Chen Tien-Hong jest najmłodszy w rodzinie. Jako długo wyczekiwany syn ma głównie starsze siostry, ojca, który nigdy nie mówi, i matkę, która z kolei nigdy nie przestaje. Mieszkają w małym miasteczku Yongjing w środkowej części Tajwanu. Dla Chena to jedynie miejsce, w którym się urodził, nie traktuje go jak domu. Kiedy orientuje się, że jest gejem, ucieka przed tajwańską prowincjonalnością do Berlina. Wiele lat później Chen wychodzi z więzienia po odbyciu kary za zabicie swojego chłopaka w Berlinie. Jedzie do Yongjing, teraz biednego i zapuszczonego miejsca. Jego rodzice odeszli, siostry wyszły za mąż. Chenowi nic tutaj nie pozostało, dlaczego więc wraca? Co się stało ponad dekadę temu, że ta niegdyś szczęśliwa rodzina uległa rozbiciu? I dlaczego Chen zamordował swojego niemieckiego chłopaka? Powieść rozpisana na niezliczoną liczbę głosów – zarówno żywych, jak i martwych osób. Utkana z hipnotyzującej sieci rodzinnych sekretów i wiejskich przesądów podejmuje wątki poszukiwania tożsamości, ukazuje zderzenie kultur i ze zwodniczą łatwością porywa czytelników w podróż poprzez czas.
Premiera (Świat)
26 kwietnia 2023Premiera (Polska)
26 kwietnia 2023Polskie tłumaczenie
Jarosław ZawadzkiLiczba stron
400Autor:
Kevin ChenGatunek:
obyczajowaWydawca:
Świat: Mova
Najnowsza recenzja redakcji
Na samym wstępie trzeba zaznaczyć, to nie jest horror, thriller czy kryminał, mimo iż przewija się tam motyw morderstwa. Ci, którzy spodziewali się kolejnego The Ring, niech lepiej nie biorą się za czytanie. Owszem, w Upiornym miejscu nie zabraknie duchów, zjaw i scen rodem z horroru. Umarli przemówią, ale… Kevin Chen przypomina nam, że najstraszniejsze scenariusze pisze samo życie.
„Wsi spokojna, wsi wesoła” – któż z nas nie zna tych słów? Któż nie zachwycał się choć raz wiejskim powietrzem i spokojem? Mówię tu oczywiście o ludziach, którzy w takich miejscach spędzają urlopy bądź przyjeżdżają z wizytą do dziadków. Niektórzy mieszkańcy takich małych, klaustrofobicznych społeczności zapewne mieliby inne zdanie. Dlaczego piszę, że niektórzy? Bo jedni dostosowują się do panujących warunków i wszechobecnych poglądów, a inni to miejsce opuszczają. Chen umieścił akcję swojej powieści w miejscu o wdzięcznej nazwie – Nieustanny spokój. Cóż za ironia! Mimo pięknego otoczenia i widoków w tym miasteczku kryją się prawdziwe upiory.
Razem z narratorami spojrzymy na lokalny świat od środka. I zapewne włosy zjeżą się nam na głowie – może nawet bardziej niż podczas lektury horrorów. Razem z Chenem będziemy się dusić i dławić skostniałymi poglądami miejscowych. Będziemy oglądać ich oczyma brutalne sceny (niektóre są dość mocne, ale to kwestia odporności czytelnika). Ciemnogród, zabobony, uprzedzenia i stereotypy – te demony zagnieździły się właśnie w Nieustannym spokoju.
Upiorne miejsce to książka trudna i wymagająca. Jest niesamowicie oniryczna i wymaga od czytelnika sporego skupienia. Chen daje głos zarówno żywym, jak i zmarłym. Chociaż tak na dobrą sprawę martwi są zawsze żywi, bo odnajdujemy ich w przedmiotach i wspomnieniach. Autor podkreśla też wiele razy, że: „Nie należy bać się zmarłych, ale żywych”. Bo to właśnie żyjący są najbardziej okrutni dla siebie wzajemnie.
Chen porusza bardzo ważny temat. Mówi o dramacie życia w małej, skostniałej społeczności. O tragedii homoseksualistów. Dla nich jedynym ratunkiem jest opuszczenie domu rodzinnego. Jeden z bohaterów znalazł się w Berlinie, gdzie zamordował kogoś bardzo sobie bliskiego i kończy odsiadywać karę.
Szczerze mówiąc, wątki poruszone w tej powieści można wymieniać bardzo długo. Chen oferuje nam prawdziwą wiwisekcję małego miasteczka, ale także ludzkiej psychiki. Jednocześnie widać ogrom pracy i przemyśleń, bo wszystko to, o czym wspomniałam wcześniej, w Upiornym miejscu tworzy niezwykle spójną i wyważoną całość. Chen nie próbuje grać na emocjach czytelnika, a i tak ta książka boli. Upiorne miejsce pozostawia czytelnika z przemyśleniami i przez jakiś czas nie pozwoli o sobie zapomnieć.