Dawno temu Wodni Ludzie i Drzewni Ludzie tworzyli jedno plemię, ale rozgrywki pomiędzy czczonymi przez nich demonami doprowadziły do rozpadu potężnego ludu na dwa szczepy. Od tego czasu toczy się między nimi bezlitosna wojna. W końcu Drzewni Ludzie wzywają na pomoc wendigo – straszliwego ducha, który po przyjęciu materialnej postaci morduje członków wodnego plemienia. Na szczęście w starych opowieściach jest mowa o tym, jak go pokonać... Thorgal, Aaricia i Jolan uniknęli licznych zagrożeń czyhających w Krainie Qa i chcą wrócić do domu na dalekiej Północy, jednak czyjaś potężna wola im to uniemożliwia. Aegirsson będzie musiał stanąć do kolejnej walki z magicznymi siłami. Może też przy okazji odkryje, kto i dlaczego wciąga go w swoje rozgrywki. Drugi tom cyklu „Thorgal. Saga” opowiadającego o nieznanych dotąd przygodach Thorgala. Każdy album rozbudowuje znane z serii głównej opowieści o czarnowłosym wikingu, a jednocześnie wzbogaca naszą wiedzę o życiu bohatera o nowe wątki. Do stworzenia komiksów z tej kolekcji zaproszono cenionych i znanych autorów. Każdy z nich przedstawia własną zamkniętą historię o niezwykłych losach przybysza z gwiazd.
Premiera (Świat)
15 maja 2024Premiera (Polska)
15 maja 2024Polskie tłumaczenie
Wojciech BirekLiczba stron
128Autor:
Fred Duval, Corentin RougeGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Egmont
Najnowsza recenzja redakcji
Wielu polskich fanów dzielnego wikinga z przyzwyczajenia kupuje kolejne tomy głównego cyklu i ma uzbierany komplet wszystkich spin-offów. Razem to już pokaźna liczba albumów, z tym że już większość z nich nie zachwyca jakością. To trochę smutne, że saga o Thorgalu stała się w wielu momentach ciężkostrawna i jedynie pojedyncze tomy z ostatnich kilkunastu lat są w stanie zaspokoić czytelnicze oczekiwania.
I oto nagle pojawił się projekt, który na nowo wlał nadzieję w serca odbiorców. Pierwsza odsłona Thorgala. Sagi pod tytułem Żegnaj, Aaricio zyskała wiele przychylnych opinii, a jej większa od standardowych tomów objętość pozwoliła na zbudowanie bardziej złożonej i wciągającej fabuły. Dlatego fani z drżeniem czekali na drugie podejście. I wreszcie mamy nowy odcinek Thorgala. Sagi, z intrygującą okładką, zapowiadającą zupełnie nową opowieść.
Taki właśnie jest zamysł nowego cyklu w świecie Thorgala. Opowiadać dodatkowe historie, które mogły się wydarzyć życiu wikinga. To trochę patent jak w seriach o Hellboyu Mike’a Mignoli – historia Czerwonego Diabła teoretycznie dotarła już do finału (rzecz jasna Thorgala jeszcze nie), ale twórcy wciąż sięgają w przeszłość bohatera i dokładają do niej kolejne kamyki. A że wszyscy wiemy, iż losy Thorgala i Hellboya zawsze obfitowały w niezwykłe wydarzenia, dlaczego nie dołożyć do tego kolejnych? I tak dostajemy do rąk historię, która dzieje się podczas powrotu Wikinga z rodziną z krainy OA, czyli pod koniec jednego z najbardziej ekscytujących fragmentów życia Thorgala. I tak – w Wendigo znajdziemy momenty, które również zapewniają czytelnikowi podobny rodzaj ekscytacji.
Są w długiej historii Thorgala opowieści oparte na prostym schemacie – jak choćby pamiętny Statek-Miecz, czyli jeden z lepszych albumów z tej drugiej, mniej popularnej części głównego cyklu. Takie podejście zastosowali w Wendigo nowi autorzy w świecie dzielnego wikinga – scenarzysta Statek-Miecz i rysownik Corentin Rouge. Obu panów znamy w Polsce z kilku albumów, ale nie są to jakieś mocno rozpoznawalne nazwiska. I najwyraźniej obaj nie mieli nic do stracenia. Jako fani Thorgala zaproponowali historię, w której znowu połączyły się różne mitologie. A zaczyna się od ataku morskiego potwora na statek z Thorgalem, by za jakiś czas trójka wyczerpanych fizycznie bohaterów znalazła się w indiańskiej wiosce. Aaricia jest ranna, Jolan przerażony, a Thorgal podejmuje się kolejnego z niemożliwych zadań, by móc uratować życie swojej ukochanej. Trafia w sam środek rywalizacji dwóch plemion – Wodnych Ludzi i Drzewnych ludzi, które mają swoich, również rywalizujących, nadnaturalnych reprezentantów, tytułowego Wendigo i Węża Morskiego. Thorgal dostaje zadanie wyeliminowania pierwszego z nich, a żeby tego dokonać, musi najpierw dotrzeć w pewne niedostępne miejsce.
To już było – możemy pomyśleć po przeczytaniu tego opisu. I owszem – było już wszystko, rzecz w tym, by tak poukładać fabularne klocki, aby powstało wrażenie świeżości. W przypadku Thorgala jest to teoretycznie proste – wystarczy wzorować się na tych najlepszych z opowieści, powstałych podczas najbardziej owocnej współpracy tandemu Van Hamme – Rosiński i dać czytelnikom rodzaj historii, które najbardziej lubią, w myśl powiedzenia, że najbardziej lubimy to, co już dobrze znamy.
Cóż, łatwo powiedzieć. A jednak Duval i Rouge dobrze wywiązali się z tego zadania. Raz, że wykorzystali ów patent, dwa, że dodali coś od siebie – kolejną cegiełkę do skomplikowanych związków między Thorgalem a nordyckimi bóstwami. I to w nowej, atrakcyjnej scenerii. Ta ostatnia sprawdza się doskonale w finale albumu, który wzbudza w czytelniku bardzo pozytywne uczucia, rodzące się zarówno dzięki pomysłowemu scenariuszowi, jak i przywołującej echa najlepszych lat Thorgala warstwie graficznej. Przewracamy wówczas szybko strony komiksu. Chłoniemy kolejne dramatyczne wydarzenia na widowiskowych planszach, ciesząc się z faktu, że chociaż przez chwilę znowu poczuliśmy magię jednego z ulubionych komiksów z czasów młodości. Słowem: jest dobrze, a miejscami nawet bardzo dobrze. A czy uda się utrzymać ów zadowalający poziom nowego cyklu ze świata Thorgala? Cóż, poczekamy, zobaczymy.