Mimo, że sezon zaliczył dobry start warto pochylić się najpierw nad słabymi stronami tego odcinka. Na pierwszy ogień – Tara. Wielu fanów, których niezmiennie ta postać drażni od pierwszego odcinka Czystej krwi miało cichą nadzieję, że w finale zeszłego sezonu na zawsze pożegnaliśmy tę postać. Nic bardziej mylnego. Twórcy postanowili „rozwinąć” tę bohaterkę i zamienić w wampirzycę, która nie będzie do końca „normalna”. Lecz czym jest normalność w świetle wszystkich wydarzeń, które widzowie mieli okazję dotąd zobaczyć? Faktem jest również to, że tym którzy mieli okazję przeczytać serię książek Southern Vampire, na której opiera się (coraz luźniej) serial, mogła przyjść na myśl postać Bubby. Bubba to wampir, którego przemiana (z trochę innych powodów) nie poszła zgodnie z planem. Jest lekko upośledzony i gustuje w kotach. Czy Tara będzie pewnego rodzaju odpowiednikiem Bubby? Można mieć tylko nadzieję, że tak. Prawdopodobnie to jedyna rzecz, która mogłaby sprawić, że ta postać będzie choć odrobinę interesująca i choć trochę mniej denerwująca.

Najmniej ciekawym wątkiem zapowiada się obecnie historia Terry’ego. Ciężko powiedzieć, czy obecność „nowej twarzy” – Scotta Foleya w roli Patricka Devinsa coś wniesie do całej sytuacji.

[image-browser playlist="601691" suggest=""]

©2012 HBO

Warto jednak skupić na wszystkich pozytywach tego odcinka oraz tzw. „smaczkach”.

Wątkiem, który zapowiada się najciekawiej to kłopoty, w które wpadli Bill i Eric. Wygląda na to, że w tej serii ci dwaj bohaterowie, którzy wcześniej żywili do siebie szczerą niechęć spędzą ze sobą sporo czasu. Przy okazji w końcu poznamy AUTHORITY – czyli Radę Wampirów, którzy trzymają władzę nad krwiopijcami. Kolejnym „bonusem” całej sytuacji jest wprowadzenie Nory – siostry Erika. Lucy Griffiths gra całkiem dobrze i jej postać wprowadza „ciekawe” sytuacje. Po raz kolejny twórcy nie oszczędzili nam scen seksu, tym razem między wampirzym rodzeństwem. Niektórych mogło to zaskoczyć, ale tym, którzy czytali książki Harris nie są one obce. Przy okazji Eric wypowiedział zabawną kwestię, która zdążyła okrążyć internet: „We Fight like siblings but we fuck like champions”.

Kolejnym „smaczkiem” był widok Pam ubranej w żółty dres z kotkami. Zarówno ten akcent jak i cała ta postać w tym odcinku wprowadziła element humorystyczny, który warto docenić.

Następnym plusem jest powrót Steve’a Newlina, który z radością ogłasza, że jest dumnym homoseksualnym Amerykaninem oraz wyznaje miłość do Jasona. Miejmy nadzieję, że ta postać wróci, bo może wnieść w tym wydaniu coś pozytywnego do serialu.

Warto również wspomnieć o wątku wilkołaków, który miejmy nadzieję, rozwinie się w ciekawym kierunku i lepiej pokaże życie stada oraz jego politykę. Można powiedzieć, że kolejna „granica” została przekroczona i znów zaserwowano widzom szokujący widok – Martha w postaci wilka zjadająca własnego syna… Trudno to skomentować.

[image-browser playlist="601692" suggest=""]

©2012 HBO

Zabawną sceną było sprzątanie w wydaniu Erika. Zapewne wiele fanek chciałoby mieć taką pomoc w domu.

Na koniec, ale nie sam warto wspomnieć o głównej bohaterce serialu – Sookie, której towarzyszył Lafayette. Paquin i Ellis świetnie zagrali zrozpaczonych bohaterów, w tym odcinku w ich udziale przypadły momenty bardziej emocjonalne. Można było rzeczywiście odczuć ten smutek i oczekiwanie. Wielki plus za to.

Na sam koniec wielki come back, chociaż nie do końca. Russell Edgington powraca. Miejmy nadzieję, że będzie to powrót w wielkim stylu.

Podsumowując: odcinek dobry, choć bez rewelacji. Dobrze wprowadził i zakreśli najważniejsze wątki tego sezonu. Znalazło się kilku „zapychaczy”, ale również wiele pozytywnych elementów. Można mieć nadzieję, że tych pierwszych będzie o wiele mniej niż tych drugich.

Autorka: Sylwia Chłud

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj