Początek opowieści to sztandarowa konfrontacja Batmana z wrogiem – w tym przypadku z Azraelem. W trakcie pojedynku protagonista komiksu orientuje się, że jego ruchy śledzą tajemnicze drony.  Batman rozpoczyna zatem prywatne śledztwo, mające na celu zidentyfikowanie nowego zagrożenia. W związku z tym obrońca Gotham wdraża szybki proces formułowania specjalnej drużyny, która ma pokonać enigmatycznego napastnika. Nowa ekipa Mrocznego Rycerza jest nad wyraz zaskakująca, a w jej skład wchodzą: waleczna Batwoman, nieustępliwa Spoiler, Red Robin (Tim Drake), Orphan oraz (ku ogólnemu zaskoczeniu) Clayface, czyli jeden z zaciekłych wrogów Batmana. Kluczowe w walce z potężnym adwersarzem okaże się odpowiednie zgranie pomiędzy świeżym oddziałem oraz ich wspólna misja. Nie obejdzie się bez zaskakujących twistów fabularnych oraz heroicznego poświęcenia dokonanego przez jednego z bohaterów serii. Siłą recenzowanego albumu jest kreacja Katherine Kane alias Batwoman, będącej w rzeczywistości kuzynką Bruce’a Wayne’a. To właśnie ona staje na czele drużyny, a jej zadaniem jest właściwe wyszkolenie naprędce skleconej ekipy Batmana. Dobrze wypadają reminiscencje z dziecięcych lat Bruce’a i Katherine, wojskowe wyszkolenie dzielnej dziewczyny oraz jej relacja z surowym ojcem, pułkownikiem Jacobem Kanem. Amerykańscy scenarzysta równie udanie ukazał Red Robina, uchodzącego za prawdziwego herosa z krwi i kości, a także niezwykle tragiczną postać. Pozostali członkowie drużyny stanowią jedynie tło dla trójki pierwszoplanowych bohaterów (Batmana, Batwoman i Red Robina), a ich sylwetki zostały stało zarysowane. Martwi zwłaszcza potraktowany po macoszemu Clayface, stanowiący wyłącznie komediowy dodatek do dynamicznej fabuły. Przewidywalnie wypada ponadto postać ukrytego w cieniu złoczyńcy oraz motywacje kierujące jego działaniami.
Źródło: Egmont
Ilustracje trójki artystów – Brazylijczyka, Eddy Barrows, pochodzącego z Hiszpanii, Alvaro Martinez oraz Argentyńczyka, Al Barrionuevo, mówiąc krótko, nie powalają na kolana. Ot, druga liga komiksu superbohaterskiego, nie wyróżniająca się niczym szczególnym pośród opowieści graficznych o podobnej tematyce. Na uwagę zasługuje wyłącznie okazały wygląd Jaskini Nietoperza, wspomnienia Batwoman oraz atak armii wojowników w deszczowej scenerii. Z dobrej strony prezentuje się także żywa, dobrze dobrana kolorystyka oraz galeria przykuwających oko okładek alternatywnych (przede wszystkim autorstwa znanego z cyklu American Vampire, Rafael Albuquerque).
Batman: Detective Comics Vol. 1: Rise Of The Batmen to niezbyt porywające otwarcie cyklu Detective Comics z DC Odrodzenia. Zdecydowanie zbyt mało mroku i tajemnicy, jak na dobry komiks o Batmanie. Kuleje również przysłowiowa chemia pomiędzy poszczególnymi postaciami, która podniosłaby końcową ocenę rzeczonego dzieła. Czekam na zdecydowanie lepsze przygody Mrocznego Rycerza i jego Bat-rodziny.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj