyważonego dystansu. Duet autorski nie zaserwuje nam żadnych podniosłych monologów, ale też nie będzie używać złośliwego tonu podczas komentowania konceptów, w które wierzą ich bohaterowie. Warto zaznaczyć, że jest to zupełnie do sarkastycznego Pratchetta niepodobne (nie mam pewności co do Baxtera) i warto przeczytać to osobiście.
Wojna jednak się pojawi. W jakimś sensie. Naturalnym sposobem kontynuacji Długiej Ziemi było rozwinięcie wątku zależności pomiędzy Ziemią podstawową a koloniami. Panowie stawiają na cyniczne poprowadzenie tej części fabuły, aczkolwiek nie jest to nic, czego nie można by się po ludzkości spodziewać. Jak zwykle, jedno słowo: "tereny". I, oczywiście, "podatki" (które ze względu na tradycję powinny już zostać uznane za ich wyraz bliskoznaczny, razem ze słowem "wpływy"). Autorzy trącają kijkiem tak zwane Poważne Tematy, bagno polityki i konflikty społeczne. Ale tylko trącają, dzięki czemu Długa wojna zachowuje swój lekki i zdystansowany do Wielkich Spraw klimat. Zamiast się w nie zagłębiać, rozdrabniać i babrać w rozplanowaniu politycznych intryg Pratchett-Baxter proponują rozwiązania proste (aczkolwiek spektakularne). Jest to jedna z rzeczy, które jednych w tej książce będą irytować, a innych urzekną.
Tak naprawdę, druga część sagi zachowuje swój podróżniczy charakter i znowu mamy do czynienia bardziej z "Opisaniem świata" Marco Polo niż relacją z konfliktu zbrojnego, co mógłby sugerować tytuł. Intryga rozwija się długo, ale czytelnicy z zapędami antropologicznymi i geograficznymi powinni być zachwyceni. Poznamy nie tylko najodleglejsze Ziemie równoległe, odkryjemy nie tylko kolejne "szczeliny" i "jokery", ale również przedstawicieli nowych gatunków i cywilizacji. Więcej dowiemy się również o znanych nam już koboldach, trollach i elfach. Rozwija się to wszystko równo i na poziomie, ale niespiesznie. Chyba tylko po to, żeby czytelnik, który do tej pory leniwie i błogo przerzucał sobie kartki dzieła w trakcie czytania ostatnich trzydziestu stron, na których skumulowano całą akcję, WTEM! dostał zawału (pozdrawiamy scenarzystów Homeland).
Długa wojna to drugi tom introdukcji. Nadal pozostawia wielki niedosyt, i to nie tylko ze względu na cliffhanger, z jakim zostawiają nas twórcy. Wciąż wielką ciekawość wzbudza to, jak ten niezwykły potencjał zostanie przez twórców wykorzystany. A jeśli porównać możliwości uniwersum długiej Ziemi do superkomputera, to przez pierwsze dwa tomy Panowie Autorzy dopiero zmienili w nim tapetę.