Przyglądając się odcinkom prowadzącym do finału pierwszego sezonu można odnieść wrażenie, że akcja serialu od pilota ani odrobinę nie ruszyła się do przodu. Chesapeake Reaper wciąż na wolności, Hannibal nadal nie wzbudza żadnych podejrzeń, a Will cały czas jest na skraju szaleństwa. Ostatni odcinek przyniósł kilka rozwiązań, choć wydaje się, że były one i tak zaledwie małym krokiem w pełnej wersji historii. Zresztą nie to w Hannibalu było najważniejsze – w końcu to opowieść dobrze nam znana (nawet jeśli scenarzyści pozwalają sobie na krążenie własnymi ścieżkami) i nie fabułą zauroczyli nas twórcy, ale wykreowaną atmosferą. Produkcja stacji NBC zaskoczyła swoją brutalnością. Taką ilość krwi zwykliśmy byli oglądać w produkcjach stacji kablowych, choć nawet one czasem nie dorównywały artyzmem scenom zbrodni, jakie odnajdywali Crawford i Graham. Misternie ułożone i pokaleczone ciała sprawiały wrażenie sztuki, wywołując jednocześnie tak obrzydzenie, jak i nieodpartą chęć patrzenia. Hannibal miał być jedynie intrygującym kryminałem, a okazało się, że jego oglądanie jest dla widza również perwersyjną przyjemnością.

Niespiesznie prowadzona fabuła pozwalała na dokładne pogłębienie psychiki bohaterów. Te zresztą były wyjątkowo pokręcone, bo szaleńcem nie jest tu tylko Tytułowy Kanibal, ale także cała masa przewijających się postaci drugoplanowych, dr Chilton czy sam Will Graham. Nawet najbardziej twardo stąpający po ziemi bohater, czyli Agent Jack Crawford, nie ma łatwego życia. Jego żona jest chora na nieuleczalnego raka, związek z nią już zresztą od dawna się nie układa, w pracy ręce pełne roboty, bo w Virginii grasuje nie tylko seryjny morderca, ale także szereg jego naśladowców. W ich ujęciu pomaga mu co prawda Graham, ale to właśnie on wydaje się być najbardziej zwichrowany mentalnie. W tym całym wariatkowie najbardziej stabilną postacią jest więc... Hannibal.

[video-browser playlist="635655" suggest=""]

Finał oferuje długo oczekiwany zwrot fabularny - zdemaskowanie tego, co widzowie wiedzą już od pierwszej sceny serialu, a czego nie był świadomy żaden z bohaterów. Wszystkie szczegóły połączył ze sobą w końcu Will Graham, choć niestety pierwszą rundę pojedynku ze swoim arcywrogiem musi uznać za przegraną. Poznanie prawdziwego oblicze doktora Lectera kosztowało go wolność i teraz zza krat będzie musiał udowodnić, kim tak naprawdę jest jego psychiatra. Ostatnie kilkadziesiąt sekund finałowego odcinka, będące inwersją ikonicznej sceny z "Milczenia owiec", doskonale spuentowało pierwszą serię.

Twórcy wyraźnie nawiązują do powieści napisanej przez Harrisa, do ich filmowych adaptacji oraz subtelnie zapowiadają to, co zobaczymy w przyszłości, przy okazji opowiadając niemal zupełnie własną historię. Jak na razie scenarzyści eksploatują początki relacji Willa i Hannibala, których opis w książkowym Czerwonym smoku zajmuje ledwie kilka stron. Próżno szukać tam wielkiego pojedynku między tymi bohaterami - Graham pojmał Lectera już przy pierwszym ich spotkaniu. Te fabularne odstępstwa są wbrew pozorom najmocniejszą stroną serialu NBC. Rozwinięcie relacji dwójki głównych bohaterów nadaje serialowi zupełnie inną dynamikę niż w literackim pierwowzorze. Twórcy zresztą doskonale wyczuwają, czego u Harrisa zabrakło - stąd, dzięki przemianowaniu Alana Blooma na Alanę, otrzymujemy wątek romantyczny. Świetnym posunięciem było też wprowadzenie postaci Bedelii Du Maurier, psychoterapeutki doktora Lectera, granej przez Gillian Anderson. Dzięki temu wszystkiemu wielokrotnie już ekranizowana historia wciąż pozostaje świeża.

Bryan Fuller, twórca serialu, zapowiadał ostatnio, że ma plan aż na siedem serii Hannibala. Nie wiem, czy nie jest to mimo wszystko zbyt wiele, ale na pewno będę tej produkcji mocno kibicował do samego końca. Biorąc pod uwagę, jak znakomicie eksplorowany jest wątek Willa Grahama, jeszcze ciekawsze wydaje się miejsce, jakie w tej historii w przyszłości miejmy nadzieję zajmie Clarice Starling.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj