Tej jesieni American Horror Story opatrzony podtytułem Kult ma nam do zaoferowania, podobnie jak w Murder House, Sabacie czy Roanoke historię z czasów współczesnych, a w niej bohaterów z krwi i kości. Jak dotąd jednak to właśnie najnowszy sezon twórców Brada Falchuka i Ryana Murphy'ego może szczycić się największą przyziemnością fabuły. Były już duchy (i to nie raz, nie nawet dwa), zombie, voodoo, czarownice, tajemnicze wirusy i wiele innych dziwów nie z tego świata. Tutaj, przynajmniej na razie, wszelkie strachy kumulują się w postaciach zabójczych klaunów, które w formie psychopatycznych przebierańców mordują z odcinka na odcinek kolejne osoby. Nie zmienia to jednak faktu, że tym razem twórcy postawili na morderców, co jednak ma więcej wspólnego z codziennością niż gadająca głowa na półce (weźmy taką madame Delphine LaLaurie po dekapitacji z 3 sezonu). Naszych głównych bohaterów poznajemy w trakcie ogłaszania historycznego (już) faktu o wygranej Donalda Trumpa i początku jego prezydenckiej kadencji. Jedni ten fakt celebrują, dosyć ostentacyjnie, jak na przykład Kai (Evan Peters), drudzy zaś opłakują czy właściwie histeryzują - taka Ally (Sarah Paulson). Te dwie postacie to dwa skrajnie różne przypadki politycznych poglądów, co może nam tylko zwiastować jedno - szykuje się konfrontacja na tym tle. Jest to wątek, który z całą pewnością będzie dalej prowadzony, ponieważ nie bez powodu wprowadzono tak kontrastujące w obyciu ze światem postacie. Na prowadzenie w pierwszych odcinkach wysuwają się żony - Ally i Ivy - lesbijki, które dorobiły się nie tylko wspólnego podwójnego nazwiska, ale także własnej firmy, dużego domu i syna - Ozymandiasza. Choć ich życie zapowiadało sielankę, po każdym odcinku pada coraz więcej cieni na życie nie tylko zdrowotne (właściwie psychiczne) jednej z matek, ale także miłosne (zdrada Ally z nianią Oza). Właściwie nawet ich wspólna firma, czyli, do tej pory dobrze prosperująca restauracja, podupada finansowo. Pikanterii dodaje sama ze współwłaścicielek, Ally, która z powodu swoich stanów lękowych i przeróżnych fobii, nie pomaga Ivy w interesach i ta zdana jest tylko na siebie. Postać Paulson, trzeba to jasno przyznać, irytuje. I to tak na poważnie. To ona jest tym słabym ogniwem w związku, Ivy zaś obciążona jest wszelkimi trudami utrzymywania rodziny i radzenia sobie z obowiązkami. Mnogość fobii Ally mogłaby być znośna, ale brak woli walki ze strony bohaterki i ciągłe jęki, że potrzebuje pomocy i wsparcia, mówiąc wprost - drażni. Ciekawym punktem wizualnym wykazuje się reżyseria stanów lękowych Ally. Poszczególne sceny nakręcone są tak, że samemu można poczuć głębokie przekonanie o prawdziwości zagrożenia ze strony nielubianych przez bohaterkę dziur (tzw. trypofobia). Podobnie jest z resztą z klaunami, które przewijają się w sezonie. Najlepszym tego przykładem jest najbardziej rozpoznawalny klaun w całym świecie AHS - Twisty. Pojawia się całkiem szybko, bo już w 1 odcinku i wywołuje nie lada paranoję u niestabilnej bohaterki. Właściwie budzi on jej kolejne demony i ta, nie mogąc sobie z nimi poradzić, udaje się z tym do psychologa (Cheyenne Jackson). Manewrowanie ujęciami, ciągłe zbliżenia i oddalenia, kręcenie kamerą płynnymi ruchami, niemal kolistymi - to wszystko sprawia, że fobia się urzeczywistnia i w artystyczny sposób oddaje pełnię przerażenia bohaterki. Wprowadza niemal w trans. Wtrącić należy jeszcze, że podobnie jak w pozostałych sezonach i w tym nie zabrakło smaczków dla fanów, które nie dość, że cieszą uważnych widzów to dodatkowo spajają wszystkie sezony w jedną spójną całość. Najczęściej są to jakieś słowne odniesienia do wydarzeń z innego sezonu czy pojawienie się znanej już postaci - jak w tym wypadku, wyżej wspomnianego Twisty'ego z Freak Show. Był bohaterem komiksu i co więcej, pojawił się jako niechciany gość w domu Ally i Ivy lub w samej wyobraźni jego mieszkańców. Mocną stroną są niejednoznaczne postacie. Właściwie każda nowo poznana osoba nie budzi zaufania i widzowi wydaje się, że w rzeczywistości ukrywa swoje prawdziwe zamiary, kryjąc się pod wyuczonym uśmiechem. Za koronny przykład może służyć Kai, którego motywy są tak niejasne, że określenie jego charakteru jest nadal niemożliwe. Jest inteligentny, tego mu nie można odmówić, ale przy jego chorobliwej ochocie na zyskanie władzy nad światem, czy można uznać go za kogoś dobrego? Dalej ciężko wyjaśnić, czy tytułowy kult będzie dotyczył jego zwolenników, którzy także zagłosowali na Trumpa, czy też kult pozostaje dalej nieodkrytą przez twórcą kartą. Identycznie jest z postacią Winter (Billie Lourd) - pomimo tego, że była jawną wielbicielką Hillary, jest w jakiś sposób powiązana z Kaiem. Jak na tak odmienne poglądy, można to uznać za podejrzane - nie wiadomo czy są spokrewnieni, czy w nietypowym związku, czy po prostu są współlokatorami. Choć brak póki co tytułowego kultu, można jedynie przypuszczać, że tym nietypowym zbiorowiskiem będą współtowarzysze Kaia i jednocześnie wielbiciele Trumpa. Może chodzi o mordujące cywilów klauny? W końcu są dosyć nietuzinkowi, a ich występki można uznać za wyjątkowo bezwzględne. Może to wszystko tak naprawdę się łączy. Za punkt wspólny można uznać znak uśmiechniętej buźki, który jest zostawiany na miejscach zbrodni. Kai także się w nim lubuje, a to by wskazywało, że klauny pracują dla niego. To dopiero początek sezonu, a śmiało mogę przyznać, że jestem ciekawa, gdzie to wszystko zmierza. Oczywistość z pewnością nie jest domeną 7 sezonu, więc póki co trudno nawet jasno określić, czym jest kult i jakie role będą w nim odgrywać (o ile w ogóle) poznane do tej pory postacie. Narracja serialu jak na razie pozwoliła na przywiązanie do rodziny Ally, a już w szczególności do małego Oziego i jednej z mam - Ivy. Jako widz, mogłabym jedynie pragnąć dla nich szczęścia, ale konwencja AHS raczej odbiega charakterem od sielankowych zakończeń.Otwartość sezonu i brak jasnych wskazówek dalej pogłębiają uczucie zastanowienia i zagubienia. Postacie, choć pogłębiane psychologicznie jako jednostki, dalej pozostawiają dozę niepewności. Historia jest mocno osadzona w ramach gatunkowych thrillera, ma dużo charyzmatycznych momentów i co najważniejsze, bardzo na tym korzysta. Jest to sezon pełen akcji i stojący pod znakiem terroryzowania mieszkańców miasteczka w stanie Michigan. Może właśnie tak rodzi się rewolucja?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj